[tag=68136]
Marcin Gienieczko[/tag] na koncie miał już wiele przeróżnych wypraw. Polak odwiedził przeróżne zakątki świata i często były to podróże ryzykowne. Tym razem mogło skończyć się tragicznie. Próba zdobycia Góry Newtona przybrała dramatyczny przebieg wydarzeń.
Polski podróżnik trafił na koszmarne warunki atmosferyczne na archipelagu polarnym Svalbald, należącym do Norwegii. Na szczęście był wyposażony w nowoczesny sprzęt, dzięki któremu mógł wezwać pomoc. Norwescy ratownicy początkowo mieli problemy, aby przeprowadzić akcję ratunkową, ale ostatecznie wszystko dobrze się skończyło.
Gienieczko helikopterem został dostarczony do szpitala. Jego zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Mnóstwo strachu najedli się bliscy Marcina, a szczególnie jego brat.
- Noc była bardzo trudna, nieprzespana i pełna emocji. Byłem w stałym kontakcie z Marcinem, dzięki wiadomościom inReach. Marcin miał bardzo, ale to bardzo ciężkie warunki. Wysyłał do mnie wiadomości typu, że tam umiera. To była pierwsza ciężka wiadomość, którą dostałem o dwunastej w nocy. Czytając to, musiałem zachować zimną krew, bo nie mogłem okazywać negatywnych emocji. Pisałem mu, żeby się ruszał, kopał głębszą jamę, żeby nie myślał, że sobie nie da rady - wspomina Łukasz Gienieczko w telewizji News24.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznaj człowieka, który strzela gole w... budowlanych rękawicach
Brat robił, co mógł, aby motywować Marcina do walki o swoje życie. W pewnym momencie jednak kontakt całkowicie się urwał.
- Potem była kolejna wiadomość, że go zasypuje i nie da rady. Cały czas go wspierałem, wysyłając wiadomości, że ratownicy idą po niego. Po tej wiadomości nie dostałem kolejnej. Obawiałem się i martwiłem - zdradza.
Marcin Gienieczko jest pod opieką lekarzy. Obecnie przechodzi specjalistyczne badania. Na razie nie wiadomo, czy w przyszłości będzie podejmować się kolejnych tego typu wyzwań.
Trwa akcja ratunkowa w Arktyce. "Marcin żyje, oczekuje na pomoc" >>
Marcin Gienieczko jako pierwszy Polak ukończył wyścig Yukon River Quest >>