Ciarko KH Sanok - już drużyna czy nadal jeszcze tylko zawodnicy?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Okres letni to przede wszystkim oczy zwrócone w kierunku południowo-wschodnim na hokejowej mapie Polski. Drużyna, która ostatnimi laty zajmowała końcowe miejsca w ligowej tabeli, broniąc się nawet przed degradacją zaczyna robić największe transfery.

W tym artykule dowiesz się o:

Wielu to dziwiło - Sanok? Sanok kupuje zawodników? Za co? Inni zaczęli nawet porównywać sytuację jaka nastąpiła nie tak dawno w Krakowie gdzie miejscowa Cracovia za sprawą a w zasadzie za pieniądze Pana Filipiaka miała w zasadzie kogo tylko chciała. Teraz ten sam człowiek odcina się od tego, mówiąc, że to niemoralne kusić zawodników ogromnymi jak na Polskie warunki finansowe wynagrodzeniami.

Zacznijmy jednak od początku jak to było w Sanoku. Otóż ostatnie lata to nieustanna gra sanoczan w końcówce tabeli. Coroczne zapewnienia, że w tym sezonie będzie lepiej - i niestety na tych zapewnieniach się kończyło. Winą byli obarczani zarząd, trenerzy jak i zawodnicy. Zawodnicy którzy niestety grali na tyle ile umieli, trenerzy temat rzeka- przewinęło się ich wielu, często zmieniani w różnych sytuacjach. Jednak nikomu z nich nie dano dokończyć tego co zaczynał. Chyba jedyną osobą która zaczęła i chyba skończyć tego co zaczęła nie umiała była osoba trenera Słowakiewicza, poznała się na nim ostatnio drużyna z Gdańska, z która współpracę zerwał trener-nie pojawiając się na pierwszych zajęciach, a słuch po nim po tym fakcie zaginął. Czy to jest profesjonalne podejście do obowiązków? Być może trener widząc jak mało profesjonalna jest nasza liga razem ze związkiem na czele uznał, że tak będzie lepiej. Ale czy nie prościej to było załatwić w sposób cywilizowany? Są telefony, maile, czy też tradycyjna poczta...

Wróćmy jednak ponownie na południe kraju - do Sanoka. Tu zarząd po rozmowach ze sponsorami postanowił, że obiera kierunek walki o jakieś wyższe cele niż te ostatnio osiągane- nie tylko obietnicach jak i walce miało się to skończyć. W tym celu postanowiono zatrudnić nowego trenera. Do Sanoka zawitał duet trenerski - Milan Jancuska, Marek Zietara - którzy kilka miesięcy wcześniej sięgali z Podhalem po tytuł Mistrza Polski. Jednak kłopoty finansowe drużyny z Nowego Targu zadecydowały iż obrali kierunek Podkarpacia. Z najbardziej utytułowanej w Polsce drużyny - Podhala kierunek sanocki obrało jeszcze kilku zawodników - obrońcy Martin Ivicic , Dimitri Suur oraz napastnicy Dariusz Gruszka i Krystian Dziubiński. Zawodnicy Ci mieli w założeniu stanowić - Martin i Dimitri o spokoju w strefie obronnej a młodzi perspektywiczni napastnicy o sile ofensywnej drużyny z Podkarpacia. Sanocką bramkę obsadzono bramkarzami - Markiem Rączką (Kraków) oraz młodym rozwijającym się Michałem Plskiewiczem (Toruń). Oni obaj mieli zapewnić stabilność i pewność w bramce. Formacje obronną wzmocniono również innymi zawodnikami z Grodu Kopernika - Zoltan Kubat oraz Piotr Koseda - zawodnicy ograni na ekstraklasowych taflach. Z Cracovii Kraków do Sanoka przeniósł się również reprezentacyjny napastnik Filip Drzewiecki oraz w rodzinne strony powrócił wychowanek Michał Radwański. Skład uzupełnił również Dawid Słowakiewicz który zamienił Janów na Sanok.

Ze składu z poprzedniego sezonu ubył Tomasz Demkowicz, który kilka miesięcy wcześniej zakończył sportową karierę hokeisty. Lekką ręką pozbyto się również Roberta Kosteckiego - postać bardzo barwną, ale jakże pożyteczną w sanockiej ekipie- zawodnik ten ostatecznie trafił do beniaminka ligi - zespołu KTH Krynica. Oczekiwań zarządu nie spełnił też obrońca Rafał Cychowski - któremu również podziękowano za grę. W szeregach KH zabrakło miejsca również dla obcokrajowców - Kaupo Kaljuste oraz o dziwo Viliama Cacho - nieobecność tego drugiego w składzie trener tłumaczył, że zawodnik ten po groźnej kontuzji nie będzie w pełni sił by walczyć już od początku sezonu. Nie podpisano też kontraktów na nowy sezon z Arturem Zielińskim który powrócił do swojego poprzedniego zespołu z Krynicy.  Takim oto składem drużyna zaczęła przygotowania do nowego sezonu.

