Marcin Spyrła: Czy możesz opowiedzieć jak zaczęła się twoja przygoda z hokejem. Ktoś cię namówił do uprawiania tego sportu, czy może jednak sam bardzo chciałeś od dziecka być hokeistą?
Rafał Ćwikła: Kiedy miałem siedem lat po raz pierwszy z moim tatą wybrałem się na mecz hokejowy drużyny z Sanoka i już wtedy wiedziałem, że to jest to co będę chciał robić w przyszłości. Od tego momentu praktycznie nie opuszczałem już żadnego meczu drużyny z mojego rodzinnego miasta. Następnie zacząłem próbować swoich sił na łyżwach. Zaczęło się od chodzenia na ślizgawki, a już po roku, miałem wtedy osiem lat wybrałem się wraz z moim tatą na pierwszy trening sekcji żaków, którą to opiekowali się trenerzy Garba i Vogla. Od tego momentu hokej spodobał mi się jeszcze bardziej i już nie opuszczałem żadnego treningu.
Swoją karierę rozpoczynałeś w drużynie hokejowej z Sanoka, lecz jako jeszcze młody adept hokeja przeniosłeś się do Nowego Targu - dlaczego zdecydowałeś się na taki krok?
- Tak zgadza się karierę rozpoczynałem w Sanoku, trenowałem pod okiem Pana Jerzego Hućki i muszę przyznać, że wtedy moje umiejętności na pewno się podniosły. W tym czasie wraz z moją pierwszą drużyną odnosiliśmy spore sukcesy - za jaki na pewno należy uznać brązowy medal Mistrzostw Polski zdobyty w Nowym Targu. Warto dodać, że był to pierwszy taki wartościowy sukces w historii klubu. Wraz z biegiem czasu grałem coraz pewniej i stawałem się liderem zespołu. Myślę, że dzięki temu zostałem dostrzeżony przez trenerów z Nowego Targu. Nawet gdy reprezentowałem jeszcze barwy sanockiej drużyny, to byłem już zapraszany przez MMKS Nowy Targ gościnnie na turnieje międzynarodowe i w końcu w wieku trzynastu lat moi rodzice podjęli decyzję, żebym kontynuował swoją karierę w Nowym Targu, oraz tam też uczęszczał do szkoły. Nie mogę ukryć faktu, że byłem z tego bardzo zadowolony, gdyż nowotarski hokej stwarzał o wiele lepsze warunki do rozwoju mojej kariery poprzez wyjazdy na wspomniane już wcześniej przeze mnie międzynarodowe turnieje hokejowe.
Czy reprezentowałeś już w przeszłości barwy narodowe Polski w jakiejkolwiek kategorii juniorskiej? Jakimi sukcesami z naszymi czytelnikami chciałbyś się podzielić najbardziej?
- Reprezentacji Polski nie reprezentowałem ani razu, dlatego sukcesy jakie odnosiłem były w barwach MMKS-u Nowy Targ. Myślę, że wywalczenie czterokrotnego tytułu Mistrza Polski z tą drużyną można uznać za spory sukces. Udało mi się również kilka razy pod rząd uzyskać tytuł najlepszego strzelca w turniejach na Słowacji. W ogóle mam bardzo dobre wspomnienia z turniejów, które odbywały się u naszych południowych sąsiadów. W Pradze oraz w Keżmaroku zostałem wybrany tzw. MVP turnieju.
Czy ani przez chwilę nie miałeś pomysłu, aby spróbować swoich sił w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu? Wielu twoich rówieśników właśnie tam skierowało swoją karierę zawodniczą, ale nie wszystkim wyszło to na dobre. Jak z perspektywy czasu oceniasz swoją decyzję?
- Od samego początku wiedziałem, że nie będę występował w SMS-ie Sosnowiec, ponieważ miałem już teoretycznie zapewnione przyjęcie do dwóch klubów ze Szwecji. Pierwszym warunkiem do tego, abym dostał angaż w Szwecji była znajomość języka angielskiego i dlatego na pół roku udałem się do Wielkiej Brytanii, aby tam podszkolić swój język. Od samego początku bardzo chciałem spróbować swoich sił w SMS, gdyż według mnie była to bardzo dobra okazja, aby pokazać się szkoleniowcom z całej Polski. Gdy wszystko szło po mojej myśli niestety dopadła mnie choroba i niestety moje plany zostały znacznie pokrzyżowane. I do teraz myślę, że moja decyzja była dobra, iż obrałem taki kierunek mimo, że to odbiło się na możliwości mojej gry w reprezentacji Polski.
Czy to, że wyjechałeś szkolić swe umiejętności do Szwecji było twoim marzeniem? Ale jeszcze wcześniej może opowiedz w ogóle o tym jak to się stało, że obrałeś skandynawski kierunek?
