22 lata trzeba było czekać na kolejny występ reprezentacji Polski w mistrzostwach świata elity. Jednak od początku było jasne, że Biało-Czerwoni są najsłabszym zespołem w stawce i będzie im piekielnie ciężko o utrzymanie.
W czterech spotkaniach nasza kadra doznała samych porażek. Na swoim koncie ma jednak punkt z uwagi na to, że przegrana z Łotwą w meczu otwarcia miała miejsce dopiero po dogrywce. Mimo to i tak jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji.
Niewykluczone, że do najważniejszego meczu dojdzie na koniec turnieju. W poniedziałek, 20 maja nasza reprezentacja zmierzy się z Kazachstanem. Rywal ten obecnie ma na swoim koncie trzy punkty i zajmuje przedostatnie miejsce, więc przy ewentualnym zwycięstwie uda nam się go wyprzedzić. Oczywiście w przypadku, gdy przeciwnik ten nie poprawi jeszcze swojego dorobku.
ZOBACZ WIDEO: Czerkawski po karierze miał mnóstwo zajęć. Teraz zdradza, kim jest dziś
Już teraz wiadomo, że postrachem dla Polaków będzie Adil Beketajew. To właśnie on zdobył jedyną bramkę w przegranym przez Kazachstan meczu z reprezentacją Szwecji (1:3).
Kluczem jest jednak to, że było to bardzo efektowne trafienie. Otóż Kazach zaskoczył bramkarza rywali strzałem o prędkości 162,38 km/h. Do tej pory nie było zawodnika na mistrzostwach świata, który popisałby się mocniejszym uderzeniem.
Beketajewowi sporo zabrakło jednak do rekordu świata w prędkości uderzonego hokejowego krążka. Przypomnijmy, że w 2011 roku Denis Kuljasz podczas Meczu Gwiazd w ramach Kontynentalnej Ligi Hokejowej popisał się strzałem z prędkością 177,5 km/h.
Przeczytaj także:
Dramat w hotelu kadry Polski. Jego stan pogorszył się w nocy