Podstawą jest więcej lodowisk i drużyn - rozmowa z Bartłomiejem Wróblem, kapitanem Energi Stoczniowca

Po słabszej rundzie zasadniczej, Energa Stoczniowiec Gdańsk rozgromiła Akunę Naprzód Janów i zagra z Aksamem Unią Oświęcim o piąte miejsce w PLH. O sytuacji w lidze i o drugiej pracy związanej z hokejem, jaką jest szkolenie młodzieży w Gdyni, rozmawialiśmy z kapitanem gdańskiego zespołu - Bartłomiejem Wróblem

Michał Gałęzewski: W ostatnim meczu rozgromiliście drużynę Akuny Naprzodu Janów. Jakie czynniki wpłynęły na aż tak dobrą grę?

Bartłomiej Wróbel: Uważam, że już po meczu wyjazdowym, wynik tego spotkania był przesądzony. Wygraliśmy 7:4 na wyjeździe i była to mocna zaliczka. W niedzielę wyszliśmy szybko na prowadzenie 2:0 i później Naprzodowi było trudno. Musieliby zdobyć pięć bramek i trochę się odkryli. Musieli atakować, a my graliśmy z kontry i stąd wynik 8:0.

Zwycięstwo w dwumeczu 15:4 chyba pokazało, komu należało się miejsce w szóstce...

- Myślę, że tak. Ten sezon nas nauczył, że trzeba nabrać doświadczenia i dopiero gdy nam się to udało, zagraliśmy dobre zawody z Janowem. Brakowało tego wcześniej - szkoda.

Czy to jest jakiś prognostyk na lepsze miejsca Stoczniowca w przyszłości?

- Tak, bo to młoda, ciągle rozwijająca się drużyna i może być tylko lepiej. Gorzej być nie może, bo to młodzi chłopcy.

Strzeliłeś w meczu z Janowem bramkę...

- Strzeliłem praktycznie do pustej bramki. Aron Chmielewski i Wojtek Jankowski zagrali tak, że nie pozostało mi nic innego, jak trafić.

Jesteś jednym z najstarszych zawodników gdańskiej drużyny. Jak ci się gra z tymi młodymi, którzy pewnie niejednokrotnie uczyli się gry w hokeja patrząc, jak ty grasz...

- Tego to nie wiem, być może tak. Dobrze gra się z młodymi zawodnikami, bo trzeba wtedy więcej wymagać od siebie, pokazywać im żeby grać jak najlepiej.

O piąte miejsce gracie z Unią Oświęcim. To chyba pokazało, że nie ma większych różnic pomiędzy słabszymi zespołami pierwszej szóstki i mocniejszymi drugiej...

- Ja uważam, że nawet byliśmy lepsi od drużyn z Jastrzębia i z Janowa. Zabrakło niewiele, przede wszystkim jak mówiłem wcześniej doświadczenia.

Poza grą w Stoczniowcu, jesteś również trenerem hokeja w Gdyni. Co sądzisz o swojej pracy w tym mieście?

- Swojej pracy nie mogę oceniać, bo nie ja jestem od tego. Mogą to oceniać inni trenerzy, bądź rodzice. Jestem zadowolony z tego, że chłopcy z Gdyni się rozwijają i hokej w tym mieście idzie do góry. Ostatnio był turniej w Toruniu, gdzie zajęliśmy czwarte miejsce na sześć zespołów i jesteśmy z tego zadowoleni.

Jest szansa, że kilka lat będą derby Trójmiasta w hokeju na lodzie?

- (śmiech, dop.red.) Bardzo bym sobie tego życzył, ale brakuje w Gdyni lodowiska pełnowymiarowego. Szkoda, bo to podstawa do tego, aby hokej się bardziej rozwinął.

Są plany budowy lodowiska?

- Najgorsze, że nie jestem decydentem w tej sytuacji. Musi zadecydować Rada Miasta, czy też prezydent Wojciech Szczurek. Zobaczymy. Bardzo by się przydało, to bardzo dobra sytuacja dla młodzieży, która miałaby co robić i mogłaby trenować sport. W hokeja nigdy nie grano w Gdyni i liczę, że się to zmieni.

Kilka miast, które nie mają aktualnie drużyny ligowej prowadzi zajęcia z młodymi hokeistami. Czy to jest prognostyk do tego, aby w przyszłości było 18-20 miast, w których jest hokej na lodzie?

- Myślę, że tak. Coś się dzieje w Elblągu, w Malborku i w kilku innych miastach. To musi ruszyć, bo w przeciwnym wypadku hokej na lodzie będzie na marnym poziomie. Podstawą jest więcej lodowisk i drużyn. Im więcej drużyn, tym więcej zawodników.

Oglądałeś turniej olimpijski?

- Jasne, że tak. Dla każdego kibica jest to super sprawa, bo są to najlepsi zawodnicy na świecie. Widzieliśmy kawał dobrego hokeja, który możemy rzadko oglądać, bo Igrzyska Olimpijskie są co cztery lata.

Komentarze (0)