Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Takie obrazki przypominają, że igrzyska olimpijskie to nie tylko łzy radości. To także - co naturalne - łzy rozpaczy.
Podczas trwających igrzysk w Paryżu nie przeżyliśmy jeszcze tak smutnych chwil, jak po walce Angeliki Szymańskiej. Polska wicemistrzyni świata była jedną z kandydatek do medalu. Niestety, odpadła już w 1/8 finału. I zawalił jej się świat.
24-latka była załamana już na tatami. Jednak dopiero gdy pojawiła się w strefie wywiadów zobaczyliśmy prawdziwy ból i cierpienie. Polka była zrozpaczona, jej płacz było słychać na przestrzeni kilkunastu metrów. I nic więcej, wśród dziennikarzy nikt nie miał odwagi się odezwać.
ZOBACZ WIDEO: "Robi wrażenie". Docenia wyczyn Polki
Nasza zawodniczka nie była w stanie rozmawiać, prosiła o chwilę dla siebie. W jej imieniu głos zabrała trenerka Aneta Szczepańska.
- Powinniście zrozumieć, dlaczego Angelika was tutaj unikała. To dla niej bardzo trudny moment, ochłonie i w końcu się z wami spotka - tłumaczyła dziennikarzom. - Ja też nie rozmawiałam jeszcze z Angeliką. Chcę dać jej przestrzeń i potem na pewno porozmawiamy. Jest na pewno rozgoryczona, są łzy. Ona musi teraz sama się uspokoić - tłumaczyła była judoczka, medalistka olimpijska z Atlanty.
Trenerka naszej reprezentantki podzieliła się też wrażeniami na temat samej walki z Priscą Awiti Alcaraz z Meksyku.
- Nie potoczyło się tak, jakbyśmy chciały. Wszystkie przygotowania były na dobrym poziomie, nie mamy na co zgonić. Po prostu jest to sport bardzo trudny i każdy może wygrać z każdym. Angelika przegrała walkę, po prostu wygrała lepsza w tym dniu. Dała się spunktować na samym początku walki, ciężko było to nadrobić, a rywalka jest trudną przeciwniczką. To dla nas wszystkich przykry moment.
Co dalej? Choć Szymańska ma dopiero 24 lata, jej trenerka nie chciała zapewniać, czy jej zawodniczkę zobaczymy także na kolejnych igrzyskach w Los Angeles.
- Co dalej? To trochę zagadka, bo czekałyśmy na te igrzyska bardzo długo. Ciężko powiedzieć co będzie robiła za cztery lata, czy będzie walczyć na tak wysokim poziomie. Mogą przytrafić się kontuzje, przeciwności losu, więc nie wiem, co dalej robimy - mówiła szczerze Szczepańska.
Decyzja w 100 procentach będzie należała do samej judoczki.
- To głównie od niej będzie zależało, czy zostanie w sporcie. Cztery lata przygotowań do kolejnych igrzysk to masa wyrzeczeń, zawodnik zawsze musi się zastanowić, czy idzie w ten cykl, czy zmienia życiowe plany. To przecież ogromny wysiłek - zakończyła.