- Tak zawsze marzyłem żeby grać za granicą, a szczególnie w Szwecji. W pierwszej wersji miałem jechać do Czech. Jednak w momencie, gdy byłem na turnieju w Szwajcarii zobaczyli mnie trenerzy juniorskich drużyn z Trinca, ale niestety nie byłem w stanie skorzystać z ich zaproszenia, gdyż to w tym samym czasie miałem wcześniej uzgodnioną wizytę w Almtuna Uppsala i to ostatecznie tam "zakotwiczyłem".
Czy pierwszą drużyną w jakiej występowałeś była Almtuna Uppsala?
- Przed definitywnym wyjazdem do Szwecji chciałem podszkolić język angielski i pojechałem do Londynu, a tam występowałem w angielskiej lidze hokejowej w drużynie Stretham London, lecz jednak był to krótki epizod.
Aktualnie grasz w drużynie, która występuje w Division I, mowa tutaj o Tierps Hockey, ale nie można powiedzieć, że jest to słaba liga, gdyż gra tam m.in. Matt Davidson - znany z występów w Columbus Blue Jacket.
- Liga Division I jest bardzo wyrównana. Mojej drużynie brakło dziewięć punktów, żeby wywalczyć awans do Allsvenskan. Division I jest moim zdaniem nawet lepszą ligą od polskiej ekstraklasy, gra się tutaj przede wszystkim szybciej. Oczywiście trzy, cztery pierwsze zespoły z ekstraklasy polskiej są poziomem podobne, a być może nawet lepsze, natomiast całościowo myślę że polska liga jest gorsza od Division I. Oglądając polską ligę widać, że problem jest z wyprowadzaniem krążka z defensywy do ofensywy. A co razi, to gra jest na stojąco. W Division I gra dużo zawodników z przeszłością w AHL jak i też są wyjątki z przeszłością w NHL. A nie są to zawodnicy, co chcą tylko dorobić, dla przykładu jak podałeś Matt Davidson ma 32 lata i jest tutaj jednym z lepiej punktujących zawodników.
Jednak jeszcze w poprzednim sezonie miałeś krótki epizod w swoim dawnym klubie - mowa tutaj o drużynie KH Sanok, lecz rozegrałeś tam jednak tylko kilka spotkań i jakoś nie przekonałeś trenera swoją grą. Może powiesz jak dokładnie wyglądała ta sytuacja?
- Tak miałem, po kontuzji jakiej nabawiłem się grając w Almtunie poprosiłem o wypożyczenie do Sanoka, żeby się odbudować. Jednak kontuzja ta cały czas mnie prześladowała i rozegrałem tylko cztery mecze, z czego dwa w pełnym wymiarze czasowym, gdyż musiałem zejść z powodu kontuzji. Jednak sądzę, że nie ma czego żałować, gdyż zobaczyłem jak to wszystko wygląda i na pewno teraz już mnie nie kusi wyjazd do Polski. Po miesiącu opuściłem Sanok, gdyż tyle trwało wypożyczenie. Mogłem zostać dłużej, ale postanowiłem, że wrócę do Almtuny. Od początku nie podobał mi się trener Sanoka, który nie pokazał mi taktyki jaką gra Sanok, jak się później okazało nie było w ogóle taktyki. Zawodnicy między sobą ustalali jak mają grać. A co najbardziej mi się nie spodobało, to, że ani razu trener ze mną nie porozmawiał, dla mnie jest to bardzo niezrozumiałe.
Aktualnie jednak zmagasz się z kontuzją i nie występujesz już od kilku meczów. Mógłbyś powiedzieć co ci dokładnie dolega i na ile groźna jest ta kontuzja?
- Tak, zmagam się z kontuzją już od początku sezonu, a dokładnie w drugim meczu w sezonie dostałem cross checking i tak nie fortunie upadłem, że skręciłem kostkę i naderwałem ścięgno Achillesa. Cały czas, aż do tego momentu męczę się z tą kontuzją, ale lekarze mówią, że po sezonie jak będzie odpoczynek to powinno być na nowy sezon wszystko dobrze. Szkoda jedynie, że ten sezon tak się potoczył, gdyż liczyłem na więcej. Na początku sezonu i w sparingach grałem w drugiej piątce i byłem najproduktywniejszym zawodnikiem, w sześciu meczach zdobyłem trzy bramki i zanotowałem dwie asysty. Niestety w drugim meczu sezonu w Balsta doznałem kontuzji i później trzeba było pauzować przez około półtora miesiąca. Po kontuzji do składu powrócili bracia Berlin, którzy są gwiazdami w Tierp i tym bardziej było trudniej walczyć o miejsce w podstawowym składzie, tym bardziej że noga cały czas dawała znać o sobie. Mecze grałem w kratkę, gdyż wychodząc na nie, dostałem lekko lub skrzywiłem nogę i musiałem zejść do szatni. I tak to trwa do teraz, ale mocno wierzę, że nowy sezon będzie lepszy i kontuzję mnie ominą.
Porównując ligę w której występujesz z Polską, chyba w ciemno możesz stwierdzić, że ta pierwsza jest o wiele silniejsza?
