Przemysław Lorenc: Czy możesz na początku bliżej się przedstawić?
Nick Sucharski: Pochodzę z Toronto w Kanadzie. Całe moje życie gram w hokeja. Występowałem w Michigan, w zespołach uniwersyteckich, także przeciwko Davidowi Kostuchowi. Studiowałem stosunki międzynarodowe. Uważam się za całkiem inteligentnego faceta (śmiech) i lubię pożartować. Każdy to potwierdzi.
Pozycja na lodzie?
- Center, atak. Ostatni sezon co prawda grałem na lewym skrzydle.
Silne strony Nicka Sucharskiego?
- Nie sądzę, żeby ktoś był szybszy ode mnie (śmiech). Jestem raczej skromny, ale zdecydowanie szybkość to mój największy atut. Mam jeszcze inne zalety, jak choćby uderzenie, zawsze jestem pierwszy na lodzie i ostatni z niego schodzę.
Spędziłeś już miesiąc w Comarch Cracovii. Jak postrzegasz tę drużynę?
- To świetny zespół. Koledzy z drużyny są niesamowici. Poziom zespołu oceniam wysoko, wszyscy są chętni do pracy i chcą obronić tytuł. Kilku zawodników odeszło, mamy kilku nowych zawodników i z pewnością stać nas na zdobycie mistrzostwa oraz dobre występy w Pucharze Kontynentalnym.
Jak oceniasz grę dwóch innych Kanadyjczyków - Kostucha i Martynowskiego?
- Przeciw Davidowi grałem jeszcze w Kanadzie. Z Rafałem poznałem się dopiero w Krakowie. W każdym momencie meczu potrafią zdobyć bramkę. To skuteczni napastnicy, o czym świadczą choćby statystyki z ubiegłego sezonu, mieli w swoim dorobku ponad 20 bramek. Obaj to świetni gracze, a w szatni super koledzy. Ciężko pracują na treningach. Przyjęli mnie bardzo ciepło, a David pomaga mi w nauce języka polskiego. Potrzebuję przecież kogoś w roli tłumacza. Bardzo chciałem stać się częścią zespołu i oni o tym wiedzą. Można powiedzieć, że darzymy się obustronnym szacunkiem.
Co wiedziałeś o Krakowie przed przyjazdem do Polski?
- Sporo opowiedział mi o Polsce Rafał Martynowski. Razem przygotowywaliśmy się do sezonu w Kanadzie. Mówił, że to fajne miejsce, ciekawe doświadczenie. Opowiadał mi o Cracovii, że to dobry zespół, a Kraków to świetne miejsce do mieszkania. Jestem tutaj miesiąc, trochę pozwiedzałem i bardzo mi się tu podoba, zwłaszcza piękne kobiety (śmiech). Teraz jednak muszę się skupić na hokeju, na tym, aby dobrze się przygotować do sezonu. Liga zaczyna się w niedzielę i jestem w dobrej dyspozycji. Teraz trzeba będzie to potwierdzić na lodzie.
Jakie stawiasz sobie cele na najbliższy sezon?
- W stu procentach chcę mistrzostwa! Musimy to zrobić i tylko to się będzie liczyć.
A twoje osobiste cele?
- Oczywiście chcę strzelić jak najwięcej goli i pomóc drużynie wygrywać. Czeka nas też kilka spotkań w Pucharze Kontynentalnym, tam również chcę się pokazać z dobrej strony.
Ciężko było zdecydować się na przenosiny do Krakowa?
- To była trudna decyzja. Sprawę ułatwiało jednak to, że w Krakowie był już David Kostuch i Rafał Martynowski. Hokej w Ameryce Północnej wygląda trochę inaczej. Widzę, że mamy cztery silne piątki, poziom drużyny jest bardzo wysoki. Rozmawiałem z kilkoma zawodnikami w Kanadzie i każdy miał bardzo różne doświadczenia. Na razie jestem z mojej decyzji zadowolony i będzie tylko lepiej.
Każdy hokeista marzy o tym, aby zagrać w NHL. Myślisz o tym, czy na razie odkładasz to gdzieś na bok?
- Nigdy nie przestaję wierzyć w swoje marzenia. Każdy mały dzieciak w Kanadzie chce grać w NHL. Kiedy byłem draftowany, myślałem, że będę miał na to szansę, ale sprawy nie potoczyły się tak jakbym chciał. Dalej jednak wierzę. Kiedy dzwoniłem do mojego taty, powiedziałem mu, że tutaj, w Krakowie będę się mógł skoncentrować tylko na grze w hokeja. Nie mam przecież nic innego do roboty. Nie znam polskiego, więc nie mam z kim rozmawiać. Jestem na lodowisku kiedy tylko mogę, wykorzystuję każdy moment kiedy lód jest wolny. Nigdy nie przestanę wierzyć w moje marzenie, na razie tylko zrobiłem mały krok w innym kierunku.
Komu kibicujesz w NHL?
- Będę miał kłopoty jeśli się przyznam (śmiech). Jestem z Toronto, ale moim ulubionym zespołem zawsze było Detroit Red Wings. To dlatego, że mój ulubiony gracz to Steve Yzerman.