Początek meczu zwiastował nie lada emocje. Pierwsze minuty to wzajemne badanie się przeciwników. W końcu pierwsi zaatakowali tyszanie, jednak mocny strzał Sławomira Krzaka złapał Rafał Radziszewski. Jak się później okazało, nie był to jednak najlepszy mecz w wykonaniu bramkarza Pasów. Po blisko pięciu minutach ocknęła się Cracovia i na efekty nie trzeba było długo czekać. Najpierw pojedynek sam na sam przegrał Mikołaj Łopuski, a trzy minuty później Arkadiusza Sobeckiego uratował słupek. Odpowiedź GKS-u była natychmiastowa. W zamieszaniu przed bramką Radziszewskiego największą przytomnością wykazał się Adam Bagiński i zespół Jana Vavrećka objął prowadzenie. Od tego momentu spotkanie nabrało rumieńców i tak było już do końca pierwszej tercji.
Kibice nie zdążyli jeszcze dobrze usiąść, a już na początku drugiej odsłony Michał Garbocz wykorzystał dokładne podanie Tomasza Roszkiewicza i GKS prowadził dwoma bramkami. Prowadzenie nieco uspokoiło gości i kiedy wydawało się, że podrażniony zespół Pasów rzuci się do odrabiania strat, fatalnie zachowała się obrona Comarch Cracovii. Do krążka podanego jak na tacy dopadł tuż przed bramką Adrian Parzyszek i, ku zaskoczeniu krakowskich fanów, na tablicy świetlnej pojawił się wynik 0:3. Trzeba przyznać, że tego wieczoru kibice byli bez wątpienia dodatkowym zawodnikiem Pasów. Cóż jednak z tego, gdy obrona gospodarzy co chwilę popełniała głupie błędy. Na szczęście w ataku było dużo lepiej i po ambitnej akcji Mikołaja Łopuskiego, Comarch Cracovia zdobyła kontaktową bramkę. Do końca tercji zespół gospodarzy groźnie atakował, jednak GKS grał sprytnie w obronie.
Trzecia tercja rozpoczęła się podobnie jak druga, z tym że tym razem bramkę zdobyła Cracovia. Po ładnej akcji strzał oddał Leszek Laszkiewicz, a dobijał Marian Csorich i GKS prowadził już tylko 3:2. Pasy rzuciły się do ataku. Tyszanie zaczęli grać agresywniej, czego efektem była seria kar. Wydawało się, że jest to woda na młyn dla rozpędzonej Cracovii, jednak goście tego dnia byli fantastycznie dysponowani w defensywie i przetrwali nawet grę 5 na 3. Na dziewięć minut przed końcem jedną z kontr GKS-u finalizował strzałem Bagiński, do odbitego krążka dopadł Michał Woźnica i GKS prowadził 4:2! Ostatnie fragmenty to chaotyczne ataki krakowian, które nie przyniosły efektów. Na półtorej minuty przed końcem trener Rudolf Rochaćek wziął czas, ale po wycofaniu bramkarza Robin Bacul ustalił wynik meczu na 5:2 dla GKS i ogólny stan rywalizacji na 4:2 na korzyść gości ze Śląska.
Comarch Cracovia - GKS Tychy 2:5 (0:1, 1:2, 1:2)
0:1 - Adam Bagiński (Tomasz Wołkowicz) 9' 5/5
0:2 - Michał Garbocz (Tomasz Proszkiewicz, Jakub Witecki ) 22' 5/5
0:3 - Adrian Parzyszek (Robin Bacul) 24'
1:3 - Mikołaj Łopuski (Michał Radwański, David Musial) 32'
2:3 - Marian Csorich (Daniel Laszkiewicz, Leszek Laszkiewicz) 41'
2:4 - Michał Woźnica (Adam Bagiński) 51'
2:5 - Robin Bacul 59'
Składy:
Comarch Cracovia: Radziszewski (Rączka) - Csorich (2), Bondarevs, L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz (2) - Dudaś, Dulęba, Radwański, Musial, Łopuski - Noworyta, Kłys, Piotrowski (2), Pasiut (2), Drzewiecki - Landowski, Guzik, Wajda, Rutkowski, Witowski.
GKS Tychy: Sobecki (Witek) - Kotlorz (2), Majkowski, Bacul, Parzyszek (4), Paciga - Mejka (2), Jakeś (2), Proszkiewicz, Garbocz, Witecki - Sokół, Matla, Wołkowicz, Bagiński, Woźnica - Krokosz, Maćkowiak, Krzak, Galant, Matczak.
Kary: Comarch Cracovia - 8min, GKS Tychy - 10 min.
Najlepszy zawodnik gospodarzy: Mikołaj Łopuski.
Najlepszy zawodnik gości: Łukasz Sokół.
Najlepszy zawodnik meczu: Łukasz Sokół.
Widzów: 2 200.