Stawka meczu była duża, gdyż kolejne dwa pojedynki zostaną rozegrane w Toruniu, a Nesta na własnym terenie będzie miała wsparcie kibiców, więc nic dziwnego, że sosnowiczanom tak bardzo zależało na wygranej. Jednak już na początku spotkania złapali karę, co mogło doprowadzić do szybkiego otwarcia wyniku, ale dzięki szczęściu tak się nie stało. Początek konfrontacji był bardzo szybki, zawodnicy obu drużyn łapali kary za przewinienia, a bramkarze mieli dużo pracy. W 8 minucie wyśmienitą sytuację miał Przemysław Bomastek, z najbliższej odległości aż dwukrotnie mógł zdobyć gola, ale raz musiał uznać wyższość Szydłowskiego, a raz przestrzelił. W miarę upływu czasu lepsze okazje wypracowywali sobie przyjezdni, którzy w ataku stawiali na prostotę, a Zagłębie w niektórych akcjach za dużo "kombinowało", co kończyło się stratą krążka. Sosnowiczanie dostali prezent, gdyż przez niemal 2 minuty grali w podwójnej przewadze. Jednak i w takiej sytuacji zdobycie bramki okazało się dla nich zbyt trudne, przez cały ten czas oddali jedynie cztery strzały, z których ani jeden nie mógł poważnie zagrozić toruńskiej bramce. Nesta przeważała na tafli, a na drodze do otworzenia wyniku stał im jedynie Zbigniew Szydłowski i własna celność.
Druga odsłona rozpoczęła się szczęśliwie dla hokeistów Zagłębia, grali bowiem w przewadze, ale nie umieli jej wykorzystać. Zmieniło się to w 24 minucie, gdy wynik otworzył Jarosław Dołęga (1:0). - Do straty pierwszego gola już złapaliśmy 18 minut. To była kwestia czasu, kiedy Zagłębie coś strzeli - powiedział trener Nesty Jarosław Lehocky. Jednak już 50 sekund później Jarosław Kuc poprawił na 2:0! Sosnowiczanie rozkręcili się na dobre, raz po raz oddawali strzały, które stanowiły realne zagrożenie dla torunian. W 26 minucie mogło być już 3:0, wszyscy widzieli krążek w bramce, ale ten otarł się o poprzeczkę, Nestę uratowały milimetry. Gra znacząco zyskała na atrakcyjności, mimo że na lodzie dominowali gospodarze. Chwilami hokeiści Nesty im dorównywali, ale nie mieli z tego żadnych efektów w postaci celnych strzałów; a sosnowiczanie potrzebowali 10 minut, by podwyższyć swoje prowadzenie, świetne podanie Jiriego Zdenka wykorzystał Rafał Cychowski i strzałem po lodzie pokonał bramkarza (3:0). - Prowadząc 2:0 łatwiej nam się grało, a po trzecim trafieniu zespół dostał swobody w grze - stwierdził trener Zagłębia Mariusz Kieca. Niespełna 3 minuty później na tablicy wyników widniało już 4:0, tym razem Plaskiewicza pokonał Zdenek.
Po słabej pierwszej tercji, w której Zagłębie nie potrafiło wykorzystać nawet stuprocentowych sytuacji nastąpiło niesamowite przełamanie tej drużyny, która gdyby wykorzystała w drugiej odsłonie wszystkie okazje, to prowadziłaby wysoko. Taki obrót spraw źle wpłynął na psychikę torunian, którzy zostali wręcz rozjechani w tej odsłonie.
