Atmosfera w Polskim Związku Gimnastycznym gęstnieje z dnia na dzień. Mistrz olimpijski z Pekinu (w 2008 r.), Leszek Blanik, zarzuca prezes PZG, Barbarze Stanisławiszyn, że doprowadziła federację do dna.
- Pożyczki i zaległości znacznie utrudniają funkcjonowanie związku, który nie jest dużą instytucją. Ostatnie dwa lata można określić mianem wegetacji. Brakuje normalności, jest problem z wypłacaniem pensji i organizacją wyjazdów oraz zawodów - zdradził 43-letni Blanik w rozmowie z polsatsport.pl.
Stanisławiszyn nie zgadza się ze słowami byłego sportowca. W specjalnym oświadczeniu przesłanym redakcji portalu odpowiedziała na zarzuty. Jej zdaniem, Blanik... okazał się negatywną postacią w środowisku.
"Bardzo trudno jest mi zrozumieć, co kieruje panem Blanikiem, że w tak nieprawdziwym świetle przedstawia swój związek, którego - jak sam określa - jest "twarzą". Jego okrutna postawa spowodowała wycofanie się ze współpracy potencjalnych sponsorów, z którymi w ostatnim czasie prowadzone były rozmowy" - napisała.
Prezes PZG podkreśliła, że bardzo trudno jest przyciągnąć sponsorów do takiej dyscypliny jak gimnastyka sportowa. W czasach, kiedy Blanik zdobywał medale na arenie międzynarodowej, związek też nie zdołał pozyskać sponsora strategicznego. Ostatnie lata to również spadek kwoty dotacji z ministerstwa sportu, spowodowany brakiem sukcesów.
Zobacz:
Simone Biles rzuciła świat na kolana. "To, co ona wyprawia, to jest XXII wiek"
Tragiczny wypadek na treningu. Nie żyje Melanie Coleman
ZOBACZ WIDEO: #dziejsięwsporcie: co za przyjęcie piłki przez młodego Ukraińca! Nagranie podbija internet