- Tak jak powiedziałem wcześniej. Przede wszystkim jest lepsza pod względem szybkości. W polskiej lidze przejście z defensywy do ataku jest bardzo wolne. I to jest moim zdaniem największy mankament PLH. Oczywiście są zespoły jak np. Cracovia co robią to dobrze, ale jeden zespół na całą ligę to jednak za mało.
Teraz odejdźmy na chwilę od samego hokeja. Czy mógłbyś porównać klimat spotkań na trybunach, który panuje w Szwecji, z tym jaki spotyka się w Polsce?
- W mojej drużynie średnio na mecze chodzi około pięciuset osób więc jest to mało. Ale klimat jest świetny, od strony organizacyjnej klubu jak i kibiców. Na samym początku jest przedstawienie pierwszej piątki drużyny gospodarzy, przy sztucznych światłach. I to w każdym klubie tak jest, więc to samo dodaje uroku. A po meczu nagroda dla najlepszego zawodnika spotkania. Małe detale, a jednak dodają kolorytu.
Nie mogę także nie zapytać o zaplecze techniczne jakie jest w Szwecji mimo, że to nie Elitserien (najwyższa liga w Szwecji). Polskim drużynom daleko chyba do tego, czym dysponujesz w swoim klubie?
- Zgadza się. Jako, że epizod w Sanoku miałem, mogę porównać. W obecnym klubie wszystko jest dobrze poukładane, zawodnik nie musi się martwić o to czy będzie miał czym grać, o to czy będzie taśma do kija itp. Co najbardziej mi się tutaj podoba, to, że po każdym treningu i meczu jest robione pranie i rzeczy które okropnie śmierdzą potem na drugi dzień pachną ładnie i szatnia drużyny nie śmierdzi tak strasznie potem. W Sanoku dla przykładu nie jest to respektowane i zapach wychodzący z szatni nie jest przyjemny. Nie wiem jak w innych klubach Polsce. Co do samej szatni, to jest w niej praktycznie wszystko, począwszy od dużego telewizora gdzie analizujemy mecze, siłownia, oczywiście prysznice, specjalne miejsce na ostrzenie łyżew lub obklejanie/obcinanie kija. Kolejne miejsce to kantorek dla pralki i suszarnia z koszulkami. Do samej szatni nie można wejść w obuwiu.
Jak myślisz, co trzeba zmienić w polskim hokeju, aby jego poziom poszedł w górę, a nie jak to jest do tej pory staczał się po równi pochyłej w dół?
- Myślę, że poziomu hokeja w Polsce nie da się tak od razu podnieść. Trzeba na to czasu, przede wszystkim zacząć od szkolenia młodzieży. Myślę, że podniesienie liczby obcokrajowców dałoby efekt taki, że liga była by szybsza i bardziej atrakcyjniejsza dla kibica. Zawodnik, który chce grać w drużynie musi się starać na treningach, żeby zagrać w meczu, musi być stworzona rywalizacja. Dla przykładu podam, że w mojej drużynie jest 30 zawodników, na mecz wychodzi 17 i 2 bramkarzy. Więc żeby zagrać w meczu trzeba się starać na każdym treningu. Trudno mi powiedzieć co trzeba poprawić. Kluby muszą patrzeć więcej na młodzież, bo osobiście mi się wydaję, że jest to pomijane. Więcej patrzy się na to co teraz jest, niż to co będzie np. za 5 lat.
Szkolenie młodzieży to chyba także temat, który warto poruszyć. Szwedzcy zawodnicy co roku łapią się do ligi NHL, najlepszym przykładem jest chyba drużyna Detroit Red Wings, która to w głównej mierze opiera się właśnie na zawodnikach z tego kraju. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat, w czym tkwi różnica między szkoleniem młodych hokeistów w Polsce i Szwecji?
- Szkolenie młodzieży musi być inaczej respektowane. Tutaj zawodnicy młodsi, ale Ci lepsi są pchani do starszej kategorii i jeśli takiemu zawodnikowi nie wyjdzie w pierwszym meczu, trener go nie skreśla tylko dalej mu ufa. Co do samego szkolenia młodzieży dla przykładu podam ile tutaj w okresie letnim jest obozów dla każdego rocznika, w gazecie Hockey są ogłoszone czterdzieści trzy obozy od wieku dziewięciu do dwudziestu sześciu lat. W Polsce ile jest? Oczywiście są one płatne, ale kluby pomagają w finansowaniu takiego obozu, jeśli zawodnikowi naprawdę zależy żeby pojechać.
Na sam koniec, co chciałbyś przekazać młodym adeptom polskiego hokeja, którzy nie koniecznie mają szanse wyjechać za granicę i tam szkolić swoje umiejętności?
- Przede wszystkim muszą wiedzieć że ciężka praca na treningach przynosi skutek w późniejszym czasie. Muszą też wiedzieć, że trening na lodzie to jedno, a trening poza lodem to drugie. Na pewno każdy sportowiec ma swoje wyrzeczenia, a więc wytrwałości wszystkim życzę.