Zasłużyliśmy na siódme miejsce - rozmowa z trenerem JKH GKS Jastrzębie Alesem Tomaskiem

Siódma lokata, jaką GKS Jastrzębie zajął na koniec sezonu w pełni zadowoliła klub, którego celem numer jeden było utrzymanie. Jak przyznał w wywiadzie dla naszego portalu czeski trener JKH - Ales Tomasek trochę obawiał się tego sezonu, gdyż zarówno dla niego jak i większości zawodników był to debiut na najwyższym szczeblu rozgrywek PLH.

W tym artykule dowiesz się o:

Mariusz Wójcik: W rundzie zasadniczej JKH zdobył 54 punkty, a do występów w lepszej grupie zabrakło jednego oczka. Jak pan oceni zasadniczą cześć sezonu?

Ales Tomasek: W tej rundzie zasadniczej mieliśmy takie trzy fazy. Na początku graliśmy dobrze, zdobywaliśmy punkty. Później nam te punkty trochę uciekły, bo z dziesięciu spotkań wygraliśmy tylko dwa. Na koniec zabrakło nam tego punktu do Tychów. Trzeba pamiętać, że ten zespół miał problem z lodowiskiem, później zmiana trenera. Mają na pewno lepszą drużynę i zdobyli tych punktów trochę więcej, a na koniec dostali się aż do finału. Myślę, że zasłużyliśmy na to siódme miejsce, z którego przystąpiliśmy do play-off, a zespoły, które były nad nami były lepsze.

W ćwierćfinale chcieliście grać ze Stoczniowcem, a tymczasem zmierzyliście się z Cracovią, której mimo trzech porażek napsuliście sporo krwi…

- Wszystko wskazywało na to, że właśnie Stoczniowiec będzie na tym pierwszym bądź drugim miejscu. Z nimi grało nam się dobrze, dwa razy wygraliśmy, a w przypadku Podhala czy Cracovii już było gorzej. Mecze ćwierćfinałowe z Krakowem były co prawda wyrównane, ale my wiedzieliśmy, że są lepszym zespołem, mają najlepszy skład i to potwierdzili na koniec sezonu zdobywając złoto.

Po odpadnięciu z walki o pierwszą czwórkę przyszło Wam grać o lokaty 5-8, czemu m.in. JKH się sprzeciwiał. Dlaczego?

- Łatwiej się gra o pierwsze miejsca czy o awans, bo stawka jest wysoka. Walka o miejsca 5-8 wydaje się być bez sensu, bo brakuje wtedy motywacji. W zasadzie oprócz Torunia tych spotkań nie chciała rozgrywać żadna drużyna.

Waszym celem numer jeden było utrzymanie, a tymczasem wywalczyliście siódmą pozycję. To miejsce odzwierciedla możliwości JKH na daną chwilę?

- Przed tym sezonem trochę się baliśmy. Większość zawodników nie grało jeszcze w ekstralidze. Także zagraniczni zawodnicy, którzy przyszli do Jastrzębia nie grali, a ja również nie trenowałem w Polsce żadnego ekstraligowego zespołu. Przed sezonem nie wiedzieliśmy zatem jak to będzie wyglądać także od strony czysto organizacyjnej, podróże, drogi czy lodowiska. Teraz jesteśmy mądrzejsi i jestem zadowolony z utrzymania i gry w play-off. Myślę, że ten sezon był dla nas bardzo dobry.

Cel wytyczony przed sezonem nie był zbyt wygórowany. To dlatego by się najpierw "oswoić" z tą ekstraligą?

- Celem numer jeden było utrzymanie, a dostać się do play-off już było super. W zasadzie nie baliśmy się grać z nikim, a tylko z Polonią wygraliśmy wszystkie mecze. Każde spotkania było ciężkie, stąd dostanie się do play-off było fajną sprawą.

Zapewne dużo łatwiej się gra, kiedy nie ma presji ze strony kibiców czy zarządu. Tak było w przypadku Jastrzębia?

- W pewnym momencie byliśmy na czwartym miejscu. Zarząd chciał wtedy, by utrzymać tą pozycję, ale niestety przegraliśmy później kilka spotkań. Spadliśmy na to szóste, siódme miejsce, Tychy nas przeskoczyły. Presji żadnej nie było, ale my chcieliśmy oczywiście grać jak najlepiej. Później się okazało, że ta drużyna nie jest w stanie grać wszystkich spotkań na 110 procent. Odnotowaliśmy więc takie spotkania, które przegraliśmy tym, że nie mamy jeszcze tylu i tak doświadczonych zawodników jak choćby Cracovia. I tak jesteśmy zadowoleni, a problemów od strony zarządu czy kibiców nie było żadnych.

W zespole jest sporo młodych zawodników, ale nie brakuje także doświadczonych. Na czym polega współpraca między nimi?

