Wpadłem od razu do ligi - rozmowa z Josefem Mihalikiem, graczem Akuna Naprzodu Janów

Josef Mihalik był jedynym zawodnikiem, który zdołał w piątek pokonać Rafała Radziszewskiego. Zawodnik Naprzodu dobrze zna lodowisko przy ulicy Siedleckiego. Niestety pozostali zawodnicy nie dostosowali się do jego poziomu i Naprzód osiadł na dole tabeli.

W tym artykule dowiesz się o:

Przemysław Lorenc: Nie udał się chyba ten powrót na lodowisko przy Siedleckiego?

Josef Michalik: Nie, zupełnie nie. Przegraliśmy i to było widać. Cracovia zagrała lepiej kombinacyjnie. My powinniśmy dłużej trzymać krążek i szybciej go rozgrywać. Byli zdecydowanie lepsi i wygrali zasłużenie.

Na osłodę została piękna bramka.

- Tak. Ale była to też szczęśliwa bramka bo w ostatniej chwili zjechał mi obrońca. Aż prosiło się żeby silnie strzelić. Tak zrobiłem i się udało.

Nie myślałeś, żeby wrócić tu pod Wawel?

- Nie, nie było takiej możliwości. Rozstałem się z klubem w nieciekawych okolicznościach. Myślę, że nie zachowano się tak jak powinno. W takiej sytuacji nie było możliwości rozpoczęcia rozmów z Cracovią.

Co się stało z Naprzodem? W zeszłym sezonie lepiej prezentowaliście się w Krakowie.

- Nie wiem co się stało. Słyszałem, że kilku istotnych zawodników odeszło. Mamy kilku dobrych, młodych zawodników. Potrzebujemy przede wszystkim trochę czasu aby się zgrać. Musimy więcej nauczyć się grać z krążkiem i nie wybijać go od razu tak jak robiliśmy to w piątek w Krakowie.

Skrzydła podcięła wam przegrana pierwsza tercja, a szczególnie pierwszy gol stracony w dość przypadkowych okolicznościach.

- Tak. Cracovia od samego początku na nas siadła. My nie byliśmy w stanie dobrze rozegrać krążka, wyjść z tercji. Naszym błędem było też to, że daliśmy przeciwnikowi za dużo swobody, mogli rozwinąć skrzydła i spokojnie rozgrywać ataki.

Drugą bramkę zdobył David Kostuch, który powoli wyrasta na jednego z liderów Pasów. Zwracał wam uwagę trener na tego zawodnika?

- Nie. Osobiście nie znam tego zawodnika i trener też specjalnie się na nim nie skupiał. Mówił za to, abyśmy dobrze rozgrywali swoje akcje. Mieliśmy grać swoje a nie zastanawiać się jak zagra Cracovia.

Gospodarze pokonali was bez trzech wiodących postaci. Nie lepiej było ten mecz rozegrać u siebie nawet bez publiczności? Pewnie szansa na punkty byłaby większa.

- U siebie gra się całkiem inaczej niż na wyjazdach. Pamiętajmy jednak, że dziś graliśmy praktycznie pięcioma obrońcami, których czasem wspomagał szósty, przekwalifikowany napastnik. Taka sytuacja jest bardzo trudna niezależnie od tego gdzie się gra.

Kibice w Krakowie ciepło wspominają występy Josefa Mihalika.

- Bardzo dobrze wspominam mój okres gry tu w Krakowie. Jeśli chodzi i grę to wszystko było tu super, a zwłaszcza kibice. Mam jednak żal do pewnych osób, które nie potrafią w odpowiedni sposób pożegnać się z zawodnikiem i moim zdaniem hokej powinni jedynie oglądać w domu przed telewizorem.

Co będzie dalej z zespołem Janowa?

- Mam nadzieję, że się jeszcze wzmocnimy. Przyjdą zawodnicy i wszystko powoli będzie się zgrywać. Ja i Martin Petrina przyszliśmy tu i wpadliśmy od razu do ligi. Nie rozegraliśmy żadnych sparingów, a to jest niezbędne aby drużyna stanowiła zespół. To wszystko z czasem będzie dużo lepiej funkcjonować.

Dobrą drużynę buduje się od tyłu, a wy między słupkami macie świetnego bramkarza. To już coś.

- Nasz bramkarz dziś bronił na prawdę bardzo dobrze. Cracovia miała bardzo dużo okazji i wiele z nich zatrzymał Elżbieciak. Niestety nawet najlepszemu bramkarzowi ciężko jest wszystko obronić.

Komentarze (0)