NHL: szalony mecz w Filadelfii

AFP
AFP

Minionej nocy polskiego czasu rozegrano 10 spotkań NHL. Zwrotów akcji nie brakowało w Filadelfii, gdzie Flyers mierzyli się z Edmonton Oilers. W meczu tym padło aż 11 bramek w podstawowym czasie gry.

Konfrontacja ta rozpoczęła się spokojnie. W pierwszej tercji gola dla gości z Kanady strzelił Leon Draisatil. I tyle w tej części gry ze skutecznych ofensywnych zagrań zakończonych bramką. Istną kanonadę obserwowaliśmy za to w kolejnych partiach tego spotkania. Po upływie niespełna pięciu minut drugiej tercji, na 2:0 dla Edmonton Oilers podwyższył Connor McDavid. Po jego celnym trafieniu do głosu doszli gospodarze. Pierwszą bramkę dla Philadelphia Flyers zdobył Mark Streit. Skierował on krążek pod samą poprzeczkę bramki chronionej przez Jonasa Gustavssona. Nieco ponad minutę później miejscowi prowadzili już 3:2, bowiem świetnie spisywali się w ofensywie, gdzie byli zdecydowani i nieustępliwi.

Flyers nie poszli jednak za ciosem, dali odetchnąć przeciwnikom, za co zostali skarceni. Jeszcze przed zakończeniem drugiej tercji wyrównał Andrej Sekera. W trzeciej tercji znów to ekipa z Edmonton wyszła na dwubramkowe prowadzenie. W gospodarzach ponownie wyzwoliło to ambicje. Na niecałe osiem minut przed końcem tej rywalizacji na tablicy wyników widniał już rezultat remisowy - 5:5. Gola przesądzającego o zwycięstwie drużyny z Filadelfii na półtorej minuty do zakończenia meczu strzelił Michael Raffl, po odważnej indywidualnej szarży między dwóch defensorów Oilers. W Wells Fargo Center wybuchła euforia.

Przewodzący w dywizji wschodniej zespół Pittsburgh Penguins nie miał problemów na Florydzie. Tamtejsze Pantery już w pierwszej tercji otrzymały od Pingwinów trzy ciosy, po których nie zdołały się podnieść. Nadzieje na odrobienie strat dał w drugiej części spotkania weteran Jaromir Jagr, ale bramka czeskiego hokeisty okazała się jedynie honorową dla Florida Panthers, bowiem w trzeciej tercji goście z Pittsburgha dołożyli do swojego dorobku jeszcze dwie bramki, ustalając wynik starcia na 5:1 z korzyścią dla siebie.

Więcej niż 60 minut trwała konfrontacja w Arizonie, gdzie Kojoty podejmowały Calgary Flames. Mecz rozpoczął się od gola gospodarzy w pierwszej tercji. W ósmej minucie spotkania zakotłowało się pod bramką gości. W pewnym momencie krążek do niej skierował Max Domi. Wyrównał w tej samej partii meczu Mark Giordano. Jego strzał z prawego skrzydła przy bliższym słupku okazał się nie do obrony dla Mike'a Smitha. Goście wykorzystali grę w przewadze jednego gracza. W podstawowym czasie więcej goli nie padło.

ZOBACZ WIDEO: Fortuna liczy na historyczny sukces. "Polacy zdobędą złoto w Pjongczang"

W dogrywce bardziej zdecydowanie ruszyli gracze Calgary Flames. W efekcie już w trochę więcej niż minutę po jej rozpoczęciu cieszyli się ze zwycięstwa, bowiem celnie uderzył Dougie Hamilton.

W nocy z piątku na sobotę polskiego czasu odbędzie się sześć meczów NHL. Najciekawiej zapowiada się rywalizacja sklasyfikowanych obok siebie w tabeli (odpowiednio 4. i 3. miejsce) Chicago Blackhawks z New York Rangers.

Poniżej wszystkie wyniki z czwartku.

Philadelphia Flyers - Edmonton Oilers 6:5 (0:1, 3:2, 3:2)

Florida Panthers - Pittsburgh Penguins 1:5 (0:3, 1:0, 0:2)

Arizona Coyotes - Calgary Flames 1:2 dogr. (1:1, 0:0, 0:0, 0:1)

Boston Bruins - Colorado Avalanche 2:4 (0:2, 2:2, 0:0)

New York Islanders - St. Louis Blues 3:2 (2:1, 0:1, 1:0)

Montreal Canadiens - New Jersey Devils 5:2 (2:1, 1:0, 2:1)

Tampa Bay Lightning - Vancouver Canucks 1:5 (0:2, 1:2, 0:1)

Winnipeg Jets - New York Rangers 1:2 (0:1, 1:0, 0:1)

Dallas Stars - Nashville Predators 5:2 (2:1, 3:0, 0:1)

Los Angeles Kings - Carolina Hurricanes 1:3 (0:1, 0:1, 1:1)

Komentarze (0)