W Sanoku narodziła się nadzieja, że ta drużyna jest czymś wielkim, że ten sezon nareszcie będzie tym przełomowym. Sparingi na początku sezonu może choć troszkę to pokazywały, ale wiemy, że sierpień jest to okres gdy wszystkie drużyny zaczynają dopiero treningi i grę na lodzie. Sanoczanie na tle innych drużyn prezentowali się przyzwoicie. Jednak było widać, że niektórym zawodnikom ciężko się gra, coś jest nie tak. Martinowi Vozdeckyemu brakowało Viliama Cacho z którym tworzyli jeden z lepszych duetów na lodzie. Z nowymi kolegami nie mógł się porozumieć na lodzie. Atak Gruszka - Dziubiński to nie był ten atak co kilka miesięcy wcześniej robił taką furorę na lodzie - tu było widać brak kompana z lodu - Tomasza Malasińskiego. Paweł Połącarz nie mógł odzyskać formy która prezentował przed kontuzją barku - tak więc nie spełniał pokładanych w nim nadziei - klub w porozumieniu z nim rozwiązał kontrakt - Paweł szybko znalazł nowego pracodawcę - trafił do Nowego Targu. W ostatniej chwili okazało się, że ofensywę KH wzmacnia Krzysztof Zapała - to miało być spore wzmocnienie sanockiej drużyny.

Kolejne mecze i nie taka gra jak potrzeba - nie taka jakiej życzyli sobie zawodnicy, trenerzy, zarząd, kibice. Cóż trzeba było coś zrobić - "pech" trafił na Filipa Drzewieckiego, który będąc członkiem kadry narodowej miał za zadanie być filarem drużyny. Niestety jego marny dorobek punktowy wpłynął na decyzję o rozwiązaniu z nim kontraktu - nie tego oczekiwano po tym zawodniku. W tym samym czasie rozpoczęły się trwające bardzo długo rozmowy w celu pozyskania Tomasza Malasińskiego z drużyny z Nowego Targu - trwały bardzo długo ponieważ i suma odsprzedaży tego zawodnika była ogromna jak na Polskie warunki, bo oscylująca w granicach 150tyś złotych.

Długo przeciągające się rozmowy, jak również zawirowania odnośnie przekazania kwoty(30%) za wyszkolenie zawodnika w SMS należną dla PZHL uniemożliwiały Tomkowi wejście w tryb meczowy z nową drużyną. Ostatecznie jednak wszystko ułożyło się jak należy i "Malaś" zagrał w barwach "Ciarko KH Sanok".  Oglądając jednak mecze ma się różne wrażenia. Widząc spotkanie Sanoka z Tychami widziało się, że jest drużyna. Patrząc jednak na spotkanie w Krakowie, Gdańsku - mamy jakże odmienne zdanie - tam nie widać było drużyny - na lodzie widać było jedynie zawodników z nazwiskami na koszulkach: Gruszka, Dziubiński, Malasiński, Radwański, Ivicic, Suur. To chyba jednak za mało. W tym sporcie w tej dyscyplinie (hokej) ważny jest kolektyw a nie na pierwszym miejscu umiejętności i indywidualności. W pierwszej kolejności potrzeba stworzyć kolektyw- drużynę, która ze sobą współpracuje, w której każdy zawodnik może liczyć na kolegę, który przewiduje co może zrobić, jak zagra krążek kolega. Jeśli tego nie będzie w drużynie Ciarko KH Sanok to niestety ale spotkania te będą takie jak te teraz. Wiem, zdaje sobie sprawę, że na to potrzeba czasu. Ale czy jednak właśnie Ci zawodnicy będą w stanie stworzyć kolektyw i drużynę?? Mam taką nadzieję. Bo jeśli już na lodzie pojawi się w końcu drużyna Ciarko KH Sanok, to właśnie wtedy te indywidualności, te ukryte talenty poszczególnych zawodników będą cieszyć - zawodników, trenerów, zarząd, sponsorów jak i nas kibiców. To właśnie Ci zawodnicy którzy wzmocnili ten klub będą przesądzać o losach spotkań. Niestety ale dziś patrząc z wysokości trybun i patrząc na rozegrane do tej pory spotkania śmiem powiedzieć, że Ciarko KH Sanok to jeszcze nadal zawodnicy... warto jednak zaczekać, czekają na to wszyscy - zarząd, sponsorzy, kibice.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)