"Unici" znów słabo zaczęli i już w drugiej minucie stracili pierwszego gola. Dariusz Gruszka zagrał wzdłuż bramki do pozostawionego bez opieki Bogusława Rąpały, a ten sprytną "podcinką" zaskoczył Przemysława Witka. - Przystąpiliśmy do meczu za bardzo rozluźnieni i dlatego tak szybko straciliśmy bramkę - wyjaśniał Marek Modrzejewski, napastnik gospodarzy.
Oświęcimianie znów musieli gonić wynik. Sprawy w swoje ręce próbował wziąć Lukas Riha. Czeski skrzydłowy popędził do sanockiej tercji i dostrzegł pozostawionego bez opieki Grzegorza Piekarskiego, ale uderzenie oświęcimskiego obrońcy było minimalnie niecelne.
W 10 minucie sanoczanie drugi raz trafili do siatki, kiedy po wrzutce Owczarka krążek z powietrza uderzył Milan. Sebastian Molenda uznał jednak, że bramka została zdobyta w nieprawidłowy sposób, wysoko uniesionym kijem. - Trudno mi ocenić tę sytuację. Mądrzejszy będę po przejrzeniu zapisu filmowego - powiedział Milan Jancuska.
"Biało-niebiescy" atakowali dalej, jednak mieli ogromne problemy z zaskoczeniem Marka Rączki. Sposobu na golkipera gości nie znalazł ani Robert Krajci, ani Tomasz Połącarz. Słowak po doskonałym dograniu Rihy chybił z najbliższej odległości, a strzał z niebieskiej Połącarza został instynktownie odbity przez sanockiego bramkarza.
W 19 minucie sytuacji sam na sam z Witkiem nie wykorzystał Kubat, który chwilę później powędrował na ławkę kar. - Jak dla mnie był to kluczowy moment meczu - zapewniał trener sanoczan - Później ta sytuacja się na nas zemściła i dostaliśmy bramkę do szatni - dodał.
Okres gry w przewadze na bramkę zamienił Adrian Kowalówka, wykorzystując świetne zagranie zza bramki Petera Tabacka. "Unici" poszli za ciosem i już na początku drugiej odsłony wyszli na prowadzenie. Wszystko zaczęło się od Grzegorza Piekarskiego, który na pełnej szybkości wjechał do tercji rywala i zagrał do Roberta Krajciego. Słowacki skrzydłowy zakręcił sanockimi obrońcami, zmylił Marka Rączkę i wyłożył gumę Sebastianowi Kowalówce, a ten skierował ją do pustej bramki.
Sanocki golkiper był najjaśniejszą postacią swojej drużyny. Świetnie grał na parkanach, a jego interwencje zostaną zapamiętane na długo. W 31 minucie zatrzymał uderzenie Roberta Krajciego, a sześć minut później wygrał pojedynek sam na sam z Peterem Gallo. Pełnię swoich możliwości pokazał pod koniec drugiej tercji, gdy w ekwilibrystyczny sposób obronił kąśliwe uderzenie Sebastiana Kowalówki. "Młodszy Kowal" aż złapał się za głowę. - Marek bronił dzisiaj fenomenalnie. Żadna z bramek nie obciąża jego konta - chwalił swojego podopiecznego trener Jancuska.
Trzecią odsłonę oświęcimianie zagrali już koncertowo. Wystarczyło im zaledwie cztery minuty, aby posłać rywali na deski. W 43. minucie dobre dogranie Wojciecha Stachury wykorzystał Marek Modrzejewski. - Cieszę się niezmiernie. Ciężko pracowałem na tę bramkę przez całe spotkanie - wyznał skrzydłowy Aksam Unii. - Musiałem też pokazać trenerowi, że warto na mnie stawiać - dodał.
Kilka chwil później na samotne spotkanie z Przemysławem Witkiem pojechał Krzysztof Zapała. Środkowy sanoczan zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i przegrał indywidualny pojedynek z oświęcimskim golkiperem. A niewykorzystana sytuacja gości zemściła się na nich w 44. minucie. Wtedy to w roli głównej wystąpił Paweł Dronia, który debiut w nowych barwach okrasił pięknym golem. Wychowanek Orlika Opole zmieścił gumę między parkanami Marka Rączki. - Mam takie szczęście, że w debiutach strzelam bramki. Tak było w Sosnowcu i dzisiaj też się mi udało - przyznał skromnie 21-letni defensor.
Wynik spotkania ustalił Wojciech Stachura, który najszybciej odnalazł się w zamieszaniu podbramkowym. - Przegraliśmy na własne życzenie. Popełnialiśmy za dużo indywidualnych błędów i łapaliśmy niepotrzebne kary. W ten sposób ułatwiliśmy rywalowi zadanie - ocenił Milan Jancuska, szkoleniowiec sanoczan. - Oddawaliśmy też za mało strzałów, dlatego muszę skrytykować swoich napastników. Dwa albo trzy razy nie trafiliśmy do pustej bramki, a to chyba o czymś świadczy? - zakończył retorycznie trener gości.
- Byliśmy lepsi w każdym elemencie hokejowego rzemiosła. Sanoczanie mogą dziękować niebiosom, że udało nam się strzelić tylko pięć bramek, a okazji ku temu naprawdę nie brakowało - podsumował Ladislav Spisiak, trener oświęcimian. - Wiedziałem, że Milan Jancuska jest zakochany w systemie 1-3-1. Grając w ten sposób wywalczył w poprzednim sezonie mistrzostwo Polski, dlatego nakazałem swoim zawodnikom, żeby prezentowali to, co cały czas ćwiczymy na treningach. I udało się - zakończył szkoleniowiec "Unitów".
Aksam Unia Oświęcim - Ciarko KH Sanok 5:1 (1:1, 1:0, 3:0)
0:1 - Bogusław Rąpała (Dariusz Gruszka, Krystian Dziubiński) 2'
1:1 - Adrian Kowalówka (Peter Tabacek, Peter Gallo) 20' 5/4
2:1 - Sebastian Kowalówka (Robert Krajci, Grzegorz Piekarski) 21'
3:1 - Marek Modrzejewski (Wojciech Stachura) 43'
4:1 - Paweł Dronia (Marek Modrzejewski, Waldemar Klisiak) 44'
5:1 - Wojciech Stachura (Tomasz Połącarz, Marek Modrzejewski) 47' 5/4
Składy:
Aksam Unia: Witek - Piekarski (2), Gabryś; Krajci, S. Kowalówka (4), Riha (4) - Gallo (2), A. Kowalówka (2); Wojtarowicz ,Tabacek, Klisiak - Połącarz (2), Dronia; Radwan, Stachura, Modrzejewski oraz Wilczek, Adamus, Jakubik, Sękowski.
Trener: Ladislav Spisiak
Ciarko KH: Rączka - Ivicic, Kubat (2); Vozdecky, Zapała (4), Poziomkowski (2) - Suur, Rąpała; Drzewieci, Dziubiński (4), Gruszka - Gurican (2), Owczarek; Mermer(2), Milan, Biały - Bigos, Koseda; Hućko, Słowakiewicz, Wilusz.
Trener: Milan Jancuska
Sędziowali:
Kary: 16-20 (w tym 4 minuty techniczne)
Strzały: 40-30
Widzów: 2200