Tu się wszystko może zdarzyć - rozmowa z Danielem Laszkiewiczem, kapitanem Comarch Cracovii

Już w czwartek pierwszy mecz półfinałowy Comarch Cracovii z Pol-Aqua Zagłębiem Sosnowiec. Jak przygotowują się do tego pojedynku zawodnicy Pasów spytaliśmy kapitana drużyny Daniela Laszkiewicza.

Przemysław Lorenc: Jakie nastroje panują w drużynie na kilka godzin przed półfinałem?

Daniel Laszkiewicz: Jak zwykle bojowo. Są to przecież play-offy i nie może być inaczej. Naprzeciw nas stanie Zagłębie Sosnowiec i trzeba będzie mocno powalczyć. Po to trenowaliśmy przez 9 dni, a jedynym kontuzjowanym zawodnikiem jest Patryk Noworyta.

No właśnie. Obie drużyny miały kilka dni wolnego. Czy to pomoże czy raczej wybije was z rytmu meczowego?

- Na pewno jesteśmy wypoczęci po tych kilku dniach, bo była to dość długa przerwa jak na tę fazę rozgrywek. Z drugiej strony rzeczywiście ten nasz rytm został zakłócony. Trzeba jednak pamiętać, na jakim etapie rozgrywek jesteśmy, z kim gramy i co jest stawką spotkań z Zagłębiem. Będziemy mieli do czynienia z bardzo szybkim hokejem i tu niezbędna nam będzie kondycja na odpowiednim poziomie. Nikt się nie będzie mógł usprawiedliwiać po takiej przerwie, że brakuje mu siły.

Zagłębie w tym roku jest przeciwnikiem, z którym dobrze się wam gra.

- Można tak powiedzieć. Tylko przy tym należy pamiętać, że tak było w rundzie zasadniczej. Owszem, mamy z nimi bonus, ale w czwartek zaczynają się półfinały play-off a nie kolejny mecz rundy zasadniczej. W tej chwili wszystko zaczyna się od zera, a my nie myślimy nawet o tym, że mamy jeden mecz w zapasie.

No właśnie - bonus oraz dwa pierwsze mecze na własnym lodzie. To może pomóc czy też niepotrzebnie rozluźnić?

- Jak wspomniałem gramy od zera i koniec. Z pewnością wsparcie naszej krakowskiej publiczności jest ogromnym atutem na starcie. Z tego należy się cieszyć.

Chyba macie coś do udowodnienia Zagłębiu po ostatnim spotkaniu (Comarch Cracovia przegrała 1:7 - przyp. red.)?

- Niekoniecznie. O tamtej porażce już zapomnieliśmy. To jest play-off i tu się wszystko może zdarzyć. Na tym etapie wszyscy walczą na 100 procent, wtedy były osłabienia. Nie ma sensu do tego wracać.

W drugiej parze wystąpi GKS Tychy z Wojasem Podhale Nowy Targ. Przyglądacie się tej rywalizacji?

- Powiem szczerze, że w ogóle się tym nie interesujemy. My mamy swoje zadanie do wykonania, swoje mecze do wygrania. Myślami jesteśmy przy kolejnym meczu i nie ma co się zastanawiać co dziej się na innym lodowisku. Można dywagować która drużyna jest lepsza a potem wychodzi się na lód i okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Podhale męczyło się z Jastrzębiem a miało gładko z nimi wygrać. Widać więc, że nie ma co się zastanawiać.

A gdybyś jednak miał na kogoś postawić?

- Nie, nie chcę się bawić w takie rzeczy. Żadnego typowania. Ja w czwartek o 18:00 muszę rozpocząć walkę z Zagłębiem Sosnowiec i tylko to mnie interesuje.

Oglądasz zmagania hokeistów na Olimpiadzie?

- Niestety, mecze na Olimpiadzie są bardzo późno i aby je śledzić musiałbym zarywać niepotrzebnie noce, a na tym etapie sezonu nie byłoby to wskazane. W wolnym czasie wypoczywam i oglądam powtórki.

Na waszych twarzach widać kilkudniowy zarost. Kontynuujecie tradycję?

- Tak. Nie golimy się od pierwszego meczu play-off aż do ostatniego. Nie wiem czy to przyniesie nam szczęście. Od kilku sezonów kontynuujemy taką tradycję i na razie się ona sprawdzała. Z tego co wiem nie jest to tylko nasza tradycja, inne drużyny też to robią. Z pewnością nie zaszkodzi.

Przygotowaliście też niespodziankę dla kibiców – aukcję waszej koszulki i zdjęć z autografami.

- Pomysł narodził się, kiedy usłyszeliśmy o tragedii Ewy Cieśleckiej - działaczki toruńskiej sekcji hokeja na lodzie i jednocześnie żony kierownika hokejowej drużyny TKH Nesta Toruń. Postanowiliśmy wystawić na aukcję naszą koszulkę i zdjęcia, a dochód z niej przekażemy Pani Ewie. Aukcja będzie trwać przez całe play-offy. Chcemy zebrać jak największą ilość pieniędzy, my też się dołożymy i będziemy chcieli pomóc najlepiej jak potrafimy. Trzeba sobie pomagać.

Komentarze (0)