Sosnowieccy hokeiści udowodnili, że nie ważne jak zaczyna się mecz, ważnym jest, aby otworzyć jego wynik. W niedzielnym spotkaniu z Nestą Toruń nie prezentowali się zbyt dobrze, w premierowej odsłonie nie potrafili wykorzystać niemal dwuminutowej gry w podwójnej przewadze. Przełamanie nastąpiło w drugiej tercji, a w 24. minucie rozpoczęli swój marsz po zwycięstwo, zdobywając pierwszą bramkę. - Wyszliśmy spięci na to spotkanie. Myślę, że było to spowodowane tym, że Nesta w ostatnich meczach zagrała dobrze, może to inni słabiej grali, jest to już mało istotne. Najważniejsze, że w tej drugiej tercji udało nam się zdobyć bramkę i później poszliśmy za ciosem. Strzeliliśmy drugą, trzecią, ułożył nam się mecz i dowieźliśmy prowadzenie do końca - powiedział autor pierwszego celnego strzału Jarosław Dołęga.
Niedzielna konfrontacja, rozpoczynająca walkę pomiędzy Zagłębiem i Nestą, zapowiada ciekawe pojedynki. To spotkanie było pełne niewykorzystanych szans w obu drużynach, ale z biegiem czasu na tafli zaczęli przeważać sosnowiczanie. - Bardzo fajnie zagraliśmy z tyłu, dzięki czemu Nesta nie miała zbyt dużo okazji. Pierwsza tercja była zacięta, w drugiej odskoczyliśmy i wynik układał się po naszej myśli - przyznał Zbigniew Szydłowski, sosnowiecki bramkarz.
Mimo przewagi Zagłębia, potwierdzonej zwycięstwem 5:0, spotkanie mogło mieć również inne zakończenie. - Ogólnie ten mecz wyglądał tak, że kto strzeli pierwszą bramkę, to mógł wygrać, na szczęście to nam się udało. Mogło jednak ułożyć się w drugą stronę, gdyby torunianie trafili, to moglibyśmy nie odrobić. Teraz nie jest czas na gdybanie, ważne, że wygraliśmy - podkreślił Dołęga.
Jednym z głównych autorów zwycięstwa jest Zbigniew Szydłowski, który fenomenalnie spisywał się między słupkami i przez 60 minut zachował czyste konto. - Za dużo pracy nie miałem, chłopaki zagrali bardzo fajnie w obronie, rywale nie mieli sytuacji stu procentowych, dzięki czemu mecz dobrze nam się ułożył. Przy wyniku 4:0 myśli się już, żeby dotrwać do końca, bez kontuzji, gdyby było 2:1, dalej trwałaby walka. Jak już wchodzę do bramki, to staram się na sto procent. Początek był nerwowy, Nesta dobrze zaczęła, a nam rączki się trzęsły, ale z minuty na minutę było lepiej - stwierdził Szydłowski.
Kolejne dwa spotkania zostaną rozegrane w Toruniu, odpowiednio we wtorek i środę 21 i 22 lutego. Sosnowiczanie jadą walczyć o zwycięstwa, o które łatwo nie będzie. - Byłoby super, gdybyśmy skończyli rywalizację w czterech meczach, ale to jest za daleka historia, może będą cztery, może siedem spotkań. Nigdy nie wiadomo, co w Toruniu się wydarzy. Każdy mecz jest zupełnie inny, to nie jest sezon zasadniczy - zaznaczył Szydłowski, któremu wtóruje kolega z drużyny. - Nie patrzę na swoją zdobycz punktową, najważniejsze jest to, żebyśmy wyszli z tej rywalizacji zwycięsko, więc nie liczy się kto zdobywa bramki, tylko miejsce w meczu o piąte miejsce - powiedział Jarosław Dołęga.