Ta sytuacja, to swoisty "fenomen" pośród europejskich, przedstawicieli gier zespołowych. Wszystkie inne dyscypliny zespołowe, mogą się pochwalić ciekawymi i rozbudowanymi rozgrywkami klubowymi. Chętnie biorą w nich udział drużyny z całego kontynentu, przedzierając się nierzadko przez bardzo gęste sito eliminacji. Start w takich zawodach/turniejach międzynarodowych to prestiż, nobilitacja oraz pieniądze, dla klubów i związków sportowych, w poszczególnych krajach. Niestety, nie dzieje się tak w hokeju na lodzie.
Wydawać by się mogło, że hokeiści z całej Europy, mogliby z powodzeniem rywalizować miedzy sobą, nie tylko w ramach Ligi Mistrzów, ale także w ciekawych rozgrywkach niższego szczebla - właśnie w Pucharze Kontynentalnym. Europejska rodzina hokejowa jest na tyle liczna, że kłopotów z ilością chętnych do gry być nie powinno. Dobra infrastruktura sportowa, coraz większa ilość widzów na trybunach podczas spotkań ligowych to poważne argumenty "za".A jednak tak się nie dzieje. "Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze" brzmi stare jak świat porzekadło. Kłopoty ze znalezieniem odpowiedniego, czyli wystarczająco majętnego, sponsora dla rozgrywek pucharowych to argument przekonujący. Brak hokejowej Ligi Mistrzów, powoduje niechęć najlepszych drużyn Starego Kontynentu, do zmagań ze średniakami lub słabeuszami w Pucharze Kontynentalnym. Z punktu widzenia sportowego i finansowo-organizacyjnego, taka rywalizacja nie ma większego sensu. Dysproporcje są zbyt duże. Szkoda jednak, że w Pucharze Kontynentalnym nie chcą już nawet uczestniczyć, najlepsze zespoły z takich krajów jak Słowenia czy Węgry. Nie ma po raz kolejny, w tegorocznej stawce uczestników, żadnej drużyny z Norwegii. Po dwóch sezonach przerwy jest za to przedstawiciel ligi duńskiej. Dobre i to.
Brak rozgrywek klubowych na odpowiednim poziomie, czyni hokej na lodzie ubogim krewnym innych, zespołowych dyscyplin sportu. Niemożność znalezienia sponsora/sponsorów wystawia nie najlepsze świadectwo hokejowym decydentom - inni potrafili sobie jakoś poradzić. Zaistniała sytuacja jest po prostu anachroniczna i zaczyna coraz poważniej działać na niekorzyść całego hokejowego środowiska w Europie.