Prawie 50 testów w trzy tygodnie. Kuriozum z udziałem łyżwiarza

W ciągu trzech tygodni przeszedł 45 testów PCR, zgubiono jego bagaż i startować musiał na pożyczonych łyżwach. Pomyłka w procedurach sprawiła, że Casey Dawson na igrzyska olimpijskie dotarł w ostatniej chwili.

Mateusz Kozanecki
Mateusz Kozanecki
Casey Dawson PAP/EPA / Na zdjęciu: Casey Dawson
W styczniu Casey Dawson uzyskał pozytywny wynik testu na koronawirusa. Amerykanin był przekonany, że potrzebuje dwóch negatywnych testów, aby móc polecieć do Pekinu.

Przepisy zostały jednak zmienione i wymagały aż czterech testów. Z tego powodu nie mógł wystąpić na dystansie 5000 metrów. Łącznie, jak przekazało BBC, przeszedł 45 testów w ciągu 21 dni.

W końcu mógł udać się w podróż z Salt Lake City. Przebiegła ona przez Atlantę i Paryż. Do Pekinu przybył zaledwie kilka godzin przed rozpoczęciem rywalizacji na 1500 metrów.

Musiał startować na pożyczonym sprzęcie, ponieważ jego bagaż... zaginął. - Dotarłem na lotnisko, a tam nie było mojego bagażu. Tam było wszystko, moje łyżwy i kombinezony - mówił.

- Na szczęście w bagażu podręcznym miałem zapasowy strój, ale łyżwy były w brakującym bagażu - dodał.

Pomógł mu Haralds Silovs. Dzięki temu mógł wystartować. Zajął drugie miejsce od końca, ale i tak był wdzięczny za pomoc.

Czytaj także:
Rosjanie bronią 15-letniej mistrzyni. "Zostawcie Kamilę w spokoju"
Wstyd! Nie chcieli jej na igrzyskach, a zdobyła złoto!

ZOBACZ WIDEO: Policja zatrzymała ją na stoku. "Ktoś się poskarżył"
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×