Aleksandra Król będzie walczyć o medal IO. "To moje marzenie od dziecka"

W Pucharze Świata zadebiutowała w 2008 roku. W styczniu niespodziewanie wygrała zawody w slalomie równoległym w austriackim Simonhöhe. W wolnym czasie lubi poznawać nowe miejsca i wspinaczkę. Kim jest polska nadzieja na medal IO?

Maria Chenczke
Maria Chenczke
Aleksandra Król PAP/EPA / GIAN EHRENZELLER / Na zdjęciu: Aleksandra Król
Dla 30-letniej snowboardzistki IO w Pekinie są trzecimi, w których bierze udział. Najwyżej została sklasyfikowana na 11. pozycji w 2014 roku w Soczi podczas rywalizacji w slalomie gigancie równoległym. Teraz będzie chciała poprawić to osiągnięcie. Nadzieje są duże, ponieważ kilka tygodni temu, ku zaskoczeniu wszystkich, Polka okazała się najlepsza w austriackim Simonhöhe. Ma zamiar potwierdzić, że tamto zwycięstwo nie było przypadkowe.

Nie poszła w ślady rodziców 

Aleksandra Król pochodzi z Zakopanego. Studiowała na krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego im. Bronisława Czecha oraz Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie ukończyła psychologię ze specjalizacją sportową. Rodzice uważali, że ma zadatki, by zostać kolejnym świetnym lekarzem. Jej tata Marek jest ginekologiem, a mama Małgorzata pracuje jako laryngolog. Ona jednak "zachorowała na deskę".

- W wieku siedmiu lat zamieniłam narty na deskę i od tego się zaczęło. Inspiracją dla mnie był także mój starszy brat, który od dłuższego czasu uprawiał snowboard. Pewnego razu, gdy pojechałam z rodzicami na narty do Austrii, bardzo chciałam, aby wypożyczyli mi deskę i skończyło się na tym, że udało mi się ich namówić. Powiedziałam im też, że już nigdy nie ubiorę nart. I tak mi zostało do dziś - mówiła w 2019 roku w rozmowie z dziennikarzem WP SportoweFakty Adrianem Nuckowskim. W Pucharze Świata zadebiutowała 14 grudnia 2008 roku w Limone Piemonte. Ukończyła wówczas rywalizację na 39. miejscu.

ZOBACZ WIDEO: Raport z igrzysk. Polskie saneczkarstwo z medalem? Sochowicz oburzony oczekiwaniami


Na pierwsze podium musiała czekać do 2013 roku. W Moskwie podczas rywalizacji w slalomie równoległym uplasowała się na drugiej pozycji. Wynik ten powtórzyła w Bad Gastein w styczniu 2019 roku. To właśnie sezon 2018/19 był najlepszy w karierze snowboardzistki. Zajęła w nim 11. lokatę. Na mistrzostwach świata najwyżej została sklasyfikowana w 2017 roku. W hiszpańskiej Sierra Nevadzie zajęła ósme miejsce. Życiowy sukces powtórzyła dwa lata później w Salt Lake City.

Nie zawsze było jednak różowo. Ola już na początku swojej kariery nabawiła się kontuzji. W wieku 15 lat złamała nogę, co spowodowało długoletnią przerwę w treningach. - Teraz jak sobie o tym wszystkim myślę, to byłam bardzo młoda i lepiej, że przytrafiła się wtedy, niż żebym doznała jej teraz. W czasie kiedy odniosłam kontuzję, byłam bardzo załamana, jednak wsparcie rodziny i przyjaciół dodawało mi sił. Bardzo mnie to motywowało i powiedziałam sobie w pewnym momencie, że wrócę silniejsza. No i udało się - przyznała w rozmowie z dziennikarzem SF.

Wszędzie jej pełno

Polka w wolnym czasie lubi czytać książki, wspinać się, jeździć na rowerze, a także zwiedzać. Od stycznia należy również do Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego. Jest aktywna w mediach społecznościowych. Jej profil na Instagramie (nazwa - @lolakrol) śledzi kilka tysięcy osób. Regularnie zamieszcza zdjęcia ze swoich podróży oraz aktywności fizycznych.

