Łukasz Sośnierz: Zrezygnowanie było ogromne

Hokeiści GKS-u Tychy mogą czuć się rozczarowani wynikami sezonu 2011/12. Nie zakwalifikowali się bowiem do fazy play off i musieli zadowolić się zaledwie rywalizacją o piąte miejsce. Łukasz Sośnierz, zawodnik śląskiej drużyny nie ukrywa, że taki rezultat nie był szczytem marzeń tego zespołu.

W tym artykule dowiesz się o:

Tyszanie przegrali miejsce w czołowej czwórce głównie przez nieco słabszą dyspozycję w kluczowych momentach rundy zasadniczej. - No tak, cele i oczekiwania wszystkich były inne. Gra o 5 miejsce to nie był nasz szczyt marzeń i ambicji, ale cóż, taki jest sport, takie jest życie. Nie zawsze jest niedziela. Znaleźliśmy się w takiej sytuacji i musieliśmy pokazać charakter i wygrać to, co zostało nam do wygrania, czyli 5 miejsce. Udało się. Teraz jest czas na wyciągnięcie wniosków, konsekwencji z tego co się stało, krótki odpoczynek i przygotowania do nowego, miejmy nadzieję lepszego sezonu - przyznał Łukasz Sośnierz w rozmowie ze SportoweFakty.pl.

GKS musiał rywalizować o piąte miejsce z Zagłębiem Sosnowiec. Wielu hokeistów mówi, że rozgrywanie tych spotkań nie ma większego sensu. - Tak, to prawda, ciężko się na takie mecze zmobilizować, ale to jest nasza praca i skoro takie mecze są, to musimy w nich zagrać na 100 procent swoich możliwości, jak w każdym innym pojedynku. Nie jest to łatwe zadanie, ale tak jak mówiłem, to nasza praca.

Dla Łukasza Sośnierza sezon 2011/12 był pierwszym w barwach tyskiej ekipy, do której przyszedł z Naprzodu Janów. Jak więc oceni swoje występy? - Wiadomo, że po takiej porażce dla nas, jaką jest niewątpliwie zajęcie piątego miejsca, nie mogę tego sezonu uznać za udany. Oczywiście, raz jest lepiej raz jest gorzej, sam jednak od siebie wymagam bardzo dużo i uważam, że mogłem w wielu sytuacjach, meczach zachować się lepiej. Mimo tego twierdzę, iz indywidualnie mogę być w miarę zadowolony, choć do ideału jeszcze daleko. Mój kontrakt obowiązuje także w następnym sezonie, więc kolejne rozgrywki również spędzę w GKS-ie.

Gdy drużyna z mistrzowskimi aspiracjami musi zadowolić się walką o niższe pozycje, często przychodzi kryzys i załamanie. Czy tak samo było też w Tychach? - Zrezygnowanie było ogromne. Dla kogoś, kto ma ambicje na mistrza i za cel minimum bierze sobie finał, a ląduje w walce o utrzymanie, to ogromna porażka i katastrofa. Podcięło nam to totalnie skrzydła. Nie mogliśmy się jednak poddać, ponieważ czekała nas walka o utrzymanie niestety z niewygodnymi przeciwnikami, dlatego do czasu pierwszego meczu z Podhalem musieliśmy z pamięci wymazać to, co się stało i zagrać te pojedynki na 100 procent. Chcieliśmy to jak najszybciej skończyć i poza jedną wpadką z Podhalem udało nam się to osiągnąć - zakończył.

Komentarze (1)
avatar
steffen
16.03.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To wasza "praca" ??? Myślałem że skoro gracie w hokeja to przede wszystkim dlatego że to kochacie, zaś "praca" to jedynie dodatek w postaci pensji. A tu proszę ... I nawet "mecze o 5 miejsce ni Czytaj całość