Miał już nie grać w kadrze. Może z nią osiągnąć wielki sukces

Newspix / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Grzegorz Pasiut
Newspix / MICHAL CHWIEDUK / FOKUSMEDIA.COM.PL / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Grzegorz Pasiut

To on postawił kropkę nad i w meczu z Włochami podczas MŚ Dywizji IA w Nottingham i sprawił, że Polacy są już bardzo blisko awansu do elity. Historia Grzegorza Pasiuta w reprezentacji jest jednak bardzo burzliwa i pełna nieoczekiwanych zwrotów akcji.

W tym artykule dowiesz się o:

Korespondencja z Nottingham Piotr Chłystek, WP SportoweFakty

W ostatnich dwóch sezonach Grzegorz Pasiut prowadził GKS Katowice do mistrzostwa. Nic dziwnego, że wszyscy widzieli w nim reżysera gry polskiego zespołu podczas MŚ Dywizji IA. W dwóch pierwszych meczach w Nottingham doświadczony center grał jednak trochę poniżej oczekiwań i choć po cichu zbierał kolejne asysty (głównie drugiego stopnia), to wszyscy wiedzieli, że stać go na znacznie więcej. W spotkaniu z Italią też jeszcze nie uwolnił w pełni swojego potencjału, ale wyglądał już lepiej i przede wszystkim wreszcie doczekał się gola, który przypieczętował zwycięstwo 4:2.

- Moja bramka dała nam dwubramkowe prowadzenie na trzy minuty przed końcem. Dzięki temu mieliśmy pewien komfort i grało się łatwiej. Mecz z Włochami kosztował nas mnóstwo sił, zwłaszcza że kilka razy graliśmy w osłabieniu. Wielki szacunek dla tych, którzy powstrzymywali rywali, gdy mieli przewagi, bo wykonali świetną robotę. Od razu po spotkaniu z Italią ruszyły przygotowania do konfrontacji z Koreą Południową. To będzie zupełnie inny przeciwnik niż Włochy. Tym razem to my będziemy musieli prowadzić grę i kreować sobie sytuacje. Od nas więcej będzie zależało - mówi Pasiut, który przecież kilka lat temu ogłosił, że już w kadrze grać nie będzie…

Koniec kariery po aferze

W 2018 roku atmosfera wokół naszej reprezentacji była fatalna. Wiosną Polacy zajęli ostatnie miejsce w MŚ Dywizji IA w Budapeszcie i spadli na trzecim poziom rozgrywek mistrzowskich. Być może utrzymaliby się na zapleczu elity, gdyby w zawodach mógł uczestniczyć Pasiut, który jednak miał wtedy kontuzję kolana. Z kolei jesienią wybuchła wielka afera. Spora grupa reprezentantów postanowiła zaprotestować i odmówiła udziału w turnieju towarzyskim w Gdańsku. Powodem tej decyzji był konflikt z PZHL, który nie wypłacił im tzw. dniówek, czyli obiecanych pieniędzy za udział w zgrupowaniach. Niekonsekwencja w działaniu i niegospodarność byłego prezesa Dawida Chwałki wpędziły związek w gigantyczne długi. To wszystko też miało wpływ na hokeistów. Również na Pasiuta, który wówczas postanowił zakończyć reprezentacyjną karierę.

ZOBACZ WIDEO: Zrobiła to! Jechała rowerem nad przerażającymi przepaściami

Pod koniec 2019 roku selekcjoner Tomasz Valtonen namówił go jednak na powrót do kadry, ale ten nastąpił dopiero w grudniu 2020, gdy drużynę prowadził już Robert Kalaber. Dlaczego na ponowny debiut Pasiuta trzeba było tak długo czekać? Jesienią 2019 roku wychowanek KTH Krynica nie wziął udziału w towarzyskiej imprezie w Gdańsku z powodu kontuzji ręki. Problemy zdrowotne uniemożliwiły mu też występ w prekwalifikacjach olimpijskich w Kazachstanie na początku 2020 roku. Wszyscy wiemy, co działo się później. Koronawirusowe zamieszanie doprowadziło m.in. do odwołania kwietniowych MŚ Dywizji IB, w których Pasiut miał już uczestniczyć. Oczekiwanie dobiegło końca przy okazji sparingów z Węgrami w Katowicach tuż przed świętami Bożego Narodzenia.

Kiedy ponowny debiut Grzegorza doszedł do skutku, rozpoczęło się oczekiwanie na jego powrót do rozgrywek rangi MŚ. W 2021 roku zmagania w Dywizji IB znów skasowano, a w 2022 Pasiut nie przyjechał na turniej w Tychach ze względu na problemy rodzinne. Trwające mistrzostwa w Nottingham są jego pierwszymi od sześciu lat. Na razie w trzech meczach uzyskał 1 gola i 6 asyst. Wraz z kolegami tworzy drużynę, która jest coraz bliżej wywalczenia awansu do elity po ponad 20 latach przerwy. Polscy wielbiciele hokeja zastanawiają się, czemu dopiero teraz Biało-Czerwoni grają tak dobrze i skutecznie, skoro w ekipie nie brakuje doświadczonych zawodników, którzy już wielokrotnie razem występowali na arenie międzynarodowej.

Będzie prezent dla "Profesora"?

- Przez ostatnich kilkanaście lat każdy z nas starał się jak mógł, byśmy osiągnęli na MŚ dobry wynik. Teraz chyba najważniejsze w tej chwili jest to, że wielu zawodników z tej kadry odgrywa ważne role w swoich klubach. W przeszłości mieliśmy w reprezentacji młodych, utalentowanych hokeistów, ale polskie zespoły ligowe były opierane na obcokrajowcach. Dzisiaj, mimo że zagraniczni gracze wciąż u nas są, to jednak Polacy są często wiodącymi postaciami. Pokazuje to również klasyfikacja punktowa - ocenia Pasiut, który w niedzielę będzie obchodził 36. urodziny.

Awans do elity byłby dla niego cudownym prezentem i ukoronowaniem kariery, która zaczynała się pięknie, ale szybko została zakłócona. Kilkanaście lat temu Pasiut był już niemal dogadany z klubem ze słowackiego Popradu, lecz ostatecznie pojechał na testy do szwedzkiego AIK Sztokholm, gdzie nie poradził sobie pod względem fizycznym i wrócił do kraju z zerwanym więzadłem. Na kolejną szansę poza Polską czekał aż do 2016 roku. Wówczas sięgnął po niego białoruski Nioman Grodno. Pasiut był tam czołowym zawodnikiem, zdobywał mistrzowskie tytuły i grał w Champions League, ale potem wrócił do ojczyzny.

Od pewnego czasu Pasiut bryluje w GKS Katowice, dawniej dobrze grał m.in. w Cracovii. Nigdy też nie zawodził w kadrze, lecz wielkiego sukcesu z nią nie osiągnął. Już za kilka dni to się może zmienić. Wywalczenie przepustki do światowej elity jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy pokonać Koreę Południową i Rumunię. W teorii to dość proste zadanie. W praktyce może być trochę inaczej, więc niezbędna jest dobra postawa Pasiuta, który bywa nazywany "Profesorem". Na lodzie zawsze jest spokojny, jego ruchy sprawiają wrażenie powolnych, ale on zazwyczaj ma wszystko pod kontrolą. Tak jak reprezentacja Polski w Nottingham…

Czytaj także:
Kalaber: Świętowania nie będzie, musimy potwierdzić to, co dziś wywalczyliśmy
Były selekcjoner nie ma wątpliwości. Ocenił szanse Polaków na awans

Źródło artykułu: WP SportoweFakty