W szatni Jarosław Lehocky nie zdołał zmobilizować swoich zawodników na tyle, by ci dobrze weszli w trzecią tercję. Już po 69 sekundach stracili bowiem piątą bramkę, a to za sprawą Macieja Szewczyka, który jednocześnie doprowadził do zmiany między słupkami - na tafli pojawił się Tomasz Witkowski. Wyrazem bezsilności przyjezdnych była akcja z 47 minuty, gdy Jakub Gimiński był bliski zdobycia bramki, ale samobójczej - posłał krążek w odsłonięty róg, ale ten o kilka centymetrów minął słupek. Z każdą chwilą torunianie pogrążali się coraz bardziej, nie byli w stanie bardzo zagrozić bramce Zagłębia, w której fenomenalnie spisywał się Szydłowski. Natomiast gospodarze mieli za zadanie spokojnie dograć mecz do końca, co było dość łatwym zadaniem, biorąc pod uwagę upływający czas i postawę rywali. Na lód wyjechali nawet zawodnicy z ostatniej formacji gospodarzy. - Graliśmy na cztery ataki, by odpocząć - zdradził trener Kieca. Na 3 minuty przed końcową syreną Nesta obudziła się i zdołała stworzyć groźną sytuację pod bramką rywali, w tej długiej akcji mógł paść gol, ale zwycięski z konfrontacji wyszedł Szydłowski, który przez całe spotkanie spisywał się bardzo dobrze. - Osoby, które oglądają ostatnie mecze, to widzą, że Zbyszek Szydłowski jest w najwyższej formie. Wybił napastnikom Nesty z głowy możliwość zdobycia bramki. Zrobił to, co do niego należało, więc myślę, że to też dobrze przełoży się na postawę drużyny - powiedział trener Kieca.
Zagłębie Sosnowiec SA - Nesta Karawela Toruń 5:0 (0:0, 4:0, 1:0)
1:0 Jarosław Dołęga (Rafał Cychowski, Robert Kostecki) (5/3) 24'
2:0 Jarosław Kuc (Tobiasz Bernat) (5/4) 25'
3:0 Rafał Cychowski (Jiri Zdenek) (5/5) 35'
4:0 Jiri Zdenek (Jarosław Dołęga, Rafał Cychowski) (5/5) 37'
5:0 Maciej Szewczyk (Jarosław Dołęga, Jiri Zdenek) (5/5) 42'
Najlepszy zawodnik w drużynie Zagłębia: Jarosław Dołęga
Najlepszy zawodnik w drużynie Nesty: Przemysław Bomastek
Kary: Zagłębie - 10 minut; Nesta - 30 minut (w tym 10 minut za niesportowe zachowanie dla Dzięgiela)
Zagłębie: Zbigniew Szydłowski (Bartłomiej Nowak - nie grał) - Jarosław Kuc (2), Kamil Duszak, Tobiasz Bernat, Rafał Twardy, Robert Kostecki - Michał Działo (2), Rafał Cychowski, Maciej Szewczyk, Jiri Zdenek (2), Jarosław Dołęga - Andrzej Banaszczak, Adrian Kurz (2), Karel Horny (2), Martin Voznik, Łukasz Zachariasz oraz Paweł Kostromitin, Artur Ślusarczyk, Mateusz Białek, Sebastian Baca.
Nesta: Michał Plaskiewicz (42' Tomasz Witkowski) - Toms Bluks, Aivars Gaisins (2), Przemysław Bomastek (2), Kamil Kalinowski, Milan Baranyk - Michał Smeja (4), Jakub Gimiński, Marek Wróbel, Jacek Dzięgiel (12), Wojciech Jankowski (2) - Miłosz Lidtke, Michał Porębski (2), Kamil Gościmiński, Mariusz Kuchnicki (2), Arkadiusz Marmurowicz - Piotr Koseda, Piotr Huzarski (2), Piotr Winiarski, Łukasz Chrzanowski, Tomasz Ziółkowski (2).
Sędziowali: Zbigniew Wolas (główny) oraz Grzegorz Cudek, Bartosz Kaczmarek (liniowi)
Widzów: 299
Stan rywalizacji do czterech zwycięstw: 1:0 dla Zagłębia
Wolas Show - ponad jedną tercję zagraliśmy w osłabieniu