W ostatnim czasie obrońcę Zagłębia Sosnowiec - Andrzeja Banaszczaka - prześladuje spory pech. - Przez całą karierę kontuzje mnie omijały i wszystko było w porządku. Teraz na starość mam różne problemy, a szczególnie w ostatnich dwóch sezonach - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Banaszczak, który obecnych rozgrywkach prawdopodobnie już nie wyjedzie na lód. - Mam uszkodzoną łąkotkę i więzadło krzyżowe oraz naderwane poboczne - wyjaśnia skutki urazu odniesionego na początku stycznia w pojedynku z Podhalem Nowy Targ.
- Jutro zapadnie decyzja czy będę musiał przejść zabieg - kontynuuje Banan. To właśnie od konkretnej diagnozy lekarza wiele zależy. - Być może trafię na stół i to będzie mało optymistyczna wiadomość, gdyż ten sezon będę miał z głowy. Mam jednak nadzieję, że mnie nie pokroją i na finał zgłoszę swoją gotowość - uśmiecha się 34-latek, dla którego nie jest to pierwsza poważna kontuzja.
Przed dwoma laty Banaszczak miał złamaną szczękę i pauzował przez blisko trzy miesiące. - Obrońca rywala uderzył z niebieskiej. Nie zdążyłem się uchylić i dostałem prosto w twarz - wspomina wydarzenia mające miejsce w meczu z Polonią Bytom, z której chwilę wcześniej trafił do sosnowieckiego Zagłębia. Wówczas hokeista żywił się tylko płynami podawanymi przez słomkę. Pęknięta żuchwę trzeba było zadrutować i nie było mowy o normalnych posiłkach. Zawodnik stracił przez to kilkanaście kilogramów.
Wychowanek bytomian słynie jednak ze sporej ambicji. Mimo przykrych wydarzeń, szybko wrócił do gry i dzięki dobrej formie zyskał uznanie w oczach selekcjonera. Szwedzki szkoleniowiec biało-czerwonych - Peter Ekroth - zabrał go w miejsce klubowego kolegi Jarosława Kuca na styczniowy towarzyski mecz z Litwą.
Oprócz dłuższych przerw w występach, spowodowanych poważnymi kontuzjami, były również drobne urazy, jak choćby problemy z kręgosłupem na początku obecnego sezonu. Banaszczak zaliczył także wyjazd za granicę. Jadnak nie w celach kontynuowania sportowej kariery, a zarobkowych. W 2005 roku, grając jeszcze w Polonii, wyjechał do Włoch. Wrócił po półrocznej przerwie. Rozbrat z hokejem nie przeszkadzał jednak zawodnikowi, aby wciąż należeć do ścisłej czołówki obrońców w lidze.