Poprzednik Piesiewicza mówi o polityce prezesa PKOl. "Miałem świadomość"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Piotr Nowak / Andrzej Kraśnicki (po prawej) przez 13 lat był prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Jego następcą jest Radosław Piesiewicz (z lewej)
PAP / Piotr Nowak / Andrzej Kraśnicki (po prawej) przez 13 lat był prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Jego następcą jest Radosław Piesiewicz (z lewej)
zdjęcie autora artykułu

W ostatnim okresie wiele kontrowersji wzbudzają decyzje prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego - Radosława Piesiewicza. Jak to odbiera jego poprzednik - Andrzej Kraśnicki? Zapytaliśmy.

Marek Bobakowski, dziennikarz WP SportoweFakty.pl: Jak podoba się panu styl prowadzenia Polskiego Komitetu Olimpijskiego przez Radosława Piesiewicza?

Andrzej Kraśnicki, były prezes PKOl (2010-2023), obecnie członek władz Stowarzyszenia Europejskich Komitetów Olimpijskich (EOC):  Miałem pełną świadomość, że prezes Piesiewicz będzie prowadził zupełnie inną politykę prowadzenia polskiego ruchu olimpijskiego, niż ja.

Dawid Góra, szef redakcji WP SportoweFakty, porównał politykę Piesiewicza do "disco polo" (TUTAJ przeczytasz cały felieton >>). Zgodzi się pan z tym? Nie mnie oceniać.

Czemu postanowił pan zrezygnować w 2023 roku z ubiegania się o kolejną kadencję? Dlaczego nie podjął pan rękawicy?

To była moja autonomiczna decyzja. Po wielu latach pracy w PKOl doskonale wiedziałem, że moja wygrana może spowodować problemy z finansowaniem sportu.

ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Zawodnicy i zawodniczki już po ślubowaniu. Humory dopisywały

Tłumacząc na "polski": wiedział pan, że rządzący wówczas politycy nie zaakceptują pana i zakręcą kurek?

Poprzednia wypowiedź wyczerpuje ten temat. Moim zdaniem jest czytelna.

Prezes Piesiewicz przyznał w rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem z portalu sport.pl, że - cytuję - "kiedy trochę ponad rok temu zaczynałem pracę, to nikt nie słyszał o Polskim Komitecie Olimpijskim. Nikt. Nawet pół słowa. A dzisiaj PKOl trafia do świadomości wszystkich grup wiekowych". Przypomnę, to pan piastował urząd prezesa przed Piesiewiczem. Jak pan podchodzi do takich słów?

Z daleką rezerwą. Powiem, że ruch olimpijski na pewno nie jest teraz tak odbierany, jak pan Piesiewicz myśli, że jest.

Od początku wojny w Ukrainie, jeszcze jako szef PKOl-u, stał pan na stanowisku, że sportowcy z Rosji i Białorusi nie powinni brać udziału w igrzyskach olimpijskich. Podtrzymuje pan nadal to stanowisko?

Tak, nic się nie zmieniło. Jestem nadal zdania, że agresor i ofiara nie powinny rywalizować na IO na takich samych zasadach. Podkreślam to nadal, jako członek władz EOC (Stowarzyszenie Europejskich Komitetów Olimpijskich).

Czyli Międzynarodowy Komitet Olimpijski popełnił błąd?

MKOl podjął taką decyzję i nie ma co z nią dyskutować. Rozumiem tę decyzję, ale swojego prywatnego zdania nie zmienię.

Nie obawia się pan, że igrzyska w Paryżu są narażone na ataki terrorystyczne? Choćby właśnie z powodu dopuszczenia do startu zawodników z Rosji?

Przed każdymi IO jest zwiększone ryzyko terrorystyczne. To impreza sportowa, która cieszy się największą widownią. Dlatego w niektórych środowiskach pojawia się ochota, aby "zaistnieć". Nie inaczej jest teraz. Zagrożenie było, jest i pewnie zawsze będzie.

Na ile medali reprezentantów Polski pan liczy?

Zawsze mam jedną odpowiedź: jak najwięcej.

A bardziej konkretnie?

Powtórzenie wyniku z poprzednich igrzysk w Tokio (14 - przyp. red.) będzie trudnym zadaniem.

Trudnym czy niemożliwym?

Arcytrudnym.

Gdzie będzie pan oglądał igrzyska?

Przed telewizorem. Ostatnie miesiące poświęciłem na walkę z bardzo poważną chorobą. Jestem obecnie w fazie rekonwalescencji, mam przed sobą zadania do wykonania, abym wrócił do zdrowia. To dla mnie od jakiegoś czasu najważniejszy temat. Dlatego, mimo zaproszenia do Paryża, musiałem podziękować.

Na które dyscypliny zwróci pan szczególną uwagę?

Zawsze pasjonowałem się sportami zespołowymi, przecież przez wiele lat byłem prezesem Polskiego Związku Piłki Ręcznej (przez 15 lat - przyp. red.). Dlatego piłka ręczna, siatkówka... No i lekka atletyka. To jest jednak "królowa sportu", uwielbiam ją oglądać.

Czytaj także:

Fotka rozeszła się po sieci. Kontrowersje wywołało to, gdzie miał rękę >>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty