Rok 1988. Na igrzyskach olimpijskich po raz pierwszy w historii jest rozgrywany konkurs drużynowy w skokach narciarskich. Zwycięża reprezentacja Finlandii z przewagą 8,9 pkt nad drugą Jugosławią. Finowie wygrywają głównie dzięki największej gwieździe skoków, Mattiemu Nykaenenowi. Na tym jednak ten sam zespół i cztery lata później już bez Nykaenena ponownie zdobywa złoto.
W późniejszych latach Finlandia zdobywa jeszcze dwa srebra w latach 2002, 2006. W pierwszym przypadku Finowie przegrali złoto z Niemcami zaledwie o 0,1 pkt. Ostatni raz kraj z wielkimi narciarskimi tradycjami walczył o podium w 2010 roku, kiedy ostatecznie zakończył rywalizację na 4. miejsce.
Powolny upadek
Po igrzyskach w Vancouver rozpoczęła się powolna zapaść skoków narciarskich w Finlandii. Nie było następców takich wybitnych zawodników jak: Janne Ahonen czy Matti Hautamaeki. Na początku można było upatrywać przyszłe gwiazdy w Harrim Ollim i Ville Larinto. Ten pierwszy jednak nie radził sobie sam ze sobą, nadużywając alkoholu, a Larinto przegrał z kontuzjami. Wydawało się, że to właśnie drugi z wymienionych zawodników jest ostatnią deską ratunku na płynne przejście pokoleń w fińskich skokach. Jednak przez przeciwności losu nie doszło to do skutku.
ZOBACZ WIDEO: Policja zatrzymała ją na stoku. "Ktoś się poskarżył"
Praktycznie od 2012 roku Finlandia nie osiągnęła żadnego większego sukcesu na arenie międzynarodowej, także biorąc pod uwagę zmagania indywidualne. Skoczkom z tego kraju przytrafiały się tylko pojedyncze, dobre występy.
Na igrzyskach olimpijskich w 2014 oraz 2018 roku Finowie zajmowali 8. miejsce w konkursach drużynowych. Podczas rywalizacji w Pjongczangu wydawało się, że gorzej być nie może w następnych latach, bo pomimo wielkich problemów, raczej trudno było przewidywać, że Finlandia nie będzie wchodzić do drugiej serii zawodów.
Aalto broni honoru
Stało się jednak coś gorszego. Zapaść skoków narciarskich w ojczyźnie Janne Ahonena doszła do takiego stopnia, że były skoczek, będąc na sportowej emeryturze, zajął 3. miejsce w mistrzostwach kraju. Nie ujmując nic wielkiemu mistrzowi, to taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. To nie okazało się największym zmartwieniem dla osób rządzących związkiem narciarskim w Finlandii, ponieważ przez fatalną postawę skoczków w Pucharze Świata przez ostatnie półtora roku, na igrzyska olimpijskie do Pekinu mogło pojechać maksymalnie tylko trzech zawodników z tego kraju.
Było zatem już przed startem igrzysk, że Finlandia pierwszy raz w historii nie wystawi zespołu do konkursu drużynowego, gdzie przecież potrzeba czterech skoczków. Na tym się jednak nie zakończyło, ponieważ do Chin poleciało ostatecznie tylko dwóch fińskich zawodników, a rzeczywistość pokazała, że na obiektach olimpijskich pokazuje się tylko Antti Aalto, który broni honoru Finlandii.
To bardzo smutna historia dobitnie pokazująca zapaść skoków u Finów. Wielka szkoda, że kraj, który ma na swoim koncie cztery medale olimpijskie w zmaganiach drużynowych, nie dysponuje nawet połową zawodników, aby stworzyć zespół na konkurs w Zhangjiakou.
Czytaj także:
W wieku 16 lat podbił świat. Ponad dwie dekady później musiał wystawić trofea na aukcję
Dramatyczny bój o złoto. Młode wilki wygryzły starszyznę