W styczniu Casey Dawson uzyskał pozytywny wynik testu na koronawirusa. Amerykanin był przekonany, że potrzebuje dwóch negatywnych testów, aby móc polecieć do Pekinu.
Przepisy zostały jednak zmienione i wymagały aż czterech testów. Z tego powodu nie mógł wystąpić na dystansie 5000 metrów. Łącznie, jak przekazało BBC, przeszedł 45 testów w ciągu 21 dni.
W końcu mógł udać się w podróż z Salt Lake City. Przebiegła ona przez Atlantę i Paryż. Do Pekinu przybył zaledwie kilka godzin przed rozpoczęciem rywalizacji na 1500 metrów.
Musiał startować na pożyczonym sprzęcie, ponieważ jego bagaż... zaginął. - Dotarłem na lotnisko, a tam nie było mojego bagażu. Tam było wszystko, moje łyżwy i kombinezony - mówił.
- Na szczęście w bagażu podręcznym miałem zapasowy strój, ale łyżwy były w brakującym bagażu - dodał.
Pomógł mu Haralds Silovs. Dzięki temu mógł wystartować. Zajął drugie miejsce od końca, ale i tak był wdzięczny za pomoc.
Czytaj także:
- Rosjanie bronią 15-letniej mistrzyni. "Zostawcie Kamilę w spokoju"
- Wstyd! Nie chcieli jej na igrzyskach, a zdobyła złoto!
ZOBACZ WIDEO: Policja zatrzymała ją na stoku. "Ktoś się poskarżył"