Kontrowersyjny właściciel Opole HK Joseph Kolodziej znany jest z zaskakujących decyzji. Na początku grudnia poinformował on, że do rozgrywek zgłosi swojego psa Paczkę, co miało być protestem przeciwko decyzji o zezwoleniu na grę w lidze młodzieżowej 43-letniego hokeisty. Po kilku dniach podjął decyzję o wycofaniu klubu z rozgrywek.
Na taki ruch Kolodziej zdecydował się z dnia na dzień. Wcześniej nic nie wskazywało na to, że projekt budowy klubu hokejowego w Opolu zakończy się tak szybko. Jak się jednak okazało, właściciel miał jednak aspiracje bycia trenerem i podejmował decyzję za szkoleniowca. Jak wynika z informacji hokej.net, gdy ten się zbuntował, został zwolniony, a następnie Kolodziej wycofał klub, tłumacząc, że "ma małą córeczkę, dla której nie ma czasu".
Hokeiści opolskiego klubu zostali postawieni w trudnej sytuacji. Jeden z nich, 20-letni Michał Sadowski, ze szczegółami opowiedział, jak musiał sobie radzić po upadku klubu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szalony trening Pudzianowskiego. "Gorąco było dziś, -10°C"
Sadowski był w najgorszej sytuacji, bowiem studiuje w Opolu i nie mógł sobie pozwolić na tak radykalną zmianę. Miał obiecane mieszkanie w akademiku przez klubowego fizjoterapeutę, ale ten nagle przestał odbierać telefony.
- Przez cały dzień miałem nadzieję, że w końcu odbierze, więc nie szukałem dla siebie noclegu. Włóczyłem się po różnych kawiarniach, aby się tylko ogrzać, aż w końcu byłem zmuszony spać na dworcu. W ostatniej chwili dostałem telefon od Oskara Bąka, że mogę przenocować u jego brata. Na drugi dzień pojechałem do wszystkich akademików w Opolu zapytać się o nocleg, ale odmawiali mi ze względu na COVID-19 - powiedział Sadowski.
Wcześniej mieszkał w hostelu, ale zawodnicy dostali tydzień na wyprowadzkę. Jeśli ktoś chciał kontynuować karierę, miał możliwość wyjazdu do Hiszpanii. Na to zgodziły się dwie osoby. Inne spakowały walizki, wróciły do domów lub podpisały kontrakty z innymi klubami.
Czytaj także:
Gigantyczna sensacja w kwalifikacjach! Niestety, sprawił ją Polak
Co dalej z Kamilem Stochem? Adam Małysz widzi tylko jedno rozwiązanie