Moim zdaniem bramki nie było - rozmowa z Michałem Elżbieciakiem, bramkarzem Naprzodu Janów

W Janowie nie doszło do niespodzianki i ekipa wicemistrza Polski, GKS-u Tychy pokonała gospodarzy 0:2. Na brawa zasługuje bramkarz Naprzodu, Michał Elżbieciak, z którym rozmawialiśmy po spotkaniu.

Bartłomiej Czaja
Bartłomiej Czaja

Bartłomiej Czaja: Najwyraźniej nie rozpoczął się ten rok dobrze dla was drugie spotkanie, druga porażka pewnie nie tak wyobrażaliście sobie rozpoczęcie tego roku?

Michał Elżbieciak: No na pewno nie. Przegraliśmy i ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Walczyliśmy jak równy z równym, jednak gra wyraźnie nam nie wychodziła. Ciężko powiedzieć teraz na gorąco co się stało, przegraliśmy i tyle. Teraz trzeba się podnieść i walczyć dalej.

Kolejny świetny mecz w twoim wykonaniu, byłeś dziś najjaśniejszą postacią swojej drużyny, więc chyba możesz być zadowolony ze swojej postawy?

- Nie można być zadowolonym z przegranego meczu. Przy pierwszej bramce byłem bezradny, druga niestety, to po części moja zasługa, jednak nie do końca wiem co się tam stało. Ta sytuacja trochę nas podłamała i nie byliśmy w stanie się podnieść.

W zeszłym tygodni podczas finału Pucharu Polski zdobyłeś statuetkę najlepszego bramkarza. Jak przyjąłeś to wyróżnienie?

- Takie wyróżnienia na pewno cieszę, jednak szkoda trochę tego finału. Byłbym stuprocentowo zadowolony, gdybym dostał to wyróżnienie jak zwycięzca Pucharu Polski. Niestety, GKS Tychy po raz kolejny okazał się lepszy od nas i to oni są w posiadaniu tego trofeum. Mnie pozostaje się cieszyć z indywidualnego wyróżnienia.

Wróćmy może do początku trzeciej tercji i sytuacji z pierwszej minuty. Czy sędziowie prawidłowo odgwizdali bramkę? Byłeś najbliżej tego zamieszania. Jak było twoim zdaniem?

- Trudno mi powiedzieć, krążek był z tyłu mojej głowy i nie do końca widziałem co się dzieje, ale w ostatniej chwili próbowałem go wyciągnąć. Moim zdaniem bramki nie było, lecz to nie ja jestem sędzią i nie mnie oceniać takiej sytuację. Sędziowie odgwizdali bramkę i trzeba pogodzić się z tym faktem.

To już siódme spotkanie przegrane z GKS-em Tychy, zatem jest to jedyna drużyna której w obecnym sezonie nie pokonaliście…

- Mecz pomiędzy naszymi drużynami, to takie śląskie derby, na które hokeiści z Tychów się szczególnie motywują. Jest to drużyna świetnie poukładana w defensywie i dysponująca mocnymi zawodnikami w linii ataku. Czeka nas jeszcze dwa spotkania z GKS-em i liczę na punkty w tych meczach.

Dziś zespół z Tychów był w waszym zasięgu, jednak o losach meczu zadecydowała wasza rażąca nieskuteczność w ataku?

- Ten mecz nie wyszedł nam do końca, GKS był dziś do ogrania, niestety nie wykorzystaliśmy tego nie przegraliśmy to spotkanie. Jednak nie mnie oceniać zawodników i widowisko, gdyż tym zajmie się trener, który na pewno przekaże nam cenne uwagi na następne spotkanie.

Kiedy pierwsze zwycięstwo Akuny w nowym roku?

- Mam nadzieję, że za 3 dni w Nowym Targu.

Teraz przed wami trudny okres mecze w trybie trzydniowym. Jaki nastawienie fizyczne i psychiczne na dalszą część sezonu?

- Bojowe jak zawsze (śmiech, dop. red.). Osiągnęliśmy cel, jakim było awans do najlepszej szóstki sezonu i utrzymanie się w lidze. Niestety druga część sezonu nie najlepsza w naszym wykonaniu, ale będziemy walczyli o piątą lokatę z Jastrzębiem i mam nadzieję, że wyjdziemy z tej walki zwycięsko. Fizycznie jesteśmy już trochę zmęczeni sezonem, ale walczyć trzeba i na pewno nie odpuścimy żadnego spotkania.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×