[tag=52877]
Witold Bańka[/tag] ma poważne zastrzeżenia co do wykorzystania dotacji ministerialnych przez zarząd PZHL. Podczas piątkowego spotkania z działaczami, minister sportu postawił mu ultimatum - do środy ma przedstawić wszystkie faktury i rozliczenia, inaczej zażąda zwrotu pieniędzy.
A są to, jak udało się nam ustalić, pieniądze niemałe, bo około 4 miliony złotych. Co więcej, minister miał zapowiedzieć zarządowi wstrzymanie finansowania związku na rok 2018. A to by oznaczało po prostu bankructwo PZHL.
Jeden z działaczy, z którym rozmawialiśmy, nazwał to "wyrokiem na polski hokej". Już teraz wiadomo, że związek jest całkowicie zależny od pieniędzy z ministerstwa. Nie ma stałych sponsorów, dlatego zaległości za zgrupowania wobec zawodników i sztabu kadry, sięgają już od kilku miesięcy do roku.
Jak mówi nam inny działacz hokejowy, oni sami nie zdawali sobie sprawy ze skali problemu. Minister sportu był wściekły. Działacze wiedzą, że nie fakturach się nie skończy. Jeśli uda im się do środy wykazać, że środki zostały wydane zgodnie z przeznaczeniem, dostaną czas na przygotowanie i przedstawienie planu naprawy polskiego hokeja.
Pojawiło się sporo pogłosek na temat możliwości wprowadzenia do związku komisarza, ale to jest bardzo złożona i długotrwała procedura. Minister musiałby skierować wniosek do sądu rejestrowego, a ten po długiej analizie mógłby się zdecydować na wprowadzenie komisarza. Dlatego ta ostateczność.
ZOBACZ WIDEO Jan Ziobro może wrócić do skoków? "Jemu zależy na tym, aby zdobyć medal"