Cały sezon jest dla naszych skoczków wyjątkowo nieudany. Żyła nie był do tej pory ani razu na podium. W pierwszym starcie w zimowych igrzyskach olimpijskich na normalnej skoczni w Zhangjiakou zajął 21. miejsce. A tuż przed igrzyskami miał COVID-19.
- Trochę odpoczął, ale chyba bardziej się denerwował - Ewa Żyła opowiada nam o kwarantannie syna przed igrzyskami. - Piotrek miał pozytywny wynik na koronawirusa, ale czuł się bardzo dobrze. Roznosiło go, chciał skakać. Dobrze, że akurat trochę śniegu spadło, to mógł się czymś zająć, dużo odśnieżał - uśmiecha się.
Uratuje spokój
Dla Piotra Żyły to najpewniej ostatnia szansa na olimpijski medal. Skoczek ma już 35 lat. Cztery lata wcześniej w Pjongczangu brąz przeszedł mu koło nosa. Nasza kadra wywalczyła trzecie miejsce w konkursie drużynowym, ale Żyła nie skakał - był rezerwowym.
ZOBACZ WIDEO: Policja zatrzymała ją na stoku. "Ktoś się poskarżył"
Dlatego teraz Żyła nie nastawiał się na sukces. - Może to i lepiej? - zastanawia się mama zawodnika. - On się nie może na nic nastawiać, bo mu wtedy nie wychodzi. Jak się napali, to się spali. Tylko spokój go uratuje - komentuje Ewa Żyła.
Zawodnik potwierdził to po pierwszych zawodach na igrzyskach. W rozmowie z dziennikarzami przyznał na gorąco, że popełnił błąd, bo zaczął myśleć. - To jest zazwyczaj mój największy błąd. Nie powinno się takich prostych błędów popełniać, ale taki już jestem. Wszystko było super aż do momentu, kiedy... byłem na górze. Tam już było pozamiatane, już było po skoku. Pomyślałem, a ja nie powinienem, mi niestety myślenie nie służy - przyznał Żyła.
Piotrek ma plan
Ale później Żyła szybko odzyskał entuzjazm. - Piotrek zaczepił mnie ostatnio w hotelu i powiedział, że ma plan na najbliższy konkurs - mówił nam Apoloniusz Tajner, prezes PZN. - "Jak będę się go trzymał, to nie ma na mnie siły" - powiedział. Ale gdy dopytałem o szczegóły, to odparł, że nie powie - dodał były trener.
- Sama jestem ciekawa, co tam wymyślił - śmieje się pani Ewa. - Odkąd wyjechał, nie rozmawialiśmy. Ale jak ma plan, to dobrze. Czekamy na dobre wyniki - mówi.
Tajner przekonuje, że wszystko, co złe, nasi skoczkowie mają już za sobą. - Oni są już na swoim poziomie i wracają do gry. Chłopaki są kandydatami do medalu, każdy z nich - przekonuje.
- Do Pekinu cała grupa przyjechała z dobrym nastawieniem. Igrzyska to dla zawodników nowy etap, odcięli się od słabego sezonu. A po medalu Dawida widać jeszcze więcej entuzjazmu i uśmiechu. Jest pewność siebie, ale i spokój. Chłopcy są w grze, w pełnej formie. Kolejny medal jest bardzo prawdopodobny - komentował Tajner.
Jest wiara
Przed polskimi skoczkami dwa starty - w sobotę konkurs indywidualny, natomiast w poniedziałek konkurs drużynowy. - Jak pan Tajner mówi, że jest lepiej, to dobrze - cieszy się Ewa Żyła. - Ja mam mieszane odczucia. Lepiej niech mnie pan nie pyta, co myślę. Słaby ten sezon generalnie, nie robiłam sobie nadziei na igrzyska - opowiada.
- Piotrek też jechał tam z mieszanymi uczuciami. Entuzjazmu nie było. Jeszcze ten COVID-19... pojechał bez luzu, poddenerwowany. Ale ja w niego wierzę, bo co mi zostało. Ciężko będzie zdobyć medal, muszą być dobre, równe warunki pogodowe. Piotrek zawsze walczy, bo to bardzo waleczny chłopak. Jak przywiezie medal, to będzie święto. Trzymamy kciuki - kończy mama zawodnika.
Stoch zdradził, co spotkało go w samolocie. "Dobrze, że to upublicznił"