W ostatnich dniach Grayson Murray rywalizował w turnieju w Fort Worth w stanie Teksas, ale w piątek podjął decyzję o wycofaniu się. Choć do ukończenia rundy pozostały mu zaledwie dwa dołki, stwierdził, że nie czuje się dobrze i postanowił nie kontynuować zawodów.
Nikt wówczas nie przypuszczał, że stanie się coś złego. Tymczasem dzień później, w sobotę, poinformowano, że Grayson Murray nie żyje.
- Byliśmy zdruzgotani, gdy dowiedzieliśmy się, że w sobotę rano golfista Grayson Murray zmarł. Z przykrością przekazujemy tę wiadomość - powiedział szef PGA Tour, Jay Monahan, w specjalnym oświadczeniu opublikowanym na stronie internetowej federacji.
- Skontaktowałem się z rodzicami Graysona, aby złożyć nasze najszczersze kondolencje, a podczas tej rozmowy oni poprosili, abyśmy kontynuowali turniej. Byli przekonani, że Grayson by tego chciał. Choć będzie to trudne, chcemy uszanować ich życzenie - dodał komisarz PGA Tour.
Murray interesował się golfem od najmłodszych lat. W 2015 roku przeszedł na zawodowstwo. Z pierwszego tytułu w PGA Tour cieszył się w lipcu 2017 roku w Kentucky, gdzie wygrał turniej Barbasol Championship.
Na kolejne mistrzostwo przyszło mu poczekać blisko siedem lat. W styczniu 2024 roku triumfował w Sony Open na Hawajach. Po tym sukcesie awansował na najwyższą w karierze 46. pozycji w światowym rankingu.
Obecnie nie jest znana przyczyna śmierci 30-letniego Murraya. W przeszłości golfista zmagał się z problemami alkoholowymi i psychicznymi.
Czytaj także:
- Legia może ściągnąć gwiazdę Ekstraklasy
- Wiadomo, co ze Złotą Piłką dla "Lewego"