Wydarzenia z ostatniego tygodnia odcisnęły piętno na formie psychicznej biało-niebieskich. Zaczęło się od dwóch porażek z GKS Tychy (0:2) i Comarch Cracovią (0:4), a skończyło niespodziewaną przegraną z Zagłębiem Sosnowiec (4:5 po dogrywce).
Po dwóch tercjach wszystko szło zgodnie z planem, jednak oświęcimianie zamiast dobić sosnowiczan, pozwolili im powstać z kolan i odwrócić losy spotkania. - Nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Muszę ten mecz jeszcze raz zobaczyć na wideo. Zgubił nas brak koncentracji i głupie kary - mówił tuż po zakończeniu spotkania Jarosław Kłys, kapitan oświęcimian.
- Graliśmy dobrze przez 40 minut, mieliśmy ogromną przewagę, jednak w trzeciej tercji nastąpił zwrot akcji. Bramki zaczęli zdobywać gospodarze, którzy siłą rozpędu doprowadzili do dogrywki. Klasowemu zespołowi, a za taki chcemy uchodzić, nie przystoi marnować trzybramkowego prowadzenia - skomentował Sławomir Wieloch. - Jakby tego było mało, w dodatkowym czasie gry popełniliśmy błąd przy zmianie i sędzia podyktował rzut karny, który wykorzystał szczwany lis - Artur Ślusarczyk.
W odmiennych nastrojach są sanoczanie, którzy po 8 meczach zajmują drugie miejsce w tabeli (18 punktów) i tracą do lidera PLH, GKS-u Tychy, zaledwie jeden punkt. - Mecz z Unią będzie bardzo ciężki. To mocna drużyna, która walczy o najwyższe cele. Grają na własnym lodowisku, więc będą podwójnie zmotywowani. Żeby zdobyć w Oświęcimiu trzy punkty musimy zagrać bezbłędnie - mówi obrońca sanoczan Dawid Maciejewski.
Niedzielny mecz poprowadzi Paweł Meszyński. Na liniach pomagać mu będą Marek Wieruszewski i Grzegorz Klich. Spotkanie rozpocznie się o godzinie 17.00.