Po zwycięstwie z Dragons de Rouen hokeiści Comarch Cracovii chcieli pójść za ciosem. - Chcieliśmy wygrać ten mecz, bo w piątek faktycznie otworzyła się szansa do zajęcia nawet pierwszego miejsca. Przed spotkaniem z Anglikami mówiliśmy, że musimy unikać kar, bo w osłabieniu zawsze gra się trudniej. To się niestety potwierdziło. Rywale byli dobrze zorganizowani, świetnie poruszali się na łyżwach i ciężko było się przedostać pod ich tercję - powiedział Leszek Laszkiewicz w rozmowie z cracovia.pl.
W 30 minucie po bramce Laszkiewicza na tablicy wyników widniał remis 1:1. - W tej akcji było dość dużo przypadku. Obrońcy podawali krążek między sobą i jeden z nich zagapił się. Zobaczyłem to, zabrałem gumę i starałem się znaleźć lukę pod łopatką bramkarza. Krążek ponownie znalazł się na moim kiju, chciałem wrzucić go przed bramkę, ale na szczęście trafiłem w bramkarza, który wbił go sobie do siatki - powiedział szczerze Leszek Laszkiewicz. - Nie byliśmy faworytami w meczu z Francuzami i Anglikami, nie będziemy też w spotkaniu z Łotyszami. Nie poddamy się jednak i powalczymy o drugie miejsce - dodał krakowski hokeista.
Więcej na www.cracovia.pl