Dokładnie 18 listopada 2015 roku WADA, czyli Światowa Agencja Antydopingową, zawiesiła agencję z Rosji za nieprzestrzeganie zasad kodeksu antydopingowego. Był to krok, który spowodował wkrótce wykluczenie tamtejszych sportowców m.in. z igrzysk olimpijskich.
Ujawnienie przez Grigorija Rodczenkowa afery dopingowej, a przede wszystkim jej skala przeraziła kibiców. Były szef rosyjskiego laboratorium przekazał dziennikarzom, że środki dopingujące przyjmowały setki tamtejszych sportowców, a przede wszystkim w grę zaangażowane były władze państwa. To one stworzyły system, który pozwalał na tuszowanie sprawy.
Od tego czasu minęło 2,5 roku, a Rosjanie nie mogą brać udziału m.in. w igrzyskach czy imprezach lekkoatletycznych. WADA nie odwiesiła też tamtejszej agencji, chociaż wiele wskazuje na to, że dla Rosjan pojawiło się światełko w tunelu.
Otóż jak donosi AFP, w liście przesłanym do Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego rosyjska strona miała przyznać się do istnienia systemu mającego na celu wspomaganie sportowców niedozwolonymi substancjami. List miał zostać podpisany przez najwyższe władze rosyjskiej federacji, w tym tamtejszego ministra sportu Pawła Kołobkowa.
Ocenia się, że to pierwszy krok, aby rosyjska agencja antydopingowa została odwieszona. Nie wszystko jest jednak takie proste - według AFP Rosjanie piszą w liście, że ich zdaniem raporty na temat stanu rosyjskiego sportu były manipulowane a raport prokuratora WADA Richarda McLarena nie został przez nich zaakceptowany.
Przypomnijmy, że to w nim zostały zawarte informacje że Rosjanie stosowali doping przy wsparciu systemu instytucjonalnego. Do tego wciąż się jednak nie przyznali, a bez tego nie można myśleć o odwieszeniu tamtejszej federacji przez MKOL.
14 czerwca ma dojść do spotkania najważniejszych członków WADA w celu omówienia najnowszych informacji dotyczących sprawy dopingu w Rosji.
ZOBACZ WIDEO Arkadiusz Milik uspokaja kibiców. "W tym roku jest o wiele lepiej"