Zapewnienie bezpieczeństwa na igrzyskach zawsze było wielkim wyzwaniem dla organizatorów. Każdy ma w pamięci atak terrorystów na wioskę olimpijską podczas olimpiady w Monachium w 1972 roku, kiedy po ataku palestyńskich terrorystów z organizacji "Czarny Wrzesień" zginęło jedenastu sportowców z Izraela.
Obecnie zagrożenie zamachami jest dużo większe, a przestępczość w Brazylii należy do największych na świecie. Kibice wybierający się na igrzyska dostali jednak złą wiadomość. Władze stanu Rio de Janeiro ogłosiły, że obcinają fundusze przeznaczone na zapewnienie bezpieczeństwa podczas igrzysk, które 5 sierpnia rozpoczynają się w Brazylii.
Zabójstwo w biały dzień
W brazylijskiej prasie zawrzało po takiej decyzji. Wydawało się bowiem, że po ostatnich zamachach w Belgii (w atakach na lotnisku i w metrze, zorganizowanych przez Państwo Islamskie, zginęły 32 osoby) trzeba intensywnie pracować nad powiększeniem budżetu związanego z zapewnieniem porządku. Przy okazji wyszło na jaw, że nikt tak naprawdę nie wie, jak wyglądają przygotowania związane z ochroną dla kibiców i sportowców.
W samym Rio de Janeiro dokonuje się rocznie 1200 zabójstw, co plasuje miasto w światowej czołówce. Władze starają się, żeby takie informacje nie wydostawały się do opinii publicznej albo wiążą je jedynie z wydarzeniami w fawelach, najbiedniejszych dzielnicach miasta.
Morderstwa zdarzają się jednak w drogich dzielnicach. Prasa przypomina chociażby o śmierci argentyńskiej turystki, Laury Viany. Kobieta została zasztyletowana w lutym w biały dzień w pobliżu Copacabana Palace Hotel, położonego w najdroższej i - teoretycznie - najbezpieczniejszej dzielnicy Rio. Sprawców nie wykryto.
W tej sytuacji informacja, że władze przeznaczają na zapewnienie bezpieczeństwa 500 mln euro mniej, może wpłynąć na decyzje kibiców, czy wybierać się na igrzyska. Brazylijscy politycy starają się bagatelizować takie informacje. Jose Mariano Beltrame, człowiek odpowiedzialny z ramienia władz miasta za koordynację spraw bezpieczeństwa, zapewnia, że wszystko jest od dawna przygotowane. - Przyjeżdżajcie do Rio, wszystko jest pod kontrolą, jeśli chodzi o ochronę. Myślę, że pod tym względem już zdobyliśmy pierwszy medal - mówił dla brazylijskiego magazynu "Istoe".
Te słowa padły miesiąc temu, kiedy wszyscy mieli w pamięci listopadowe zamachy w Paryżu (terroryści z Państwa Islamskiego zabili ponad 130 osób), a do zamachów w Brukseli dopiero miało dojść. Ten sam Beltrame kilka dni temu ogłosił, że stanowy budżet przeznaczony na ochronę zostaje obcięty o 35 procent, czyli wspomniane pół miliarda euro.
Co to oznacza w praktyce? Wiadomo, że będzie mniej policjantów na ulicach i mniej samochodów patrolowych. Nie dojdzie do skutku również plan patrolowania najniebezpieczniejszych faweli Rio, w tym tych położonych w bezpośredniej bliskości lotniska. Zdaniem brazylijskiej prasy, organizatorzy przyznali tym samym, że nie będą mieć pojęcia, co tam się dzieje.
Samotne wilki
- Taka sytuacja na pewno będzie miała wpływ na bezpieczeństwo całej olimpiady. Nie mówimy przecież tylko o technologii czy wyposażeniu policjantów, ale i o zwykłej obecności stróżów prawa z bronią w miejscach, gdzie jest niebezpiecznie. To zły sygnał dla naszych gości - powiedział Paulo Storani, były szef policyjnych sił specjalnych z Rio, obecnie wykładowca akademicki na uniwersytecie Candido Mendes.
Zła sytuacja finansowa w Rio spowodowała, że ochrona igrzysk staje pod znakiem zapytania. Zdaniem brazylijskiej prasy, skoro nie da się utrzymać budżetu policji, inne obszary związane z organizacją muszą wyglądać jeszcze gorzej. Do tego dochodzą protesty społeczne, bo ludzie protestują przeciwko ciężkiej sytuacji w kraju. Na początku marca ulicami Rio w demonstracji maszerowało milion osób. - Nie wiemy, jak dalej będzie się rozwijać sytuacja. Zaognienie sytuacji sprzyja wzrostowi przestępczości - dodawał Storani.
Cięcia finansowe objęły również zabezpieczenia na lotniskach i granicach lądowych. Nikt nie jest w stanie zagwarantować odpowiedniej ochrony przed potencjalnymi terrorystami. - Głównym zagrożeniem zawsze są "samotne wilki", pojedyncze osoby planujące zamachy. Używamy wszelkich dostępnych środków, żeby zagwarantować bezpieczeństwo kibiców - powiedział Luiz Sallaberry, szef Wydziału do Zwalczania Terroryzmu, dla "Deutsche Welle".
Zamachy organizowane chociażby w Brukseli nie były jednak dziełem samotnych szaleńców, o czym politycy wolą teraz nie wspominać. Organizatorzy podają liczby policjantów i żołnierzy (85 tys.), którzy mają strzec bezpieczeństwa fanów, ale już wiadomo, że ochrona będzie gorsza niż chociażby na lotnisku Zaventem, gdzie 22 marca doszło do dwóch wybuchów.
- W Brazylii nigdy nie dochodziło do zamachów terrorystycznych na turystów. Władze podchodzą do takiej możliwości bez odpowiedniego nastawienia. Nikt nie jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwa podczas igrzysk - powiedział Storani.
Zobacz wideo: Kandydatów do wyjazdu na Euro 2016 nie brakuje
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.