Mecz, którego stawka nie jest tak wysoka jak pojedynku ćwierćfinałowego nie przyciągnął na trybuny oszałamiającej liczby widzów. Starcie pomiędzy GKS Jastrzębie, a Zagłębiem Sosnowiec przyszło oglądać raptem czterystu najwytrwalszych fanów hokeja w Jastrzębiu.
W związku z rangą spotkania trener miejscowych Ales Tomasek postanowił nieco po eksperymentować i desygnował na lód nominalnie trzeciego bramkarza Bartosza Mrulę. Dla niespełna dwudziestoletniego bramkarza mecz z Zagłębiem był debiutem w ekstralidze.- Zdecydowaliśmy się na zmianę w bramce, gdyż Kosowski w meczach z Cracovią puścił takie bramki, które zazwyczaj bronił. Przed nami kolejny sezon, dlatego też nie możemy grać jednym bramkarzem. Musimy próbować nowych rozwiązań - tłumaczył swoją decyzję trener GKS.
W pierwszych minutach było widać po golkiperze zdenerwowanie, które już w trzeciej minucie przyczyniło się do kapitulacji. Bezwzględnym egzekutorem okazał się Zbigniew Podlipni, który bez problemów wykorzystał niepewność interweniującego Mruli.
Jastrzębianie zdołali co prawda wyrównać jeszcze w pierwszej odsłonie, co było możliwe dzięki celnemu trafieniu Pavla Zdrahala. GKS Jastrzębie nie cieszył się jednak długo z remisu, bowiem niespełna dwadzieścia sekund później znów musieli gonić wynik za sprawą drugiego już w tym spotkaniu gola Zbigniewa Podlipni.
W drugiej tercji obraz gry nie uległ zmianie w stosunku do poprzedniej. Sosnowiczanie wciąż byli stroną przeważającą, co zdołali udokumentować kolejnym golem. Strzał Teddy’ego Da Costy z najbliższej odległości oraz słaba skuteczność jastrzębian, którzy oddali jedenaście strzałów w światło bramki w tej tercji sprawiły, że w ostatniej odsłonie musieli odrabiać stratę dwóch goli.
Ostatnie dwadzieścia minut pojedynku zaczęło się szczęśliwie dla gospodarzy. Nadzieje na zwycięstwo dał jastrzębianom Adrian Labryga, który silnym strzałem pewnie umieścił krążek w siatce. Wydawało się, że wyrównanie, a nawet wyjście na prowadzenie jest w zasięgu GKS. Jednak to sosnowiczanie zachowali więcej sił na końcówkę i na cztery minuty przed ostatnia syreną Zagłębie prowadziło już 4:2. Na listę strzelców wpisał się tym razem Marcin Kozłowski, którego gol praktycznie pokazał, kto będzie dzisiaj zwycięski.
GKS na ostatni zryw zdecydował się w 60. minucie. Gospodarze rozegrali wtedy bardzo dobry bulik w tercji gości. Na szybki strzał zdecydował się Mateusz Danieluk, który uderzył na tyle precyzyjnie, że guma bez problemów znalazła drogę do bramki strzeżonej przez Tomasza Dzwonka.
JKH GKS Jastrzębie - Zagłębie Sosnowiec 3:4 (1:2, 0:1, 2:1)
0:1 - Zbigniew Podlipni (Tobiasz Bernat, Teddy Da Costa) 3'
1:1 - Pavel Zdrahal (Petr Lipina) 10' 5/4
1:2 - Zbigniew Podlipni (Tobiasz Bernat) 10'
1:3 - Teddy Da Costa (Kamil Duszak) 29'
2:3 - Adrian Labryga (Rafał Bibrzycki) 42'
2:4 - Marcin Kozłowski (Marcin Jaros) 57'
3:4 - Mateusz Danieluk (Jakub Radwan) 60'
Strzały: 24:21.
Składy:
JKH GKS Jastrzębie: Mrula (Kosowski nie grał) - Wolf, Bryk, Lipina, Szoke, Zdrahal - Pastryk, Piekarski, Danieluk, Pavlacka, Radwan - Górny, Labryga, Kulas, Bibrzycki, Bernacki - Lerch, Szynal, Łyszczarczyk, Kąkol, Kiełbasa.
Zagłębie Sosnowiec: Dzwonek (Mrozowski nie grał) - Banaszczak, Piotrowski, T. Bernat, T. DaCosta, Podlipni – Marcińczak, Duszak, Hruby, Lezo, Vazan - Wilczek, Pawlak, Biela, G. Da Costa, Ślusarczyk - M. Kozłowski, T. Kozłowski, Jaros.
Kary: JKH - 10, Zagłębie 16 minut.
Sędziowie: Włodzimierz Marczuk, Leszek Kubiszewski i Mariusz Smura.
Widzów: 400.
Kolejny pojedynek obu zespołów rozegrany zostanie w niedzielę w Sosnowcu.