Łotysze pierwszy raz w historii znaleźli się na podium MŚ. Po pokonaniu w meczu o 3. miejsce Stanów Zjednoczonych wywalczyli brązowy medal, co wywołało w ich kraju euforię.
Dzień po zakończeniu turnieju został decyzją parlamentu ogłoszony wolnym od pracy, wracających z medalami zawodników witały na ulicach Rygi dziesiątki tysięcy kibiców, a powstała ponad 30 lat temu piosenka "Kad meness jura krit" zespołu Jauns Meness, którą hokejowi kibice przyjęli jako swój nieoficjalny hymn, była najczęściej odsłuchiwaną wśród łotewskich użytkowników serwisów streamingowych.
Kapitan łotewskiej reprezentacji Kaspars Daugaviņs ujawnił, że udział w turnieju wymagał od niego dużego poświęcenia, ponieważ podczas imprezy zmagał się z poważnym zapaleniem ucha.
ZOBACZ WIDEO: Duże zainteresowanie polskim trenerem. "Większe niż sądziłem"
Choroba początkowo miała zostać szybko wyleczona, ale sytuacja okazała się znacznie bardziej skomplikowana.
- Przez całe mistrzostwa byłem osłabiony antybiotykami. Chwilami brakowało mi sił. Lekarz powiedział, że to zapalenie ucha i jeśli wezmę leki przeciwzapalne przez kilka dni, to wszystko wróci do normalności. Ale po dwóch dniach nie przeszło i musieli mi to przekłuć. Przez dwa dni coś z ucha wyciekało, ale dziura się zamknęła i znów dostałem antybiotyki - opowiedział doświadczony gracz w rozmowie z łotewskim serwisem sportacentrs.com.
Ta antybiotykowa kuracja jednak również nie dała pożądanego efektu.
- Brałem je najpierw przez 5 dni, ale nie działały. Potrzebowałem kolejnego antybiotyku, ale brałem go już przez 10 dni. Gdy minęły kolejne 4 dni, włożyli mi do ucha rurkę - mówi Daugaviņs.
Sytuacja była na tyle poważna - opowiada zawodnik - że doszło do uszkodzenia nerwu słuchowego, co mogło grozić nawet utratą słuchu.
Problemy z leczeniem sprawiły, że Daugaviņs musiał w trakcie turnieju przyjmować sterydy. Nie spotkają go jednak za to negatywne konsekwencje, ponieważ ze względów zdrowotnych uzyskał na to zgodę Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (IIHF).
- Musiałem też przyjmować sterydy. To było zatwierdzone przez IIHF, były wypełnione wszystkie dokumenty. Mogłem grać dalej, ale cały czas na tabletkach - ujawnił.
Dla 35-letniego gracza, który ostatni sezon spędził w niemieckiej ekipie Iserlohn Roosters, były to 11. MŚ. Do kadry narodowej wrócił w samą porę, by osiągnąć historyczny sukces, bo w ubiegłym roku po Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie ogłosił zakończenie reprezentacyjnej kariery.
Na turnieju w Rydze i Tampere odegrał jednak ważną rolę w drodze po medal. W 10 meczach strzelił 3 gole i zaliczył 4 asysty. To jego trafienie na 3:3 w 55. minucie ostatniego grupowego meczu ze Szwajcarią uratowało współgospodarzy turnieju przed porażką i dało im awans do ćwierćfinału, bez którego później nie byłoby medalu.
Czytaj także:
GKS Katowice będzie mieć nowego prezesa
Rewolucja. Lawina odejść z Cracovii