Między nami a trenerem wszystko się zmieniło - rozmowa z Przemysławem Odrobnym, bramkarzem Ciarko Sanok

Wszyscy kibice hokeja pamiętają popularnego Wiedźmina, jak swoimi interwencjami ratował Stoczniowca Gdańsk przed wysokimi porażkami. Latem Przemysław Odrobny zdecydował się zmienić morski klimat na podkarpackie powietrze i jak sam mówi, z oceną tego kroku trzeba poczekać do końca sezonu.

Przemysław Lorenc: Jakiego cudu dokonał trener Ziętara, że zaczęliście tak dobrze grać?

Przemysław Odrobny: To pytanie powinno być skierowane bardziej do kolegów, którzy grali tu
wcześniej i mieli większą styczność z trenerem Jacušką przez cały sezon. Ja za wiele nie mogę powiedzieć. Myślę, że potrzebna była jakaś zmiana jeśli chodzi o pozycje pierwszego trenera. Letnie przygotowania do sezonu były przepracowane bardzo dobrze. Świetne ćwiczenia, dobra organizacja. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Jeśli chodzi o lód, to w pewnym momencie zaczęła się wkradać monotonia. Myślę jednak, że było to spowodowane tym, iż w zeszłym sezonie były te same ćwiczenia. Wszystko wyglądało tak samo. Zmiana na ławce trenerskiej na pewno nam pomogła. Sytuacja zmieniła się diametralnie jeśli chodzi o grę. Trener Ziętara całkowicie zmienił treningi, taktykę, podejście. Między nami a trenerem zmieniło się wszystko i to na dobre.

Biorąc pod uwagę poprzedni sezon trzeba też powiedzieć, że zespołowi Sanoka brakowało takiego bramkarza jak Przemysław Odrobny.

- (Śmiech - przyp.) Niewiele jest takich osób, którzy będą o sobie mówić w samych superlatywach. Skład zespołu zmienił się nie tylko jeśli chodzi o pozycje bramkarza. Jest tu kilku na prawdę niezłych obrońców. Ci, pozyskani ostatnio, to zawodnicy z górnej półki. Zmiany zaszły także w formacjach ataku. Te wzmocnienia, rozpoczynając od bramki, a na ławce trenera kończąc spowodowały, że jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy.

Czy ten przeskok ze Stoczniowca do Sanoka był aż taki duży?

- Dla mnie jest to duża zmiana. Choćby to, że przenosiny znad morza w góry to całkiem inny klimat i otoczenie. Inne jest też podejście i ludzie. Od samego początku było też wiadomo, że inne cele są w Sanoku niż w Stoczniowcu. Dzięki pomocy kolegów zdołałem się zaaklimatyzować już w okresie letnim. Wszyscy zawodnicy mogli razem trenować już od lata. Nikt nie przyjechał dopiero na lód jak to bywa gdzie indziej. Taki zespół zebrany późno potrzebuje więcej czasu na zgranie. W Sanoku wszystko się poukładało i to teraz procentuje i oby tak było jak najdłużej z końcowym efektem.

Jak Pan oceni to co się stało ze Stoczniowcem - kuźnią talentów takich jak Przemysław Odrobny, Aron Chmielewski, Filip Drzewiecki czy Mikołaj Łopuski.

- Na pewno jest tych wychowanków Stoczniowca sporo, porozrzucanych po różnych klubach. Są to zawodnicy, którzy przyczyniają się w jakimś stopniu do zwycięstw lub są wiodącymi postaciami swoich drużyn. Osobiście jest mi bardzo szkoda. Wiadomo, że najlepiej jest w domu. Było wiadomo przed sezonem, że klub nie wystartuje trzeba było więc szukać jakiejś alternatywy. Mogłem wybrać drużynę z Niemiec lub Sanok. Wybrałem drużynę Ciarko i dopiero po sezonie będę mógł oceniać tę zmianę. Chciałbym aby Stoczniowiec się odrodził, żeby w Gdańsku był hokej. W Polsce mamy coraz mniej ośrodków hokejowych. Trójmiasto to spore skupisko ludzi i myślę, że można tam znaleźć sponsorów gdyby tylko wszystko było poukładane w bardziej profesjonalny sposób. Można by było stworzyć dobrą drużynę choćby z samych wychowanków.

W zeszłym sezonie zdobycie Pucharu Polski niejako zaszkodziło zespołowi. Czy w tym sezonie widać, ze wyciągnięto z tego wnioski?

