Gdy Podhale wygrało po rzutach karnych drugi mecz na własnej tafli, wydawało się, że nowotarżanie mogą toczyć zaciętą walkę z torunianami o utrzymanie. Niestety dla ich kibiców, nic takiego się nie stało. Wszystkie pozostałe pojedynki wygrała już ekipa beniaminka PLH i to ona zagra za rok w gronie najlepszych. - Przypuszczam, że każdy wyobrażał sobie ten sezon w innych barwach. Zdecydowanie, ten spadek jest dla nas strasznym ciosem. Robiliśmy wszystko, żeby utrzymać tę drużynę w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale zabrakło szczęścia - przyznał Marek Puławski.
Dla większości graczy z Nowego Targu hokej jest całym życiem i to właśnie tej dyscyplinie sportu się w całości poświęcili. Co więc czeka ich po spadku zespołu do I ligi? - Spadek dla niektórych oznacza koniec kariery, dla innych przenosiny do innego klubu. Jest to bardzo nieciekawa i nieoczekiwana sytuacja. Jednak życie toczy się dalej.
MMKS pożegnał się z elitą, ale nie można absolutnie powiedzieć, że był chłopcem do bicia. Wystarczy wspomnieć chociażby wyjazdową wygraną nad Cracovią, czy fenomenalną batalię z Ciarko KH Sanok, przegraną 6:7. - Zabrakło nam zdecydowanie cwaniactwa. Były momenty fajnej gry, ale bardzo dużo meczów przegraliśmy jedną bramką. Nie uważam, żeby zabrakło nam doświadczenia. Hokej to gra, której uczą nas praktycznie od dziecka, więc każdy wie na czym to polega. Po prostu byliśmy za słabi na ten poziom.
Gdy drużyna spada z ligi, często powoduje to załamanie u większości zawodników. Jak wyglądały pierwsze chwile po spadku MMKS-u? - Byliśmy bardzo sfrustrowani ta porażką, łzy lały się z oczu, że nie udało nam się utrzymać klubu w ekstralidze. Bardzo przykra sytuacja, no ale musimy żyć dalej i mieć nadzieję, że jeszcze kiedyś wrócimy na ekstraligowe salony i pokażemy na co nas stać.