Cztery gole i kawałek niezłego hokeja w wykonaniu Biało-Czerwonych

WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: polscy hokeiści
WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: polscy hokeiści

Reprezentacja Polski po dobrym meczu pokonała Węgrów 4:2. Dwie bramki dla biało-czerwonych zdobył kapitan Krystian Dziubiński, a jego drugie trafienie okazało się milowym krokiem w kierunku zwycięstwa.

W tym artykule dowiesz się o:

Oba zespoły rozpoczęły ostrożnie. Skupiły się przede wszystkim na uważnej grze w destrukcji, więc klarownych okazji strzeleckich było niewiele.

Najlepszą szansę dla naszego zespołu miał w 7. minucie Dominik Paś, który dostał dobre podanie wzdłuż bramki od Bartłomieja Jeziorskiego. Nie zdołał jednak zaskoczyć swojego byłego klubowego kolegi Bence Bálizsa.

Węgrzy najbliżej szczęścia byli w 15. minucie, gdy grali w przewadze. István Bartalis po sprawnie rozegranym zamku przymierzył z prawego bulika, ale tylko w boczną siatkę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!

Zmysł Zygmunta i precyzja "Dziubka"

Gdy wydawało się, że pierwsza odsłona zakończy się bezbramkowym remisem błąd przy wyprowadzaniu krążka popełnił Bence Szabó, który trafił nim w Dominika Pasia. Gumę przejął Paweł Zygmunt i w sytuacji sam na sam zaskoczył węgierskiego golkipera.

Biało-czerwoni starali się grać w sposób dojrzały. Oddalać zagrożenie z własnej tercjii szukać wolnych stref zostawionych na tafli przez "Madziarów". Gdy te się pojawiały, Polacy wyprowadzali kontry. Węgrzy dużo wolnego miejsca pozostawili naszemu zespołowi w 26. minucie, tuż po tym, jak swoją karę zakończył Krystian Dziubiński. Alan Łyszczarczyk wypuścił Dziubińskiego, który precyzyjnym uderzeniem z bulika zaskoczył golkipera gości.

Dwubramkowa zaliczka pozwoliła "Orłom” kontrolować wynik spotkania. Tym bardziej, że pewnym punktem naszego zespołu był John Murray, który pozwalał sobie również na odważną i efektowną grę krążkiem.

Dwa ciosy w 73 sekundy

Węgrzy nieco odważniej i agresywniej rozpoczęli trzecią tercję. Zaczęli mocniej grać na bandach i na efekty nie trzeba było długo czekać. W 46. minucie kontaktowego gola zdobył Gergő Nagy, popisując się celnym uderzeniem w długi róg. Gol był zasługą dobrze założonego forecheckingu.

Nieco ponad minutę później był remis. Zasłoniętego Johna Murraya pokonał Nándor Fejes, który posłał gumę tuż przy słupku. "Bratankowie" łapali wiatr w żagle...

Szybka i konkretna odpowiedź

Jednak biało-czerwoni szybko odpowiedzieli i to był kluczowy moment tego meczu. W 49. minucie Krystian Dziubiński dobił z powietrza uderzenie Bartosza Fraszki, a nasza reprezentacja grała wówczas w przewadze.

Na 141 sekund przed końcem trener Kevin Constantine poprosił o czas, a następnie zdecydował się na manewr z wycofaniem bramkarza. Nie przyniósł on zamierzonego efektu, bo wkrótce na ławkę kar trafił Akos Mihály.

Selekcjoner Węgier ponowił manewr, ale wówczas pieczęć na zwycięstwie postawił Grzegorz Pasiut, który soczystym uderzeniem umieścił gumę w pustej bramce.

Polska - Węgry 4:2 (1:0, 1:0, 2:2)
1:0 - Paweł Zygmunt - Dominik Paś (17:22),
2:0 - Krystian Dziubiński - Alan Łyszczarczyk, Filip Komorski (25:32),
2:1 - Gergő Nagy - Gergő Ambrus, Péter Vincze (45:16),
2:2 - Nándor Fejes - Gergő Ambrus, Vilmos Galló (46:29),
3:2 - Krystian Dziubiński - Patryk Wronka, Bartosz Fraszko (48:36),
4:2 - Grzegorz Pasiut - Patryk Wronka, Bartosz Fraszko (58:52, do pustej)

Czytaj także:
Polska osłabiona tuż przed MŚ. Niefortunna kontuzja
"Jest coś takiego jak godność". Skrytykował zachowanie rosyjskiego gwiazdora

Źródło artykułu: HOKEJ.NET