"Jeździmy po Czechach oraz Słowacji i po prostu zazdrościmy". Ministerstwo wesprze kolejny sport?

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Igor Smal (z lewej) i Szymon Bieniek
PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Igor Smal (z lewej) i Szymon Bieniek
zdjęcie autora artykułu

- Instruktorzy mają po dwa lub trzy etaty. Potrzebujemy olbrzymiego wsparcia państwa. To musi być rozwiązanie systemowe - mówi jeden z trenerów hokeja w Polsce. Mariusz Czerkawski przyznaje, że rozmowy w Ministerstwie Sportu i Turystyki trwają.

Przez ostatnie dni hokej w Polsce przezywał prawdziwy wzrost popularności za sprawą udziału naszej reprezentacji w mistrzostwach świata elity. Niestety ostatecznie Biało-Czerwoni wywalczyli zaledwie jeden punkt, zajęli ostatnie miejsce w swojej grupie i spadli do dywizji 1A.

Problem ze szkoleniem

Nie da się jednak ukryć, że dyscyplina ta w naszym kraju na co dzień jest raczej niszowa. Stanisław Snopek, wieloletni dziennikarz, w rozmowie z WP SportoweFakty sam nazwał hokej "peryferyjnym". To też przekłada się na liczbę chętnych do uprawiania tej dyscypliny. A bez szkolenia nie ma szans na rozwój. Dla przykładu w Katowicach przyznają, że niektóre drużyny składają się z trzech roczników, co jest sporym kłopotem.

- Problem polskiego hokeja wynika z braku dzieci, dlatego potem pojawia się kłopot wśród 16 czy 17-latków, ponieważ zostaje mała liczba chętnych. Musimy mieć po 20 dzieci z jednego rocznika, żeby wszyscy rozwijali się w podobnym tempie, a do wieku seniora dojdzie wtedy pięciu czy sześciu - mówi w rozmowie z naszym portalem Marcin Penczek, trener koordynator w KH GKS Katowice.

ZOBACZ WIDEO: Czerkawski po karierze miał mnóstwo zajęć. Teraz zdradza, kim jest dziś

Lepiej wygląda to w Krakowie, gdzie prawie 80 dzieci trenuje minihokej. - Wiadomo, że klubów piłkarskich w tym mieście jest mnóstwo, praktycznie na każdym osiedlu, a są też inne dyscypliny. Jednakże naprawdę jest dużo chętnych na uprawianie hokeja. Myślę, że nie mamy się czego wstydzić, a wręcz przeciwnie - przyznaje Sebastian Witowski, szkoleniowiec młodzieży w Comarch Cracovii.

W stolicy Małopolski akademię od lat wspiera sponsor, dzięki czemu dzieci dostają sprzęt. Klub współpracuje także z zagranicznymi trenerami, a młodzież ma możliwość wyjazdu na różne campy. Oczywiście rodzice również są zobowiązani coś kupić oraz zapłacić składkę członkowską, lecz nie są to wygórowane kwoty. Dodatkowo większość wyposażenia jest potem odsprzedawana. - Dzieci muszą mieć podstawy umiejętności jazdy na łyżwach. Potem są już szkolone, pracują z kijem, krążkiem itp. - tłumaczy Witkowski. [b]

Ogrom problemów

[/b]

W obu ośrodkach jednak lista trudności jest długa. To nie tylko kwestia finansów, ale także dostępności do infrastruktury. W Katowicach nie wystarcza ona nawet do zrealizowania obecnych potrzeb. Dlatego tym bardziej trudno mówić o jakimś rozwoju. W Krakowie z kolei lodowisko położone jest w centrum miasta, co czasami sprawia problemy logistyczne. Ktoś musi dzieci przywieźć i odwieźć, a nie wszyscy mieszkają w mieście.

- My wiemy, co i jak trenować, tylko trzeba mieć miejsce do realizacji tego. Nie do końca wykorzystujemy możliwości, jakie mamy dookoła. Jednakże do tego potrzeba pieniędzy. Instruktorzy mają po dwa lub trzy etaty, a to musi być człowiek, który pójdzie do szkoły i przyprowadzi chętne osoby. U nas zajęcia są popołudniami, gdy zarówno szkoleniowcy jak i dzieci są już przemęczeni - zwraca uwagę Penczek.

Wspomina także o konieczności stworzenia lepszego marketingu czy oferty dla rodziców, które przyciągną chętnych. Inną kwestią jest konieczność przeprowadzania treningów indywidualnych. - Na samych zajęciach grupowych zawodnik nie jest w stanie się rozwinąć. Cały świat poszedł technicznie do przodu, dzięki dostępowi do infrastruktury oraz ludziom, którzy prowadzą ćwiczenie indywidualne. Jeździmy po Czechach oraz Słowacji i po prostu zazdrościmy - mówi wprost trener z Katowic.

- Potrzebujemy olbrzymiego wsparcia państwa. To musi być rozwiązanie systemowe. Nie jesteśmy w stanie pociągnąć tego na tych środkach, które mamy obecnie. W Finlandii wybierają kadrę U-16 z 300 zawodników, a u nas z 20-25 - dodaje.

Lepsze jutro?

Na szczęście widać pewne światełko w tunelu. Ostatnie mistrzostwa na pewno wiele dały hokejowi w Polsce, o którym mówiło się sporo w różnych mediach. W rozmowie z WP SportoweFakty Mariusz Czerkawski za to opowiada o bardzo ważnych spotkaniach w Ministerstwie Sportu i Turystyki. Ma on nadzieję, że w ich trakcie zapadną dobre decyzje i powstanie więcej lodowisk, a do tego zaangażują się samorządy.

- Wydaje mi się, że państwo powinno zadbać o najmłodszych i o tych, którzy kochają jazdę na łyżwach. Są długie zimne miesiące, gdzie dzieciaki, zamiast siedzieć przy komputerze lub wyjeżdżać na narty za duże pieniądze, miałyby możliwość dotarcia do lodowiska, które jest w ich okolicach. Potrzeba stworzyć infrastrukturę do rozwoju, gdyż mamy za mało Polaków grających w hokeja, żeby z nich zrobić 20 Stochów, Małyszów czy Gortatów i konkurować z najlepszymi na świecie - zaznacza legendarny hokeista.

Jest jeszcze jeden pozytywny fakt, o którym wspominają obaj trenerze. Dzieci, które przychodzą na trening, najczęściej szybko łapią bakcyla i zaczynają żyć hokejem. Za nimi napędza się cała rodzina, która staje się kibicami. Dzięki temu nie rezygnują z tej dyscypliny zbyt szybko. Oczywiście w grę wchodzi jeszcze szkołą i związane z nią obowiązki. Nie można także zapomnieć o selekcji na wyższym poziomie - To jest rewelacyjny sport, tylko mało się o nim mówi - przekonuje Marcin Penczek.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty