Mateusz Białek: Kanadyjskie łyżwy, to i bramki ładne

Niedzielne spotkanie w Sosnowcu było konfrontacją dwóch podobnych zespołów z podobnymi problemami. Jednak ten temat zszedł na drugi plan za sprawą Mateusza Białka, który zdobył swoje pierwsze bramki w swoim debiutanckim sezonie. W pomeczowej rozmowie przez młodego hokeistę przemawiała skromność, ale przede wszystkim ogromna radość.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik

W ramach kończącej sezon zasadniczy kolejki PLH Stadion Zimowy był areną zmagań dwóch drużyn, którym jeszcze niedawno groziło wycofanie z rozgrywek. Jednak obie ekipy dotrwały do końca i w niedzielę grały tylko o udowodnienie odwiecznej wyższości Goroli nad Hanysami (lub jak wolą za Brynicą - Hanysów nad Gorolami). Mimo że do wygranej Zagłębia przyczynili się wszyscy hokeiści, to na bohatera spotkania wyrósł Mateusz Białek.

Debiutujący w tym sezonie na ekstraklasowym lodzie zawodnik strzelił dwie bramki, które są zarazem jego pierwszymi od początku rozgrywek. - Znalazłem się w bardzo dobrej sytuacji, to strzeliłem. Cóż mogę więcej powiedzieć, po prostu wykorzystałem dobre podanie kolegów - cieszył się skromnie.

Podczas spotkania przedostatniej kolejki w Jastrzębiu Białkowi złamała się łyżwa. Jednak prezes Zagłębia Adam Bernat obiecał, że dostanie on nowe łyżwy, w których zagra już z Naprzodem. W trakcie zagłębiowsko-śląskiego pojedynku nie brakowało głosów, że zasługą dobrej postawy młodego hokeisty są właśnie nowe łyżwy. - Dostałem kanadyjskie łyżwy, to i brameczki ładne się strzela - żartował.

Spotkanie z Naprzodem jeszcze przed rozpoczęciem wzbudziło emocje, a to ze względu na roszady w składzie sosnowiczan. W drugiej piątce pojawił się właśnie Białek, który wystąpił obok Kamila Duszaka, Jarosława Kuca, Marcina Kozłowskiego i Tomasz Kozłowskiego. Współpraca na linii z braćmi Kozłowskimi przez cały mecz przebiegała wyśmienicie. - Grało mi się dużo lepiej, dostawałem dokładne podania, miałem więcej sytuacji. Była okazja do oddania strzału, to strzeliłem. Wykorzystałem to, co miałem wykorzystać - powiedział skromnie w pomeczowej rozmowie, której chyba jednak się nie spodziewał.

Gdy Mateusz Białek strzelił na 4:3 na Stadionie Zimowym zapanowała euforia. Po golu na 7:4 wszyscy byli pewni, że jest to dzień właśnie tego hokeisty. Jednocześnie żartowano, że mecz był zbyt krótki, bo jeśli trwałby dłużej niż 60 minut, to może Białek pokusiłby się o kolejne trafienia. - Na początek wystarczą mi te dwie bramki - skwitował z uśmiechem.

Jednak zapamięta on spotkanie z Naprzodem Janów nie tylko ze względu na pierwsze trafienia w debiutanckim sezonie, ale również ze względu na zostanie najlepszym zawodnikiem Zagłębia. - Każdy młody cieszyłby się chociaż z jednego gola, a tu trafiły mi się dwa - radość Mateusza Białka wydawała się nieskończona.

Już wiadomo, że podopieczni Krzysztofa Podsiadły i Mariusza Kiecy w pierwszej rundzie play-off zmierzą się z Comarch Cracovią. Sytuacja Zagłębia przed zakończeniem sezonu zasadniczego nie była kolorowa. - Wiadomo, że jest trudno, ale gramy dla kibiców i dla siebie. Chcemy dograć ten sezon do końca - podkreślił Białek. Jednak sosnowiczanie nie boją się konfrontacji z krakowianami. - Będziemy walczyć. Niezależnie od tego czy będzie to Cracovia, czy jakaś inna drużyna, po prostu będziemy walczyć - zaznaczył.

Mateusz Białek wyśmienicie zakończył sezon zasadniczy. Mimo swojej skromności, nie boi się mówić, że play-offy w jego wykonaniu będą jeszcze lepsze. - Mój udział w tej walce będzie taki jak w tym meczu. Postaram się grać jak najlepiej - powiedział sosnowiczanin.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×