"Nie lubię jeździć na wakacje po to, żeby spędzić cały dzień na leżaku. Ostatnio pływałam na kitesurfingu w Egipcie i na Fuerteventurze. Najbardziej lubię zatoki, gdzie nie ma bardzo wysokich fal. Uwielbiam też wspinać się w okolicach jeziora Garda we Włoszech" - informowała w mediach społecznościowych.

Jak można zauważyć po zdjęciach, Ola jest wulkanem energii. Wszędzie jej pełno. Czas wolny od treningów stara się wykorzystać w stu procentach. Można przypuszczać, że odziedziczyła to po dziadku, który pomimo sędziwego wieku dalej korzysta z życia.

"Mój kochany dziadek właśnie skończył 90 lat i nie zwalnia tempa. Dalej jeździ swoim autem, a żartami rzuca na prawo i lewo i zawsze pyta mnie jak tam moje skoki na tych nartach. Teraz to już chyba nie wypada mu nawet życzyć 100 lat, tylko więcej! Piękny wiek" - pisała na swoim Instagramie, dodając zdjęcie z ważnym członkiem rodziny.
Aleksandra Król Aleksandra Król
Wiara w medal 

W ostatnich tygodniach Polka zaczęła otwarcie mówić o medalu na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. - Takie wyznaczyłam sobie zadanie, dlaczego miałabym tego nie mówić? Zawodniczką jestem bardzo doświadczoną. Należę do światowej czołówki, udowodniłam to zwycięstwem w Simonhoehe - podkreśliła w rozmowie z Eurosportem.

Zanim zaczął się jednak obecny sezon, pojawiły się problemy. We wrześniu podczas obozu we Włoszech naderwała mięsień brzuchaty łydki. Ból był okropny. Nie była w stanie chodzić i wróciła samolotem do Polski, gdzie wykonano kolejne badania.

- Stresowałam się, że kontuzja zaburzy moje przygotowania, na które miałam przez nią dużo mniej czasu. A przecież to rok olimpijski. Przepracowałam ten okres z moim psychologiem. Korzystam z jego pomocy, nie leczę się sama. Zrozumiałam, że ze snowboardem jest jak z jazdą na rowerze. Tego się nie zapomina - mówiła w rozmowie ze sport.onet.pl. Wszystko na szczęście skończyło się dobrze i w listopadzie wznowiła treningi. Kontuzja nie przeszkodziła jej w wygraniu pierwszych zawodów w karierze.

Po przylocie do Pekinu reprezentantkę Polski spotkały problemy. Organizatorzy igrzysk przygotowali dla zawodników w wiosce olimpijskiej kołdry i poduszki wypełnione pierzem, na który uczulona jest nasza zawodniczka. Z pomocą przyszedł jednak Dawid Kubacki, z którym Ola zna się osobiście i przyniósł jej inną pościel. Został wówczas nazwany: "patronem spraw beznadziejnych".

Ceremonia otwarcia igrzysk była wyjątkowa dla 30-letniej snowboardzistki. Wraz ze Zbigniewem Bródką niosła polską flagę. Początkowo zadanie to miało przypaść Natalii Czerwonce, jednak uzyskała ona pozytywny wynik testu na obecność COVID-19. Musiała więc nastąpić zmiana.

- To był rollercoaster emocji. Stresowałam się, żeby flagi nie upuścić. Później, jak już to poszło, jak już wyszliśmy, to te emocje były nie do opisania. Cieszę się, że mogłam to zrobić - przyznała zadowolona Polka w rozmowie z Dzień Dobry TVN.

Dokładnie o godzinie 3:40 czasu polskiego startują kwalifikacje w slalomie gigancie równoległym. Prócz Oli Król do rywalizacji podejdą Weronika Biela oraz Aleksandra Michalik. Czy uda się wywalczyć medal?

Czytaj także:
Słodko-gorzki poniedziałek dla Polaków na igrzyskach olimpijskich
Agresywna jazda Polki. Jest historyczny wynik!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×