Przegraliśmy play-out trochę na własne życzenie - rozmowa z Mateuszem Podsiedlikiem, hokeistą Naprzodu Janów

Drużyna Naprzodu Janów w tym sezonie okazała się najsłabsza w Polskiej Lidze Hokejowej i po przegranej w play-out z KTH Krynica pożegnała się z najwyższą klasą rozgrywkową. Mateusz Podsiedlik, jeden z czołowych strzelców katowickiego zespołu twierdzi jednak, że spadku można było uniknąć, gdyby zespół lepiej zagrał w kluczowych momentach walki o utrzymanie.

Michał Kowalski: Naprzód spadł z PLH. Uważasz, że spadek jest zasłużony i w przekroju całego sezonu rzeczywiście byliście najsłabsi?

Mateusz Podsiedlik: Niestety stało się tak, a nie inaczej, spadliśmy do I ligi. Tak wynikało z ligowej tabeli, ale wbrew pozorom było wiele spotkań, w których mogliśmy "urwać" punkty faworyzowanym zespołom i byliśmy tego blisko. Moim zdaniem, gdybyśmy mieli trochę więcej szczęścia w niektórych meczach minionego sezonu, to wówczas Naprzód nie byłby chyba na ostatnim miejscu w ligowej tabeli.

W meczach z KTH Krynica, szczególnie na wyjeździe, potrafiliście zagrać bardzo dobrze. Czego więc zabrakło, by pokonać kryniczan?

- Przegraliśmy chyba trochę na własne życzenie, ten play-out powinien się rozstrzygnąć na naszą korzyść już w czterech meczach. W pierwszym spotkaniu w Krynicy po 20 minutach prowadziliśmy 3:0 i nie powinniśmy byli tej potyczki przegrać. Następnie zwyciężyliśmy 6:1 u siebie, a dzień później było już 3:1 dla nas i znów coś się zacięło. Skończyło się tak, jak wszyscy wiemy. Niestety, nie udało się, czego bardzo żałujemy.

Czy uważasz, że gdyby nie było wiadomych problemów finansowych, szansa na utrzymanie byłaby większa?

- Na początku sezonu mieliśmy naprawdę całkiem dobrą drużynę, ale potem zawodnicy zaczęli odchodzić do różnych innych klubów i zostało nas niewielu do gry. Gdyby nie problemy finansowe, to na pewno ci, którzy odeszli, zostaliby z nami w Janowie. Wtedy z całą pewnością zostalibyśmy w PLH.

Jak ocenisz ten sezon pod względem personalnych osiągnięć?

- Był to dla mnie dopiero pierwszy sezon w ekstralidze, więc łatwo nie było. To pytanie bardziej do trenerów i sztabu szkoleniowego ekipy. Mi trudno ocenić, jak było.

Jesteś jeszcze stosunkowo młodym hokeistą. Co więc chcesz osiągnąć w dalszej karierze sportowej, jakie są twoje plany i cele?

- Na pewno zależy mi na tym, by cały czas rozwijać się sportowo i podnosić swoje hokejowe umiejętności. To w tej chwili jest dla mnie najważniejsze w karierze.

Nie należysz do wysokich graczy. Czy dość niski wzrost nie przeszkadza ci w grze?

- Myślę, że jakiś wielki problem dla mnie to nie jest, jest wielu hokeistów jeszcze niższych ode mnie. Oni też jakoś sobie radzą i nie mają z tym żadnych większych kłopotów. Nie zmienia to jednak faktu, że kilka centymetrów więcej by mi się przydało.

Czy w związku z tym, że Janów spadł z PLH, zamierzasz odejść z zespołu, by nie "cofnąć" się w rozwoju sportowym?

- Szczerze mówiąc, nawet jeszcze się nad tym nie zastanawiałem. Myślę, że jeszcze nie czas na takie przemyślenia, przyjdzie na to pora.

Co, wobec spadku, mógłbyś powiedzieć kibicom Naprzodu? Mimo wszystko zawsze była grupa fanów, która was wspierała…

- Muszę przyznać, że nasi kibice cały sezon wspierali nas z całych sił i byli naprawdę świetni w tym, co robili podczas spotkań. U siebie zawsze głośno nas dopingowali, wybrali się również na mecz do Jastrzębia i pomimo naszej wysokiej porażki byli głośniejsi, niż kibice gospodarzy, których było też więcej. Nawet po powrocie do Janowa, czekali na nas pod lodowiskiem i śpiewali… Nie ma co mówić, są świetni!

W tym sezonie wiele spotkań przegraliście wysoko. Czy takie wyniki miały swój negatywny wpływ na atmosferę w zespole?

- Wiadomo, gdy drużyna odnosi tak wiele porażek i traci sporo bramek, to nie jest najprzyjemniejsze uczucie zarówno dla zawodników, działaczy klubowych jak i dla kibiców.

Komentarze (0)