Rajski jest wychowankiem klubu z Nowego Targu. Ostatnie półtora roku 25-latek spędził w zespole Zagłębia Sosnowiec jednak wobec finansowych perturbacji sosnowieckiego klubu postanowił opuścić Zagłębie i wrócić w rodzinne strony. - Dobrze wspominam pobyt w Zagłębiu. Fajne chłopaki, szkoda tylko, że problemy finansowe dotknęły nas wszystkich. Może się to zmieni, czego kolegom życzę, ale do tego momentu kokosów nie było. Dwie strony podpisywały kontrakt i każda powinna się z niego wywiązać. Każdy z nas miał w kontrakcie wyszczególnioną kwotę za jaką gra i w jakim terminie ma ją dostać. I powinien ją otrzymać, a nie tylko cieszyć się, że ma ją na papierze. A tak od pewnego czasu było. Gdybyśmy wiedzieli, że ten zawód nie przynosi profitów, to każdy z nas podjąłby się innej formy zarobkowania. Zmieniłby zawód, ale wtedy hokeja w naszym kraju nie byłoby. Jestem hokeistom zawodowym i nie po to poświęcam prywatny czas, żeby nie mieć z hokeja korzyści finansowych. Nie ukrywam, że opuściłem rodzinny dom i wyjechałem do Sosnowca w celach zarobkowych - podkreśla bramkarz.
Transfer Rajskiego spotkał się z wielką radością nowotarskich kibiców. Wraz z powrotem do macierzystego klubu wiążą się jednak ogromne oczekiwania, które 25-latek będzie musiał udźwignąć na swoich barkach. - Od jednego zawodnika nie będzie zależał wynik drużyny. Wszyscy muszą grać dobrze, zostawić serce na lodzie, by cokolwiek osiągnąć w PLH. Jeśli każdy dołoży od siebie cegiełkę, to możemy zaskoczyć niejednego przeciwnika. Trzeba patrzyć z optymizmem w przyszłość. Gdybym nie wierzył w drużynę, to nie podpisywałbym kontraktu - zapewnia golkiper.
Nie wiadomo jednak, kiedy Rajski ponownie przywdzieje barwy Podhala. Wszystko jest bowiem w rękach PZHL. - Nie mogę obiecać, że zagram w kolejnym meczu Pucharu Polski. Wszystko w rękach WGiD PZHL. Mam nadzieję, że nie czeka mnie kolejna niemiła niespodzianka i wszystkie dokumenty będą się zgadzały. Czekam też na sprzęt. Tydzień nie byłem na lodzie. Chciałbym jak najszybciej włączyć się do treningu, bo jest mi potrzebny jak woda rybie. Trzeba też rozbić sprzęt. Na razie się nie spieszę do rozgrywania meczów, bo jest duże ryzyko. Na ligę muszę być gotowy - dodaje Tomasz Rajski.