- Muszę powiedzieć, że ci młodzieżowcy, którzy zagrali w tej ekstralidze zanotowali spory przeskok z drużyn juniorskich. Zadanie młodych zawodników było nie myśleć, że grają w ekstralidze, ale by zrobić ten krok w przód, co będzie procentować w kolejnych sezonach. Równocześnie przy takich zawodnikach jak Piekarski czy Labryga, który grają już sporo sezonów w ekstraklasie. Obecność zawodników, którzy już wiedzą co mają grać jest pomocna dla tych młodych. Tak jest we wszystkich klubach, że są starsi i młodsi zawodnicy, którzy muszą chcieć grać tak jak ich bardziej doświadczeni koledzy.

Trzon zespołu ma pozostać bez zmian, a jeśli dojdzie do wzmocnień to do kilku. O które pozycję konkretnie chodzi?

- Na pewno kilku zawodników odejdzie. Będziemy potrzebować głównie środkowych, jednego skrzydłowego i obrońcę. Jest jednak jeszcze zbyt wcześnie by mówić o jakiś konkretnych zawodnikach.

Na mocny punkt zespołu wyrósł bramkarz Kamil Kosowski, który dostał szansę w środku sezonu i między słupkami stał do końca. 22-letni zawodnik chyba w stu procentach wypełnił swoje zadanie.

- Mamy dwóch bramkarzy, którzy przed sezonem grali na zmianę. Chodzi tutaj o Jakubowskiego i Kosowskiego. Piotrek Jakubowski był starzy i miał niejako pierwszeństwo. Przydarzyła mu się kontuzja, która „postawiła” na nogi Kosowskiego. Według mnie spisał się bardzo dobrze, cały czas świetnie bronił. Jednak w przyszłym sezonie rywalizacja będzie od nowa, a wszystko zależeć będzie od postawy podczas przygotowań.

Kosowski ma predyspozycję by w przyszłości być numerem jeden w reprezentacji Polski?

- W klubie mamy więcej młodych, utalentowanych zawodników. Nie chciałbym nikogo pominąć, ale są przecież obrońcy Górny, Bryk czy Pastryk. Jeśli chodzi o Kosowskiego, to tak jak w przypadku reszty młodych zawodników wszystko zależy od niego. Jeśli będą ciężko pracować, wszystko przed nimi.

Przed Wami teraz długa przerwa w rozgrywkach. Nie szkoda, że sezon w Polsce kończy się tak szybko?

- Sezon się zaczyna zbyt wcześnie i myślę, że niepotrzebnie. W Czechach tak szybko liga nie startuje nawet. My zaczęliśmy już piątego września meczem z Cracovią. Im szybciej się zacznie, tym szybciej się kończy. Ja nic zmienić nie mogę, ale na pewno liga powinna się później zacząć.

Granie spotkań we wtorki, piątki i niedziele musi zapewne w znacznym stopniu obciążać zawodników. Jak sobie z tym poradziliście?

- Braliśmy to pod uwagę podczas przygotowań, które ciężko przepracowaliśmy. Nie chcieliśmy, by w trakcie sezonu pojawiły się jakieś fizyczne problemy. Także gramy cały czas na cztery piątki, bo na trzy byłoby już bardzo ciężko. Więcej mogą pograć wtedy młodzi zawodnicy, którzy powinni nabierać doświadczenia.

W przyszłym sezonie oczekiwania kibiców mogą być nieco wyższe aniżeli w stosunku do beniaminka. Klub też ma zamiar postawić wyżej poprzeczkę?

- We wszystkich klubach będzie się to opierać o budżet, od którego wszystko zależy. Jeśli będą pieniądze to będzie można wzmocnić drugą lub trzecią piątkę lepszymi zawodnikami. Równocześnie młodsi zawodnicy mogą pójść o nieco wyżej. Na pewno chcielibyśmy się nieco poprawić i awansować na przykład do tej pierwszej szóstki. Jak będzie to już pokaże sezon.

Na Jastorze wraz z ekstraligą poprawiła się nieco frekwencja. Jednak nie jest to maksimum, jeśli chodzi o kibiców w Jastrzębiu. Jak zachęcił by pan kibiców, którzy nie byli jeszcze na meczu hokeja aby przyszli na lodowisko?

- Na pewno cały hokej w Jastrzębiu poszedł w górę. Nie tylko seniorzy awansowali do ekstraligi, bo wzrósł także poziom gry młodych zawodników. Są przecież 6 i 7-letni zawodnicy, którzy grają przeciwko rówieśnikom z Czech, mają dobre wyniki. Z kolei my w sezonie rozegraliśmy u siebie dobre spotkania, sporo wygraliśmy. W składzie jest przecież sporo miejscowych zawodników, którzy trenowali w JKH. Nie są to hokeiści, którzy przyszli z innych klubów tylko z Jastrzębia. Dlatego warto przyjść obejrzeć swoich zawodników w akcji. Także w przyszłym sezonie chcielibyśmy grac o tą pierwszą szóstkę, co także powinno być swego rodzaju magnesem na kibiców.

Źródło artykułu: