Rudolf Rohaczek (trener Comarch Cracovii): Zagraliśmy dobry hokej tylko w pierwszej tercji, a później postawa drużyny zmieniła się diametralnie. W pierwszej odsłonie nie popełniliśmy ani jednego błędu, dzięki czemu prowadziliśmy 3:0, tak od drugiej tercji zmieniło się to – zaczęliśmy popełniać błędy i tracić głupie bramki. Pozwoliliśmy Zagłębiu wyrównać, a w dogrywce przegraliśmy. W drugiej tercji (w 35 minucie przy stanie 1:3 - przyp. red.) sędzia nie zdecydował się na analizę wideo. Jeżeli nie był kopnięty ten krążek, to była bramka. Jeśli nie było ruchu nogą, to powinien być gol, ale sędzia tak zadecydował, więc trudno. Prowadzimy 3:0, przeciwnik nie zmusza nas do wysiłku, a my robimy błędy. Z mocnymi rywalami wygrywamy, ale nie znam odpowiedzi na pytanie co się stało z psychiką moich podopiecznych. To są tak doświadczeni zawodnicy - Damian Słaboń, Piotr Sarnik, Petr Dvorak - nie wiem co mają z głowami w takim spotkaniu, gdy prowadzimy 3:0. Będziemy to analizować i rozmawiać na ten temat. Zobaczymy jak będzie przebiegać leczenie Tuomasa Immonena i Nicka Sucharskiego, więc nie wiem kiedy wrócą.
Mariusz Kieca (trener Zagłębia Sosnowiec SA): Chcieliśmy się ustrzec pierwszej tercji, w której było wiadomo, że od początku Cracovia zagra agresywnie, aby od razu wypracować sobie przewagę. Czasami jest tak, że wynik uspokaja drużynę. Myślę, że na drugą tercję wyszli na lód za spokojnie. Popełniali błędy, szczególnie przy bramce Artura Ślusarczyka na 3:2 - taki wielbłąd wrzucił wiarę w naszą drużynę, że ten mecz można wygrać (krążek odbił się od parkanu Ondreja Raszki i trafił pod kij Ślusarczyka - przyp. red,). Trzecia odsłona była wyrównana, nie mieliśmy klarownych sytuacji, ale wykorzystaliśmy jeden błąd w obronie. A dogrywka… ktoś narzuci na bramkę, ktoś przejedzie, tak się gra. Ten element ćwiczymy cały czas, zawsze narzekam, że słaba jest ta gra na bramkarza, ale w tym spotkaniu to zadecydowało o naszej wygranej. Jarosław Dołęga zdobył dwie bramki, on jest typowym egzekutorem, cieszę się, że zawsze gdzieś się znajdzie w dobrym miejscu. Z czołówką straciliśmy w każdym meczu po dwie, trzy bramki, co z takimi drużynami jest przyzwoitym wynikiem. Z Unią mogliśmy urwać jeden punkt, w meczu z GKS-em o porażce zadecydowała dyspozycja drużyny, zawodnicy byli przeziębieni. Teraz między słupkami stawiamy na Zbigniewa Szydłowskiego i na Bartłomieja Nowaka. Obserwujemy ich pracę, zawsze dzień lub dwa przed meczem wiedzą kto będzie grał i wiedzą jak się przygotowywać. Tomasz Dzwonek miał swoje szanse, ale skończyły się rotacje w bramce.