Grupa Wagnera, prywatna armia najemników założona przez Jewgienija Prigożyna, od początku wojny w Ukrainie zaangażowana jest w najbardziej krwawe walki. Majątek oligarchy zagwarantował jej solidne wyposażenie, dlatego też w pierwszych miesiącach inwazji "wagnerowcy" byli znacznie skuteczniejsi na froncie niż regularna rosyjska armia.
"Kucharz Putina", jak nazywany jest Prigożyn ze względu na prowadzenie przed laty restauracji w Petersburgu, nowych rekrutów do Grupy Wagnera szukał wśród rosyjskich więźniów. W ten sposób na front mogło trafić nawet 50 tys. osadzonych. Jednak ostatnio właściciel prywatnej armii ma gorszą passę na Kremlu, przez co został pozbawiony możliwości rekrutacji w zakładach karnych. Wpadł za to na inny pomysł.
Prigożyn rekrutuje wśród sportowców
Jak poinformował Instytut Studiów nad Wojną (ISW), między 2 a 4 marca rosyjski miliarder otworzył trzy centra rekrutacyjne w klubach sportowych na terenie Rosji. Analitycy z ISW nie wykluczają, że te działania mają związek z utratą dostępu do przyjmowania więźniów w swoje szeregi. "Wagnerowcy" ponoszą bowiem w ostatnich tygodniach ogromne straty, głównie w walkach o Bachmut, stąd potrzebują na bieżąco uzupełniać swoje kadry.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anita Włodarczyk i piłka nożna? No, no - zdziwicie się!
Centra rekrutacyjne utworzono w kompleksie sportowym Dynamo w Samarze, klubie sportowym Antares w Rostowie nad Donem oraz budynku Rosyjskiej Federacji Bokserskiej w Tiumeniu.
Z kolei niezależny rosyjski portal "Meduza" poinformował, że Prigożyn porozumiał się z ośmioma klubami sportowymi w Moskwie. Udostępniają one swoją infrastrukturę potencjalnym najemnikom, którzy na ich terenie mogą sprawdzić m.in. swoją formę fizyczną.
Wcześniej rosyjskie media donosiły o utworzeniu w Petersburgu młodzieżowego klubu patriotycznego "Wagnerenok", gdzie młodzi Rosjanie mają mieć możliwość odbywania treningów. Oficjalnie Grupa Wagnera określa to miejscem, w którym "młodemu pokoleniu zaszczepiana jest miłość do ojczyzny".
Na doniesienia z Rosji zareagował już Władimir Kliczko. "Po rekrutacji przestępców, teraz Grupa Wagnera chce ściągać do siebie sportowców. Tymczasem niektórzy chcą, żeby Rosja wzięła udział w igrzyskach w Paryżu? Nie ma miejsca na terroryzm na podium olimpijskim" - napisał w mediach społecznościowych były bokserski mistrz świata i brat Witalija Kliczki, mera Kijowa.
Konflikt Prigożyna z rosyjskim ministrem obrony
Sukcesy Grupy Wagnera na froncie wojennym sprawiły, że oligarcha zyskiwał na znaczeniu na Kremlu. Równocześnie Jewgienij Prigożyn pozwalał sobie na coraz głośniejszą krytykę władz ministerstwa obrony i armii. Wielokrotnie twierdził, że niewłaściwe decyzje dowódców prowadzą do kolejnych porażek i zwracał uwagę na sukcesy "wagnerowców".
W ostatnich tygodniach doszło jednak do przesilenia na Kremlu i wydaje się, że minister obrony Siergiej Szojgu wygrał wewnętrzną potyczkę z Jewgienijem Prigożynem. Z Rosji płyną bowiem sygnały, że rekrutacja w tamtejszych więzieniach i koloniach karnych wciąż trwa, ale ochotnicy nie trafiają już do Grupy Wagnera, a do regularnej rosyjskiej armii.
Sam Prigożyn jeszcze w lutym, bez podania przyczyny, informował o zaprzestaniu rekrutacji wśród więźniów. W ostatnich dniach miliarder narzekał też m.in. na odcięcie jego grupy od dostaw amunicji. Jego zdaniem, stoi za tym "wewnętrzna opozycja". - Można to porównać do zdrady stanu - powiedział Prigożyn na jednym z nagrań w serwisie Telegram, uderzając w rosyjskiego ministra obrony i szefa sztabu generalnego.
- Szef sztabu generalnego i minister obrony wydają rozkazy na prawo i lewo, byle tylko nie dostarczać Grupie Wagnera amunicji. Robią też wszystko, by nie pomagać nam w transporcie powietrznym - przekazał w innym nagraniu "kucharz Putina", zdaniem którego obecne dowództwo resortu obrony i armii przyczyniło się do większych strat w jego grupie najemników.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Rosjanin śmieje się z Zachodu. Te zdjęcia mówią wszystko
- Rosjanie robią z niego przykład. Propaganda już działa