- Przyjechaliśmy tutaj po zwycięstwo, a nie po to, by zrobić show. Czasami lepiej jest brzydko wygrać niż ładnie przegrać - mówił po spotkaniu Jacek Płachta, który do Oświęcimia nie zabrał chorych Romana Szimiczka i Artura Gwiżdża, a także wracającego do zdrowia po operacji nerki Adriana Parzyszka.
W całym spotkaniu sporo było gry ciałem i pojedynków pod bandami, ale zdecydowanie najwięcej udanych interwencji bramkarzy, którzy byli mocnymi punktami swoich zespołów i wielokrotnie stawali na wysokości zadania. Zdecydowanie więcej pracy miał Arkadiusz Sobecki, który wrócił do tyskiej bramki po chorobie. - Choć w ostatnich meczach z dobrej strony pokazał się Marek Rączka, to dziś zdecydowałem się postawić na Arka - powiedział opiekun GKS-u.
I Sobecki odwdzięczył się swojemu trenerowi znakomitą postawą. Problemów nie sprawiały mu ani potężne uderzenia z dystansu, ani sprytnie strzały z nadgarstka. Na dodatek miał też sporo szczęścia, bo w 10. i 28. minucie po strzałach Tomasza Połącarza i Wojciecha Wojtarowicza guma zatrzymała się na poprzeczce.
Kluczowa dla losów spotkania była 37. minuta. Do siedzącego na ławce kar Wojtarowicza dołączył Lukasz Rziha i przez 1 minutę i 37 sekund tyszanom przyszło grać w podwójnej przewadze. Podopieczni Jacka Płachty szybko założyli zamek i po strzale z linii niebieskiej Tomasza Jakesza, i sprytnym trąceniu krążka przez Michała Woźnicę wyszli na prowadzenie.
Oświęcimianie rozpaczliwie gonili wynik, lecz ich próby spełzły na niczym, bo w tyskiej bramce świetnie spisywał się Arkadiusz Sobecki. Nie pomogła nawet pokerowa zagrywka ze ściągnięciem bramkarza i wstawieniem dodatkowego napastnika. Ba, doprowadziła nawet do straty drugiego gola. Krążek w tercji neutralnej świetnie przechwycił Grzegorz Pasiut, a Michał Woźnica posłał go do siatki.
- Zawodnik meczu? Arkadiusz Sobecki. To jemu zawdzięczamy dzisiejsze zwycięstwo - zaznaczył szkoleniowiec GKS-u Jacek Płachta. - Cieszę się, że moi zawodnicy zagrali konsekwentnie od początku do samego końca. Muszę przyznać, że trzecią odsłonę rozegraliśmy perfekcyjnie - dodał.
- Odrobiliśmy pracę domową. Oglądaliśmy występy Unii, analizowaliśmy jej poszczególne formację i jak widać przyniosło to efekt. Te trzy punkty są dla nas bardzo ważne - stwierdził kapitan tyszan Adam Bagiński.
W dużo gorszych nastrojach byli oświęcimianie. - Raziliśmy nieskutecznością, zwłaszcza podczas gier w przewadze. W wyrównanych meczach o końcowym rezultacie decydują detale. Dzisiaj tym detalem była gra w przewadze - powiedział Krzysztof Zborowski, bramkarz oświęcimian.
- Po takim spotkaniu ciężko jest cokolwiek powiedzieć, bo włożyliśmy w niego sporo serca i sił, a i tak nie udało nam się go wygrać. Co zdecydowało o naszej porażce? Na pewno brak skuteczności. Może graliśmy też zbyt indywidualnie i za dużo "woziliśmy" krążek - dodał z kolei kapitan oświęcimian Jarosław Kłys.
Aksam Unia Oświęcim - GKS Tychy 0:2 (0:0, 0:1, 0:1)
0:1 - Michał Woźnica (Tomasz Jakesz, Łuksz Sokół) 37', 5/3
0:2 - Michał Woźnica (Grzegorz Pasiut) 60' - do pustej bramki
Składy:
Aksam Unia: Zborowski - Noworyta, Zatko; Rziha (2), Tabaczek, Krajczi (2) - Gabryś, Kłys; Jaros, Prochazka, Łopuski (2) - Połącarz, Piekarski (2); Wojtarowicz (4), S. Kowalówka, Valusiak.
Trener Karel Suchanek
GKS Tychy: Sobecki - Sokół, Jakesz (2); Bagiński (4), Pasiut, Woźnica (2) - Kotlorz, Csorich (4); M. Kozłowski, T. da Costa (4), T. Kozłowski - Mejka, Ciura; Witecki, Galant, Banachewicz - Wanacki, Bigos; Przygodzki, Sośnierz, Sowa.
Trener: Jacek Płachta
Sędziowali: Włodzimierz Marczuk - Sławomir Szachniewicz, Wojciech Moszczyński.
Kary: 12 minut - 18 minut(w tym dwie minuty kary technicznej).
Widzów: 3000.