Tyszanie przystąpili do potyczki z "czerwoną latarnią" ligi bardzo osłabieni, ze składu wypadło bowiem kilku kluczowych graczy. Jakub Wanacki uważa, że mimo niespodziewanej straty punktu, hokeiści ze Śląska muszą cieszyć się z tego, co jest. - Wiadomo, na pewno chcieliśmy zdobyć w tym pojedynku całą pulę, ale trzeba docenić to, co udało się wywalczyć. Szczególnie teraz, przy osłabieniach kadrowych i kontuzjach, jakie nas dopadły, każdy punkt jest niezwykle cenny. Każde oczko w końcowym rozrachunku może okazać się bezcenne.
GKS zdobył w meczu z Podhalem zaledwie dwie bramki, ale miał szansę na znacznie większą ilość trafień. Czy nieskuteczność była więc główną bolączką tej drużyny w piątkowy wieczór? - Zgadza się, okazji do zdobycia bramek było naprawdę sporo. Miało to miejsce zwłaszcza podczas naszej gry w przewagach. Niestety jednak stało się tak, jak się stało. Podhale również stworzyło sobie dużo groźnych sytuacji, na szczęście dzięki dobrej postawie Arkadiusza Sobeckiego udało się nam zdobyć dwa punkty. Wielu hokeistów twierdzi, że pojedynki z MMKS-em należą do bardzo trudnych, a ostatnia pozycja w tabeli tego zespołu wcale nie odzwierciedla poziomu gry, jaki prezentuje. Jakie zdanie ma na ten temat hokeista GKS-u? - Podhale to bardzo waleczna drużyna, składająca się głównie z wychowanków. Na pewno miejsce w tabeli nie odzwierciedla poziomu ich gry.
Przed GKS-em Tychy rewanżowe spotkanie Pucharu Polski z Cracovią. W pierwszym meczu mistrzowie Polski zwyciężyli 5:3. - Jeżeli zagramy walecznie od początku do końca potyczki, a przy tym będziemy konsekwentni w swoich poczynaniach, to mam nadzieję, że uda nam się odrobić tę dwubramkową stratę z pierwszego meczu. Wówczas to my znajdziemy się w turnieju finałowym - zakończył Jakub Wanacki.