Martin Voznik: Być może to mój ostatni sezon

Władze sosnowieckiego Zagłębia zatwierdziły Voznika do gry w ostatnim momencie, dzięki czemu wystąpił on w piątkowym meczu z Ciarko. Jego powrót wywołał radość wśród kibiców, jak również samego zainteresowanego.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik

Podczas czwartkowej prezentacji drużyny Zagłębia nie został pominięty temat transferów. - Negocjuję z prezesem Leszkiem Tokarzem, który nie ma wyjścia i musi go puścić. Martin musi przyjść do Zagłębia, bo chce podpisać z nami kontrakt - powiedział wtedy z uśmiechem Marcin Fall, prezes Zagłębia.

Przejście Voznika do Sosnowca stało się faktem już następnego dnia. Działaczom udało zatwierdzić się zawodnika do gry w ostatnim momencie, dzięki czemu mógł wystąpić w meczu przeciwko Ciarko Sanok. Już samo wyjście na rozgrzewkę wywołało radość wśród sosnowieckich kibiców, nie wspominając o grze. - Czekałem aż kluby dojdą do porozumienia, ja byłem gotowy, by spakować się i wrócić. Może okazać się, że będzie to dla mnie ostatni sezon w karierze, dlatego byłem zmotywowany, by grać w ekstralidze - wyjawił Martin Voznik.

Początkowo do zespołu miał dołączyć również Milan Baranyk, od którego transferu swoją decyzję uzależniał Voznik. Ostatecznie Baranyk zrezygnował z występów w Zagłębiu, a kapitan drużyny Artur Ślusarczyk potwierdził, że w szatni zapadła decyzja negatywna, co do jego transferu.

- Z Milanem grałem przez siedem lat w jednej piątce, więc jest to dla mnie trudny temat i trochę inaczej na to patrzę, jednak taka była decyzja "szatni". Milan jest dobrym zawodnikiem i na pewno byłby wzmocnieniem, jednak najważniejsza jest dobra atmosfera, a w zeszłym sezonie była to nasza mocna strona i pokazaliśmy, że bez gwiazd umiemy powalczyć - zaznaczył Voznik.

Ponowny debiut w Zagłębiu hokeista może zapamiętać na długo. Decyzje sędziów były mniej lub bardziej trafne, ale na pewno wzbudziły wiele emocji. Jednak na ten temat Voznik nie chciał się wypowiedzieć. Sosnowiczanie zaprezentowali się bardzo dobrze, walczyli o każdy centymetr lodu - jak powiedział trener Ciarko Milan Jancuska - ale swoją grę zwieńczyli tylko jedną bramką.

W 58. minucie o czas poprosił szkoleniowiec gospodarzy, który zdecydował się ściągnąć bramkarza, co zakończyło się stratą czwartego gola. - W końcówce meczu, gdy wycofaliśmy bramkarza, to wygraliśmy bulik, tylko krążek uciekł nam z tercji obronnej sanoczan. W tym momencie już było wiadomo, że z tego chyba nic nie będzie. Gra 6 na 5, to jest wygrany bulik, jedno podanie i strzał, do tego trochę szczęścia. Niestety, nam się nie udało - powiedział Voznik.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×