Koniec hokeja w Gdańsku?

Jak informuje Gazeta Wyborcza, Stoczniowiec Gdańsk najprawdopodobniej nie przystąpi do rozgrywek ligowych! Gdańszczanie mają ogromne problemy finansowe, a szanse przejęcia przez miasto są bliskie zeru!

O tym dlaczego Miasto Gdańsk nie chce przejąć akcji Stoczniowca, wypowiedziała się Emilia Salach-Pezowicz z biura prasowego gdańskiego magistratu. - Nie ma mowy o zaangażowaniu się miasta, bo Stoczniowiec mimo wcześniejszych ustaleń nie zgodził się na audyt w klubie. Zwracaliśmy się o wpuszczenie audytora pisemnie, mailowo i telefonicznie, ale klub odmówił - powiedziała w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Wygląda więc na to, że gdańszczanie nie przystąpią do rozgrywek PLH. Czas na to mają do 31 maja. - W takim przypadku nie będziemy w stanie utrzymać zawodników, nie będzie więc sensu przystępować do rozgrywek. Dla zawodników najważniejsze jest żeby grać. Skoro u nas jest to niemożliwe to niech idą tam, gdzie zapewnią im odpowiednie warunki - przyznał prezes Adam Petrasz.

Drużyny, która mogłaby grać tylko w I lidze nie będzie prowadził Tadeusz Obłój. - Chciałbym kontynuować to co zacząłem w Stoczniowcu, alej jeśli do końca maja nie dostanę konkretnej propozycji będą pracował w Niemczech. Jeśli spełnią się pesymistyczne prognozy to w Gdańsku będzie już tylko amatorski hokej. Niestety boję się, że to koniec, sytuacja jest już krytyczna. Jestem bardzo zawiedziony tym co się dzieje - powiedział szkoleniowiec, który szuka klubów niektórym gdańskim hokeistom, przykładowo Mateuszowi Rompkowskiemu. Gdański klub w I lidze poprowadzić mógłby Henryk Zabrocki.

Prezes Petrasz chce, aby gdańscy zawodnicy mogli odejść za darmo, niestety nie pomaga im w tym klub. - Klub, który chce mnie pozyskać - Cracovia dowiedział się od prezesa Kosteckiego, że na razie nie możliwe są żadne rozmowy, bo on jest na wakacjach i wraca za dwa tygodnie - powiedział Gazecie Wyborczej Aron Chmielewski. - A ja chcę już normalnie trenować. Nie chcę zostać w Stoczniowcu, bo ten klub nie wywiązuje się z warunków umowy. Ja i wielu innych hokeistów popełniliśmy wielki błąd zgadzając się na warunki prezesa Kosteckiego przy podpisywaniu kontraktów. Na piśmie mamy zagwarantowane tylko stypendium w wysokości tysiąca złotych. Większość, "nagroda sportowa" jest na "gębę". I tych pieniędzy nie dostajemy już od prawie trzech miesięcy. Ustna umowa też ma jednak przecież moc prawną, dlatego zastanawiamy się, czy nie wystąpić do sądu z pozwem zbiorowym. Ja mam już dość dziadostwa i oszustw tego klubu - dodał młody reprezentant Polski.

Więcej w Gazecie Wyborczej.

Komentarze (0)