W piątek rozpoczęła się najważniejsza hokejowa impreza na świecie. W Rydze Czesi pokonali 3:2 Słowaków, ale po meczu najwięcej mówiło się o sytuacji z 11. minuty tego pojedynku.
Wtedy czeski bramkarz Simon Hrubec założył sobie popularną "siatkę" i puścił krążek pomiędzy parkanami do własnej bramki.
31-latek chciał kijem tak go podbić, żeby ten znalazł się w jego łapawicy. Nic jednak z jego planów nie wyszło, a Słowacy mogli cieszyć się z objęcia prowadzenia 2:1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie
- To naprawdę przypadek, który zdarza się raz na milion - przyznał po meczu w rozmowie z dziennikarzami autor tej kuriozalnej sytuacji. Jego słowa zacytował serwis isport.blesk.cz.
Przyznał potem, że nie oglądał powtórek tej sytuacji na wiszącym nad lodowiskiem telebimie bo... nigdy tak nie robi. - Absolutnie nie miało sensu się w to zagłębiać - stwierdził. - To była niefortunna sytuacja, nie myślałem o tym zbyt wiele - dodał.
Co więcej, przyznał również po wszystkim, że nie ma pojęcia co powinien był zrobić inaczej w tej sytuacji. To była rutyna. Zagranie, jakich popełnił mnóstwo w trakcie swojej kariery.
Czesi finalnie zdołali odwrócić losy spotkania i jeszcze w pierwszej tercji wyszli na prowadzenie 3:2. Wynik ten nie uległ już zmianie do końcowej syreny. - Bardzo się cieszę, że weszliśmy do turnieju zwycięsko. To duża przewaga, głównie psychologiczna, mieć trzy punkty zaraz po pierwszym meczu. Chciałbym podziękować chłopakom za to, jak grali - powiedział na koniec Hrubec.
Przypomnijmy, że już za rok Polacy wystąpią w mistrzostwach świata Elity. Polacy doskonale spisali się w tegorocznych mistrzostwach świata dywizji 1A i mogli cieszyć się z upragnionego awansu. Z najlepszymi graliśmy po raz ostatni w... 2002 roku.
Sytuacja z kuriozalną sytuacją w poniższym wideo (od 1:30):
Zobacz także:
Co z terminarzem PHL? Po awansie Polaków niezbędne korekty
Kamil Stoch odpowiada krytykom. Nie mógł się powstrzymać