- Ciężko jest mi odpowiadać na takie pytanie. W zeszłym sezonie po Pucharze rozpoczęły się masowe grypy, przeziębienia i inne choroby. Skład się posypał i zespół nie mógł wystąpić ani razu w optymalnym składzie. To na pewno było minusem tego trofeum.

Przedostatnie miesiące prezentujecie równą formę i nie notujecie wpadek ze słabszymi drużynami.

- W każdym meczu walczymy od pierwszej do ostatniej minuty. Nie zastanawiamy się, że to spotkanie jest ważne a to mniej. To jest sport. Czasem się przytrafi lepszy mecz, czasem gorszy. Nie da się cały czas utrzymać najwyższej formy. Staramy jednak wspierać się nawzajem w tych momentach, kiedy komuś z nas idzie trochę gorzej. Choćby w ostatnim meczu z Nowym Targiem. Końcówka meczu i 6:6. Był to mecz przedziwny, pierwszy taki w naszym wykonaniu w tym sezonie. Zimna głowa w końcówce dała nam trzy punkty i to jest najważniejsze. Za kilka dni wszyscy zapomną jaki to był mecz, a punkty zostaną. Tak się mobilizujemy i na razie się udaje.

Jak reagujecie na określenie: sanoccy Galacticos?

- Dochodzą do nas te określenia. Galacticos, polski Real. Nie wywiera to na nas żadnej presji, negatywnych emocji. Najwyżej kwitujemy to uśmiechem, porozmawiamy o tym, skąd to się bierze. Takie rzeczy na pewno nas nie rozbijają.

Zdradzicie innym zespołom wasz patent na Cracovię?

- Na nasze szczęście w tym sezonie dobrze nam się z Cracovią gra. Wszystkie mecze ułożyły się w tym sezonie po naszej myśli. Na 11 spotkań 10 wygranych 1 remis. Może to dlatego, że jest to nadal mistrz Polski? Do końca sezonu nim zostanie, a co będzie dalej, nie wiadomo. Może dlatego mobilizujemy się podwójnie, obowiązuje hasło bij mistrza i stąd wygrywamy każdy mecz.

Zastanawiacie się, kogo może zabraknąć w tej czołowej czwórce?

- Po ostatnim meczu rundy zasadniczej okaże się czy my będziemy w czołowej czwórce i wtedy dopiero możemy być tego pewni. Do ostatniego meczu nie będzie żadnego odpuszczania i analizowania. Gdy zakwalifikujemy się do play-off to dopiero o tym będziemy rozmawiać. W szatni i padają różne nazwy zespołów. Sytuacja cały czas się zmienia i w tej chwili Tychy i Oświęcim przeskakują siebie nawzajem. Do samego końca będzie ciekawa walka o czołową czwórkę. Ja osobiście nie potrafię w tej chwili powiedzieć, która z drużyn spadnie na 5 miejsce. Wszystkie te zespoły prezentują równy, wysoki poziom. Dobrze się stało, że walka o miejsca 1-4 będzie do końca rundy zacięta.

Po sezonie czekają Mistrzostwa Świata w Krynicy. Jakie cele można sobie przed nim postawić?

- Wszystkie mecze sparingowe i wszystkie turnieje w tym roku są ustawione pod przeciwników z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w tych mistrzostwach. Cel jest tylko jeden. Awansować do wyższej grupy. Nie myślimy o niczym innym.

Czy po udanym sezonie może panu przyjść do głowy myśl, że trzeba zmienić otoczenie?

Związałem się z Sanokiem na 3 lata. Było to korzystne zarówno dla klubu jak i dla mnie. Ta opcja była najbardziej rozsądna przy transferze definitywnym. Nie ukrywam, że w trakcie tego sezonu pojawiły się dwie propozycje. Były to Niemcy i Kazachstan. Nie ukrywam, że chciano abym dołączył do zespołu jeszcze przed końcem sezonu. Dla mnie było to niemożliwe. Oczywiście chciałbym spróbować swoich sił w silnej lidze. Na razie skupiam się na PLH, a do ewentualnych rozmów można wrócić po zakończeniu sezonu. Teraz muszę się skoncentrować na końcówce rundy i po pięciu dniach odpoczynku zając się play-offami, a nie myśleć o innych opcjach. Po sezonie będzie można porozmawiać i ponegocjować.

Źródło artykułu: