Dobrze, że gramy przeciwko Cracovii - rozmowa z Maciejem Urbanowiczem, napastnikiem Stoczniowca i reprezentacji Polski

Ostatni mecz ćwierćfinałowy PLH przyciągnął na trybuny Hali Olivia prawie 5000 kibiców. Energa Stoczniowiec Gdańsk wygrała z Zagłębiem Sosnowiec i awansowała do półfinałów. Swoimi przemyśleniami odnośnie meczów z Zagłębiem i zbliżających się spotkaniach z Cracovią podzielił się Maciej Urbanowicz.

Michał Gałęzewski: Cieszysz się z tego, że w półfinale trafiliście właśnie na Cracovię?

Maciej Urbanowicz: Jak najbardziej tak. Wydaje mi się, że z trzech drużyn, które grają oprócz nas w półfinale Cracovia leży nam najbardziej. Gra ofensywny hokej, gra do przodu. My staramy się grać z kontry. Wygraliśmy z Cracovią w lidze cztery mecze, przegrywając dwa po dogrywkach. Nie jesteśmy na straconej pozycji. Mecze z klubem z Krakowa zawsze były widowiskowe, padało dużo bramek przede wszystkim u nas. Dobrze, że gramy przeciwko Cracovii, bo pojawia się nutka nadziei, że możemy ją ograć.

Uda wam się jeszcze raz przyciągnąć taką liczbę kibiców, jak w sobotę? 5000 kibiców na trybunach nie często zdarza się w polskim hokeju.

- Mamy nadzieję, że ci kibice przyjdą nawet, gdy w Krakowie nam nie pójdzie i przegramy dwa mecze. Wielu chłopaków jest kontuzjowanych, zmęczonych i te mecze będą ciężkie, gdyż zawodnicy Cracovii są świeżsi. Liczę na to, że kibice wspomogą drużynę i będą z nami do końca nawet wtedy, gdy przegralibyśmy z Cracovią i grali o brązowy medal, bo on też byłby dla nas sukcesem i spełnieniem marzeń.

Czy to, że graliście pięć spotkań a Cracovia szybko zakończyła rywalizację w ćwierćfinałach to dla was plus, czy minus?

- Na pewno minus. Rywalizacja z Zagłębiem kosztowała nas dużo sił i niektórzy zawodnicy są poobijani i kontuzjowani. Na dzień dzisiejszy nie wiem w jakim składzie zagramy we wtorek. Milan Furo, Wojtek Jankowski, Mikołaj Łopuski i Przemek Odrobny nie trenowali w niedzielę i nie wiem, czy we Krakowie wyjdą na lód. Damy z siebie wszystko bo czujemy, że możemy coś ugrać w tym sezonie. Rok temu przegraliśmy w ćwierćfinale z Podhalem, a teraz jest szansa na finał.

Większej dramaturgii, niż taka jak w meczu z Zagłębiem chyba nikt nie mógłby sobie wyobrazić...

- To jest straszne! Graliśmy pięć spotkań na 200 procent i o wyniku zadecydował jeden karny. Jest w tym coś pięknego, bo do końca trwa rywalizacja, jednak czy jest to do końca fair? W tej chwili ciężko mi powiedzieć.

To nie na twoje nerwy?

- Jak gram, to jestem skupiony na grze i nie patrzę, czy na trybunach zasiada 1000, czy 5000 kibiców. Gorzej jeśli zawodnik ma kontuzję i siedzi na trybunach oglądając to wszystko z boku i chce pomóc drużynie, a tak naprawdę nie może.

Można powiedzieć, że byłeś bohaterem meczu z Zagłębiem, bo zdobyłeś dwie bramki, chociaż dogrania Milana Furo były wyśmienite...

- Dokładnie tak było, gdyż dwa razy wystarczyło mi praktycznie tylko i wyłącznie dostawić kij. Bohaterami była cała drużyna. Był to ostatni mecz w rywalizacji z Zagłębiem. Pięć spotkań było wyrównanych i każda drużyna mogła wygrać. Zarówno Przemek Odrobny w bramce, jak i wszyscy obrońcy i napastnicy daliśmy z siebie wszystko.

Wróćmy do półfinałów. Kiedy wyruszacie do Krakowa?

- Jedziemy we wtorek rano. Jeździliśmy tak w tym sezonie i zadecydowaliśmy, że tak będzie najlepiej. W Sosnowcu też wyszliśmy na lód prosto z autokaru i po pierwszej tercji było 3:1 dla nas. Jeżeli przyjedziemy 2,5 godziny przed meczem, dobrze się rozgrzejemy i będziemy zmobilizowani, to zagramy na 100 procent i nie myśli się wtedy o tym, że jedzie się w dniu meczu.

Wiele klubów w Polsce i na świecie ma różne problemy. Czy organizacyjnie w Stoczniowcu wszystko wygląda dobrze?

- Wszystko jest poukładane. Nie ma na co narzekać, bo nie ma żadnych zaległości wobec nas i wszystko jest płacone. Wiadomo, że zawsze mogłoby być lepiej, inaczej, wszystko mogłoby być bardziej dopracowane. Żyjemy jednak w Polsce, gramy w Polsce a nie w NHL i to nie jest ten świat. Wszystko zależy od pieniędzy. Gdybyśmy mieli górę pieniędzy, to wszystko mogłoby wyglądać idealnie. Polskie realia w hokeju, piłce ręcznej, czy też w innych sportach są jednak takie, jakie są.

Od czasu, jak szkoleniowcem kadry Polski został Peter Ekroth, jesteś najlepszym strzelcem reprezentacji...

- Staram się grać jak najlepiej czy to w klubie, czy w reprezentacji i chcę sobie wywalczyć miejsce na Mistrzostwa Świata w Toruniu, gdzie chciałbym abyśmy wywalczyli awans. Mam nadzieję, że to się nam uda. Czy grupa jest silna? To zależy. Mamy dwóch groźnych rywali - Ukraińców i Włochów. Nie wiem jak będzie wyglądała kadrowo Ukraina, bo liga rosyjska gra w tym czasie i najlepsi zawodnicy Ukrainy nie wystąpią. Z Włochami grałem w Sanoku i było 2:1. Jeżeli drużyna stanie na wysokości zadania i będzie grała na 200 procent i da z siebie wszystko, to jak najbardziej szanse na awans do Grupy A są realne.

Jesteś jednym z czołowych zawodników w klubie i w reprezentacji. Myślisz o tym, żeby wyjechać do klubu zagranicznego? Gra z lepszymi zawodnikami od siebie sprzyja w końcu rozwojowi...

- Kończy mi się kontrakt ze Stoczniowcem. Na razie nie rozmawiałem w klubie o nowym kontrakcie. Są różne możliwości. Może pójdę grać do Niemiec, lub Austrii? Będę podejmował decyzję po Mistrzostwach Świata - w maju lub w czerwcu. Jeżeli zdecyduję, że chcę grać zagranicą, to wyjadę. Nie będę patrzył na finanse, kontrakty bo chcę przede wszystkim grać i się rozwijać.

Komentarze (0)